Washington Wizards nie mieli wiele do powiedzenia w starciu z aktualnie najlepszą ekipą w lidze, przegrywając z Houston Rockets. Do zwycięstwa gospodarzy poprowadził James Harden, który rzucił 38 punktów. Marcin Gortat spędził na parkiecie zaledwie 14 minut.
HOUSTON ROCKETS – WASHINGTON WIZARDS 120:104
– James Harden był dzisiaj bardzo bliski zdobycia kolejnego triple-double w karierze. Gwiazda Rockets skończyła mecz z 38 punktami, 10 zbiórkami i dziewięcioma asystami. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania, aktualny trener Wizards, a były opiekun Hardena – Scott Brooks – przyznał, że to właśnie Brodacz powinien zgarnąć statuetkę dla MVP.
– Już po pierwszej połowie Rockets prowadzili ponad dwudziestoma oczkami. Wizards nie zdołali znaleźć na to odpowiedzi, a gospodarze mogli spokojnie kontrolować przebieg wydarzeń boiskowych. Clint Capela rzucił 21 punktów i miał 10 zbiórek, Gerald Green, który powoli wyrasta na jedną z ważniejszych postaci w drużynie, dołożył 16 oczek. – Zyskał zaufanie każdego z nas. Jest piekielnie dobrym zawodnikiem, poszczęściło nam się – komplementował Greena Mike D’Antoni.
– Dla Wizards najwięcej punktów, bo 27 rzucił Bradley Beal, Markieff Morris dołożył 14. – To bardzo dobra drużyna, takie zwycięstwa są dla nich codziennością. My musimy tę porażkę przyjąć na klatę – powiedział Beal. Drugi mecz po powrocie rozegrał John Wall, rzucając dziewięć punktów i rozdając 10 asyst. Przez tę porażkę, Wizards spadli na siódme miejsce w konferencji zachodniej.
– Marcin Gortat spędził na parkiecie 14 minut. W tym czasie rzucił cztery punkty, miał po jednej zbiórce i jednym przechwycie. W następnym meczu Wizards zmierzą się na wyjeździe z Cleveland Cavailers, a Houston Rockets podejmą Portland Trail Blazers.