Wtorkowe spotkanie Stelmetu we własnej hali przeciwko wicemistrzom Turcji – Besiktasowi Stambuł miało dać odpowiedź jak mocno drużynę zmienił Andrej Urlep i czy będzie ona walczyła do ostatniej kolejki o awans chociażby do FIBA Europe Cup.
Stelmet Enea BC Zielona Góra – Besiktas Stambuł 99:96
Rywalizacja rozpoczęła się od dobrej gry gospodarzy w ataku. Zielonogórzanie grali dużo pod kosz, szukali swoich okazji raczej bliżej obręczy i co najważniejsze trafiali. Jednak po drugiej stronie świetnie za trzy rzucali obwodowi strzelcy Besiktasu trafiając kilka trójek z rzędu przez co mimo wydawać by się mogło dobrego początku Stelmet przegrywał w połowie pierwszej kwarty. Wtedy to o czas poprosił trener Andrej Urlep, w czasie jego trwania zwrócił wyraźną uwagę na obronę. Mimo iż nie udzielił wielu merytorycznych uwag to pobudził swoich podopiecznych do jeszcze agresywniejszej gry w obronie. Mocny nacisk na piłkę, kontrolowanie swoich zawodników pozwoliły wybronić kilka akcji. Ładny przechwyt zaliczył w tym czasie np. Filip Matczak. Na przełomie pierwszej i drugiej kwarty Łukasz Koszarek i spółka mieli run aż 13-0 po którym prowadzili 28-20. Goście ze Stambułu nie pozwolili jednak na kolejne powiększenie przewagi. Od czternastej minuty spotkania mieliśmy grę kosz za kosz dzięki czemu przewaga oscylowała wokół poziomu 4-7 punktów. Gospodarze w pierwszej połowie zaliczyli zaledwie jedną stratę, co przy średniej 14 strat było wręcz wynikiem niemożliwym. Po dwóch kwartach polski zespół prowadził 49-44 i można było się zastanawiać czy utrzymają taki poziom gry przez drugą część, bo mimo rozgrywania wyraźnie najlepszej połowy w tym sezonie prowadzili zaledwie pięcioma punktami.
Na początku drugiej połowy dobrze po atakowanej stronie pokazał się center rywali – Palacios, który najpierw wymusił trzeci faul Vladimira Dragicevicia a następnie trafił rzut za trzy punkty. Po drugiej stronie na swoim koncie dobre akcje zapisał Jarosław Mokros zdobywając cztery punkty i dokładając do tego zbiórkę ofensywną. Świetna skuteczność zza łuku graczy ze Stambułu pozwoliła im wyjść na prowadzenie 65:64. Za trzy trafiali Strawberry (trzykrotnie) oraz Adams. Jednak po czasie dla trenera Urlepa mały run 5-0 po trójce Geceviciusa oraz przechwycie i punktach Markovicia zanotowali gospodarze. Na ostatnią część gry Zielonogórzanie wychodzili z jednym punktem przewagi. Początek ostatniej kwarty to zmiana stylu gry. Besiktas dorzucił punkty spod kosza natomiast Stelmet odpowiedział dwoma trójkami – Thomasa Kelatiego oraz Koszarka, z prawie dziesięciu metrów. Kilka ważnych zbiórek w tym dwie na atakowanej tablicy zaliczył nowy zawodnik gospodarzy – Marković. Na cztery minuty przed końcem spotkania przy prowadzeniu Polaków czterema punktami o czas poprosił trener gości. Po przerwie pięć punktów z rzędu trafił Adams wyprowadzając swój zespół na minimalne prowadzenie. W końcówce spotkania cuda na atakowanej tablicy wyczyniał Nikola Marković zbierając aż trzy piłki. Do tego heroiczne trójki trafiali Florence (z faulem) oraz Kelati. Besiktas w grze utrzymywał Boatright, który na minutę przed końcem trafił za trzy punkty. Do swojego rozgrywającego dołączył Diebler trafiając zza łuku na wprost kosza i czterdzieści sekund przed końcem meczu gospodarze prowadzili jednym punktem. Na szczęście dla Stelmetu po czasie dla Andreja Urlepa tym samym odpowiedział Zamojski. Besiktas do ostatnich sekund nie odpuszczał i próbował faulować gospodarzy aby zmniejszyć straty. Na szczęście cztery wolne wykorzystał James Florence do tego Marković trafił po bardzo dobrze rozpisanej akcji i mistrzowie Polski wygrali 99:96.
Autor: Kamil Kopciński