Boston Celtics pokonali Phoenix Suns 116:111 odnosząc jako pierwsza drużyna ligi 20. zwycięstwo w tym sezonie. Tym samym Celtowie umocnili się na pozycji lidera. Bostończycy muszą jednak być czujni, bowiem zaraz za nimi w tabeli plasują się zawodnicy Cleveland Cavaliers. Kawalerzy odnieśli właśnie 11. zwycięstwo z rzędu i wygląda na to, że nie zamierzają tak szybko skończyć. Małą zadyszkę złapali natomiast podopieczni Stana Van Gundy’ego, którzy przegrali drugie kolejne spotkanie spadając na 4. miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej. Ich pogromcami mimo małych problemów została młodzież 76ers. Słabość przeciwnika wykorzystali również Dallas Mavericks pokonując zupełnie rozbitych Los Angeles Clippers. Dla Ricka Carlisle było to 700. zwycięstwo w karierze. Nieco inaczej potoczyło się spotkanie pomiędzy New Orleans Pelicans, a Portland Trail Blazers, gdzie Pelikany pomimo braku Anthony’ego Davisa zdołali pokonać ekipę Terry’ego Stottsa. Z pozostałych pojedynków zwycięsko wychodzili Milwaukee Bucks, Denver Nuggets oraz Atlanta Hawks.
BOSTON CELTICS- PHOENIX SUNS 116:111
– Celtics już w pierwszej kwarcie zdobyli stosunkowo bezpieczną, 10 -punktową przewagę. Suns przez następne dwie kwarty kilkukrotnie próbowali odrobić stratę. Swój cel osiągnęli w połowie trzeciej ćwiartki. Niestety, Słońca nie nacieszyły się długo własną przewagą. Za sprawą celnych akcji Marcusa Morrisa, Jaysona Tatuma oraz Semi Ojeleye’a Cetlics zaliczyli run 11:2 i ponownie objęli prowadzenie.
– W czwartej kwarcie Celtowie dalej realizowali swój plan i już po 2 minutach czwartej kwarty oddalili się od Suns na dystans 17 punktów. Ambitna młodzież Słońc nie zamierzała się jednak tak łatwo poddać. Wspaniałą kontrofensywę przeprowadził fenomenalny tego wieczoru Devin Booker wspierany przez TJ Warrena oraz Mike’a Jamesa. Cały tercet zdobył podczas czwartej kwarty 24 z 32 punktów i doprowadził do tego, że na 2 minuty przed końcem po alley-oopie Chandlera obie drużyny dzieliły tylko dwa oczka.
– Na szczęście Celtom dowodził bezwzględny Kyrie Irving, który zaraz po celnej akcji Chandlera odpowiedział rywalom rzutem za trzy punkty. To właśnie jego akcja obudziła kolegów z letargu i co najważniejsze ostudziła trochę zapał rywali. Minutę później Uncle Drew dołożył kolejne dwa punkty, a w samej końcówce dzieła celnymi czterema osobistymi dokończył Marcus Smart. Suns pomimo świetnego powrotu i rewelacyjnej ostatniej odsłony nie zdołali odwrócić losów spotkania. Tym samym Boston jako pierwsza drużyna tego sezonu wygrała 20 spotkań.
– Gospodarzom udało się tym razem zatrzymać Devina Bookera. Przypomnijmy, że 24 marca tego roku zawodnik Suns zdobył przeciwko Celtom 70 punktów z czego 51 podczas drugiej połowy. Booker nie był może tak zabójczy jak ostatnio, ale mimo to rozegrał bardzo dobre spotkanie notując razem 38 oczek (16/29 FG), 4 zbiórki i 5 asyst. Po stronie Celics najlepiej spisali się wspomniany Kyrie Irving (19 punktów) oraz Al Horford (14 punktów), który wcielił się tej nocy w rolę mózgu drużyny. Środkowy świetnie odnajdował kolegów z drużyny, co zaowocowało zaliczeniem, aż 11 asyst.
[ot-video][/ot-video]
DALLAS MAVERICKS- LOS ANGELES CLIPPERS 108:82
– Mavericks zaczęli spotkanie od runu 8:0 i do końca meczu nie oddali prowadzenia. Osłabieni Clippers już na samym początku mieli problemy z dotrzymaniem kroku Mavs, lecz prawdziwe apogeum bezsilności nastąpiło w drugiej kwarcie, którą podopieczni Ricka Carlisle’a wygrali 35:21 ustalając do przerwy wynik 59:38.
