Los Angeles Lakers mają już LeBrona Jamesa, ale nie mają kolejnego gracza podobnego kalibru, który wywindowałby zespół w górę w kontekście walki o mistrzostwo w niezwykle konkurencyjnej zachodniej konferencji. Rzekomo LeBron James jest bardzo cierpliwy wobec Magica Johnsona i Roba Pelinki. Panowie budują dla niego drużynę.
Rzekomo zarząd Los Angeles Lakers w rozmowach z LeBronem Jamesem zapewnił, że zbuduje mu drużynę „play-makerów”, by LBJ nie musiał wszystkiego robić sam. Na razie oprócz Jamesa do ekipy dołączyli gracze, którzy stanowią solidne wsparcie, ale czy stać ich na coś więcej? W Los Angeles muszą uniknąć sytuacji, jaka miała miejsce w Cleveland, gdzie Jamesowie po prostu zabrakło jakościowych zawodników, gotowych wesprzeć go w najtrudniejszych momentach. Mimo wszystko 4-krotny MVP pozostaje wobec Lakers bardzo cierpliwy.
Gdy LBJ dołączał do Miami, razem z nim zrobił to Chris Bosh, a na miejscu był już Dwyane Wade. Panowie stworzyli zespół, który w przekroju czterech sezonów zdobył dwa mistrzostwa. W przypadku Lakers mówiło się o sprowadzeniu Paula George’a i Kawhiego Leonarda. Ten pierwszy podpisał przedłużenie w Oklahomie, natomiast sprawa Leonarda cały czas pozostaje nierozwiązana i naprawdę trudno przewidzieć, co ostatecznie San Antonio Spurs zrobią. Czas leci, ale Lakers nie muszą się wcale spieszyć. Gotowi są zaproponować wartościowych graczy za Leonarda, ale nie muszą go pozyskać w tym roku za wszelką cenę. Wiedzą, że Leonard może przyjść do nich za rok jak wolny agent.
Spurs mogą liczyć na oferty z innych klubów, ale jeśli ktoś będzie wiedział, że Kawhi za rok i tak nie przedłuży z nimi umowy, tylko pójdzie do Lakers, to po co ściągać teraz Leonarda, a za rok go stracić?
Według Zacha Lowe’a z ESPN, James wcale nie naciska na Jeziorowców w sprawie pozyskania kolejnej gwiazdy. Cierpliwe przygląda się wydarzeniom i czeka na kolejne ruchy. W ostatnich dniach mówiło się o jego zaufaniu do prezesa Johnsona. Magic zdaje sobie sprawę, że posiadanie w składzie gwiazdy takiego formatu to dla Lakers ogromna szansa na powrót do czołówki zachodniej konferencji. Jednak LBJ nie zdoła przebić się przez tak trudny zachód mając obok siebie wyłącznie utalentowaną młodzież.
James może podchodzić do tego bardzo spokojnie, bo nie czuje ciśnienia związanego z walką o mistrzostwo. Decyzja o przenosinach do Los Angeles była podyktowana głównie tym, że na przeprowadzce najbardziej skorzysta jego rodzina oraz rosnące imperium biznesowe. Kto wie – może LBJ pogodził się brakiem walki o kolejne pierścienie? Ale Lakers, którzy od kilku lat konsekwentnie biją głową w mur, nie mogą zaprzepaścić szansy, jaką jest dla nich LeBron James. Chodzi o coś więcej niż te cztery lata kontraktu gwiazdy, chodzi o odbudowaniu wielkiej marki.
NBA: Kto jeszcze został na rynku wolnych agentów bez nowej umowy?
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET