Poprzedniej nocy debiutował również Marcin Gortat. W meczu Los Angeles Clippers z australijskim Sydney Kings był jednym z najlepszych graczy swojego zespołu. Zabrakło mu tylko jednej zbiórki do double-double. To obiecujący początek naszego gracza w drużynie Doca Riversa.
To najprawdopodobniej ostatni rozdział w karierze Marcina Gortata. Polak latem został wytransferowany z Washington Wizards do Los Angeles Clippers, gdzie ma szansę grać dla trenera Doca Riversa. W pierwszym meczu rozgrywek przedsezonowych, Clippers w Honolulu zmierzyli się z australijską drużyną Sydney Kings i pewnie wygrali budując 19-punktową przewagę.
Gortat wyszedł w pierwszej piątce swojej drużyny i w trakcie 26 minut spędzonych na parkiecie zanotował 12 punktów (6/10 FG), 9 zbiórek, 3 asysty, przechwyt oraz blok. Całkiem nieźle, jak na początek przygody z nowym zespołem. Trener Rivers będzie oczekiwał od MG regularnych double-double i walki na tablicach. W trakcie konferencji przedsezonowej Marcin mówił, że potrafi znacznie więcej niż stawiać dobre zasłony i to zapewne będzie starał się potwierdzić.
W meczu przeciwko Kings wyglądał swobodnie. Wprowadzał wiele spokoju w grę drużyny z Los Angeles. Jego doświadczenie może być kluczowe na wielu etapach nadchodzących rozgrywek. Clippers chcą się włączyć do walki o play-offy w zachodniej konferencji, więc poprzeczka jest zawieszona niezwykle wysoko. Zobaczcie tymczasem, jak łodzianin poradził sobie poprzedniej nocy.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET