Golden State Warriors włączyli Quina Cooka do rotacji swojego zespołu, by zapchać dziurę powstałą z powodu wielu kontuzji, które od kilku tygodni trapią Steve’a Kerra. Siłą rzeczy dla Cooka otworzyło to szansę na zaprezentowanie swoich możliwości.
Wszystko wskazuje na to, że Quin Cook już zapracował na swoje miejsce w rotacji Golden State Warriors. Zawodnik dostał wyjątkowo dużo minut przez problemy z obowodową rotacją Steve’a Kerra i w kilku meczach naprawdę pokazał, że może być wartościowym wsparciem dla systemu mistrzów. – Cały czas naciskałem. Cały czas motywowałem się tym, że ktoś ze mnie zrezygnował – przyznał niedawno.
Został pominięty w drafcie 2015 i musiał pracować na sukces poza NBA. Próbował z New Orleans Pelicans i Dallas Mavericks, ale nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej. – Miałem bardzo dobrą formę w trakcie ligi letniej, a oni potem podpisali Rajona Rondo i Dariusa Millera. Po kilku dniach mnie wypuścili – mówi Cook. Kerr mu zaufał, poniekąd nie miał innego wyjścia.
Cook w ostatnim okresie wygląda lepiej od Patricka McCaw i Nicka Younga. Zapewniał Warriors więcej efektywności i regularności. – Czasami trener Kerr się na mnie wściekał, bo rezygnowałem z rzutu. Tak samo Kevin [Durant], czy Draymond [Green]. Dodają mi pewności siebie, dzięki temu możesz tylko się piąć w górę. Cieszę się, że w końcu ktoś we mnie uwierzył – mówi dalej wychowanek Duke.
– Znalazł się w tej drużynie z konkretnego powodu. Ma szansę pokazać na co go stać i osiągnąć swój cel – mówi Stephen Curry. – Nie może być pasywny, musi grać agresywnie. Musi robić to, po co został tu ściągnięty – dodaje. Od 14 marca w każdym kolejnym meczu Cook zdobywał dwucyfrowe wyniki punktowe. W zwycięstwie nad Phoenix Suns rzucił 28 punktów z 17 rzutów. Czyżby udało mu się w końcu zakotwiczyć?
Wybraliśmy 15 najlepszych produktów z wyprzedaży w oficjalnym sklepie Nike!
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET