Death lineup to określenie, którego używamy, by wyróżnić najbardziej śmiercionośne ustawienie w NBA. W ostatnich latach bardzo często pojawiało się przy Golden State Warriors, teraz jednak swoją własną wersję – oczywiście small-ballową – stworzył Mike D’Antoni w Houston.
Zespół z Teksasu wygrywa mecz za meczem i prawie dwa miesiące od startu rozgrywek ma najlepszy bilans w lidze. Koszykarze Mike’a D’Antoniego bardzo dobrze poradzili sobie z wdrożeniem do systemu Chrisa Paula. Drużyna de facto buduje nową tożsamość, choć podstawy pozostały takie same – Houston Rockets mają rzucać za trzy i agresywnie atakować kosz. Wiąże się to z ograniczaniem gry na półdystansie i rezygnowaniem z trudnych rzutów z pomalowanego. Albo szukasz punktów spod obręczy, albo oddajesz piłkę na obwód.
Death lineup Rockets zaczyna się rzecz jasna od Jamesa Hardena i Chrisa Paula. Obok są Eric Gordon, Trevor Ariza i P.J. Tucker. To tzw. super small-ball. Tucker odgrywa tutaj kluczowe zadanie, bowiem jest tzw. fałszywym centrem. Potrafi rozciągnąć grę na dystans i w gruncie rzeczy jest piątym rzucającym za trzy. W ostatnich meczach ani Portland Trail Blazers, ani New Orleans Pelicans nie mieli pojęcia, jak sobie poradzić z tym ustawieniem Rockets i łącznie obie ekipy straciły w czwartych kwartach 35 punktów.
Rockets trafili 19/25 z gry we wspomnianych dwóch finałowych 12-tkach. Cała zasada polega na tym, by piątką graczy rozciągać parkiet, a CP3 i Hardenowi pozwolić pracować w izolacjach. Jeśli przejdą pierwszą linię obrony, otwiera się dla nich droga do posłania piłki do kolegi na obwodzie lub skończenia na obręczy. Pomalowane w takim scenariuszu jest całe otwarte, bo obrońcy nie mogą sobie pozwolić na odpuszczenie któregoś z graczy stojących na obwodzie. Jeśli tylko Harden lub Paul wykonają swoje zadanie, dla Rockets otwiera się nowe spektrum możliwości.
Harden na ten moment jest najlepszym graczem ligi w pojedynkach jeden na jeden zdobywając średnio 1,3 punktu na akcję. Jego kozioł, step-back i pierwszy krok ułatwiają mu albo penetrację, albo odskoczenie na dystans i potraktowanie rywala rzutem z dystansu. Problemy teoretycznie powinni zaczynać się w obronie, ale z tym Rockets poradzili sobie nieźle, ograniczając potencjalne szkody poprzez szybkie reakcje i natychmiastowe zamykanie pozycji. Poza tym Tucker swoją posturą potrafi zatrzymać nawet wyższych od siebie. Rockets stworzyli zabójczą kombinację.
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET