Zawodnicy Filadelfii 76ers oczekują niesprzyjającej atmosfery podczas meczów wyjazdowych w serii z Boston Celtics. Wierzą, że doping w Bostonie będzie zdecydowanie lepszy niż ten w Miami, z którym musieli mierzyć się w pierwszej rundzie playoffs.
– Kiedy zbliżają się playoffs, TD Garden robi się bardzo głośna – powiedział JJ Redick. Zdaniem przynajmniej jednego zawodnika Szóstek, taka sytuacja nie miała miejsca w Miami: – Kiedy graliśmy na Florydzie, hala była w połowie pusta. Inaczej sprawa będzie wyglądać teraz, gdy zagramy z Celtami. Tam nawet w sezonie regularnym atmosfera jest nieporównywalnie lepsza – stwierdził Ersan Ilyasova.
Redick 12 razy w karierze grał w playoffs, ale jak sam przyznał nigdzie nie ma takiej atmosfery jak tam. Hala w Miami nie jest znana z zagorzałego dopingu, inaczej niż TD Garden. Sytuację komplikuje również fakt, że 76ers, jeśli chcą awansować, będą musieli wygrać tam przynajmniej raz. – Za każdym razem gra się tam trudno, zawsze jest mnóstwo ludzi. Będziemy musieli wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady energii – kontynuował Ilyasova.
Poza rozśpiewaną widownią, Szóstki będą musiały sobie również poradzić z jedną z najlepszych defensyw w lidze. Nie bez kozery trener 76ers Brett Brown powiedział, że kluczem do odniesienia sukcesu będzie wymyślenie dobrego sposobu na zdobywanie punktów. – Patrzysz na ich skład i stwierdzasz, że każdy z nich potrafi w pojedynkę upilnować swojego zawodnika. Tworzą kolektyw i wydaje mi się, że są z tego dumni – dodał Brown.
Celtics w sezonie regularnym odwalili kawał dobrej roboty przy bronieniu Joela Embiida. Kameruńczyk rzucał na 38% skuteczności z gry, trafiając zaledwie jeden z 12 rzutów za trzy. Cała w tym zasługa Arona Baynesa i Ala Horforda. – Podwajają go z różnych miejsc na boisku. Zostawiają Bena Simmonsa czy TJ-a McConnella bez opieki i podwajają. Mają wiele schematów zachować – pod tym względem są bardzo dobrzy – zakończył Brown.
Embiid był w serii z Heat ważną postacią w obronie Szóstek. W ofensywie nie szło mu już tak dobrze – trafił zaledwie 42% swoich rzutów oraz miał 15 strat. Można to oczywiście częściowo zrzucić na kontuzję oka, z którą się cały czas zmaga. – Na razie jest nieco zastany, ale jak tylko wskoczy na swój poziom, będzie nie do zatrzymania – optymistycznie zakończył Simmons.