Jeszcze wczoraj Donovan Mitchell pokrzepiał na duchu swojego rywala w walce o nagrodę dla najlepszego debiutanta NBA – Bena Simmonsa – po tym jak ten zagrał swój najsłabszy mecz w playoffs. Kilka godzin później, z takim samym problemem musiał zmierzyć się sam Mitchell.
Pierwszoroczniak Utah Jazz spudłował 10 z 11 pierwszych rzutów z gry, kończąc zawody z zaledwie 10 oczkami (4/16 FG). Na czas kontuzji Ricky’ego Rubio, Mitchell pełni obowiązki rozgrywajacego. W trakcie 31 minut jakie Mitchell spędził na parkiecie, Jazzmani byli gorsi od Houston Rockets o 31 punktów.
– Nie zrobiłem wystarczająco, aby pomóc drużynie – stwierdził Mitchell. – To nie może mieć miejsca. Byłoby lepiej gdyby nie zagrał, bo taką grą nie wspomogłem kolegów. Muszę to jakoś naprawić – kontynuował. Rookie rozpoczął playoffs z przytupem – stał się pierwszym debiutantem, który był najlepszym strzelcem swojej drużyny od czasów Carmelo Anthony’ego. Mitchell to również trzeci zawodnik, po Wiltcie Chamberlainie i Kareemie Abdoulu-Jabbarze, który potrzebował najmniejszej liczy meczów do zdobycia 200 punktów w playoffs.
Mitchell nie mógł się również wstrzelić w drugim spotkaniu serii z Rockets (6/21 FG). Wtedy jednak rozdał aż 11 asyst, co w porównaniu z trzema z ostatniego starcia jest przepaścią. Zawodnik bierze odpowiedzialność na siebie, twierdząc, że oddawał rzuty, których nie powinien. – Muszę częściej podawać. Nie mogę oddawać tak nieprzygotowanych rzutów. Nie wiem ile pudeł zaliczyłem, ale wiem, że nie były to próby z czystych pozycji. To nie może sie powtórzyć – dodał.
Oczywiście trzeba oddać Rakietom solidną postawę w defensywie. Trevor Ariza zrobił sporo, aby uprzykrzyć życie Mitchellowi, a Capela z czterema blokami doskonale zabezpieczył okolice obręczy. – To bardzo dobrze zorganizowany zespół z defensywie – powiedział trener Jazz, Quin Snyder. – Podnieśli zaangażowanie w obronie i nie mogliśmy sobie pozwolić na rzeczy z Game 2. Myśleliśmy, że będzie łatwiej, niestety tak nie było. Podnieśli poziom gry, a my nie mieliśmy na to odpowiedzi – dodał.
Rockets zagrali dobre zawody, nie pozwalając Jazzmanom na wiele. Nie pozwolili oni nawet żadnemu graczowi wyjściowej piątki na rzucanie wolnych. Jest to pierwszy tego typu przypadek w historii playoffs. Jednak sam Mitchell nie spuszcza głowy. – Musimy to wziąć na klatę i odpowiedzieć w następnym spotkaniu – zakończył.