– Po przerwie nic się nie zmieniło. Clippers dalej pudłowali rzuty (35 FG%, 27 3PT% w całym meczu), w odróżnieniu do Mavs, którzy bez żadnych kompleksów realizowali własny plan. Gospodarze trafili łącznie 16 z 35 rzutów zza łuku. Clippers w żaden sposób nie potrafili ich zatrzymać, a kolejne próby dotrzymania kroku kończyły się fiaskiem. I tak, kibice Mavericks mogli cieszyć się z szóstego zwycięstwa podczas obecnego sezonu.
– Dzisiejsza wygrana była również 700. triumfem w karierze Ricka Carlisle’a. Szkoleniowiec stał się 18. trenerem który dokonał tej sztuki. Wśród aktywnych trenerów więcej zwycięstw mają tylko Doc Rivers (812) oraz Gregg Popovich (1164).
– Największy wpływ na jubileuszowe zwycięstwo miał tercet weteranów Mavs- J.J. Barea (21 pkt, 8/12 FG, 10 asyst), Devin Harris (15 pkt) oraz oczywiście Dirk Nowitzki (16 punktów, 5/6 3PT).
[ot-video][/ot-video]
BROOKLYN NETS- ATLANTA HAWKS 102:114
– Obydwie ekipy podeszły do meczu w ogromnym osłabieniu spowodowanym plagą kontuzji. Po stronie gospodarzy nieobecni byli D’Angelo Russell oraz Jeremy Lina, z kolei wśród Jastrzębi zabrakło Johna Collinsa oraz Dewayne’a Dedmona.
– Pomimo absencji kluczowych zawodników byliśmy świadkami całkiem ciekawej rywalizacji na pozycji numer 1, gdzie dzielnie walczyli ze sobą Dennis Schroeder (24 punkty, 6 asyst) oraz Spencer Dinwiddie (15 punktów, 6 zbiórek, 9 asyst).
– Atlanta w zasadzie przez cały czas kontrolowała przebieg spotkania. Kryzys nastąpił na początku ostatniej odsłony kiedy to po lay-upie Jarretta Allena obie drużyny dzieliły tylko dwa punkty. Taki stan rzeczy zadziałał jednak na Jastrzębie bardzo otrzeźwiająco, dlatego Ci od razu ruszyli do ataku. Haws błyskawicznie ukarali Nets runem 18:3 ostatecznie zdobywając Barclays Center.
– Niespodziewanym bohaterem Hawks został Luke Babbit. Skrzydłowy w ciągu 21 minut gry zdobył 20 punktów (7/9 FG).
[ot-video][/ot-video]
CLEVELAND CAVALIERS- MEMPHIS GRIZZLIES 116:111
– Obydwie ekipy prezentowały dzisiaj naprawdę wysoką skuteczność rzutową. Cavaliers- 56 FG% i 46 3PT%, a Grizzlies 51 FG% oraz 56.5 3PT%.
– Początkowo wydawało się, że kontrolę nad meczem mają zawodnicy Memphis Grizzlies, którzy w pierwszej kwarcie wyszli nawet na 12- punktowe prowadzenie. Cavs zaliczyli jednak pod koniec tej ćwiartki run 12:4 zmniejszając stratę do 4 oczek
– Od tamtego czasu Cavaliers przejęli inicjatywę. Podopieczni Tyronna Lue na samym początku drugiej ćwiartki zniwelowali stratę do rywala i zaczęli budować własną przewagę. Dystans między drużynami był z każdą minutą coraz większy. Największa różnica miała miejsce w trzeciej kwarcie, gdzie Grizzlies i Cavs dzieliło, aż 19 punktów.
– Grizzlies od tamtego momentu wzięli się jednak za odrabianie strat. Świetną przy tym robotę wykonali najlepsi na boisku Marc Gasol oraz Tyreke Evans. Na 2 minuty przed końcem trójka Dillona Brooksa wyrównała wynik meczu. Zawodnicy Grizzlies byli niezwykle pobudzeni wierząc, że wygrana jest w zasięgu ich ręki. Ich plany pokrzyżował niejaki LeBron James, który zdobył ostatnie 8 punktów zespołu na co Miśki odpowiedziały tylko dwoma celnymi rzutami osobistymi.
– Dla Cavaliers to 11. zwycięstwo z rzędu, natomiast Grizzlies notują identyczną ilościowo serię tylko, że porażek. Cavs zdobywali w każdym meczu swojej passy minimum 100 punktów. Jeśli chodzi o długość tej serii Cavs brakuje jednego zwycięstwa do wyrównania rekordu klubu.
[ot-video][/ot-video]
PHILADELPHIA 76ERS- DETROIT PISTONS 108:103
– Spotkanie miało być szansą na rewanż ze strony Andre Drummonda. Na samym początku sezonu 76ers wygrali w Detroit, a świetne spotkanie rozegrał Joel Embiid zdobywając mimo trash talku bezpośredniego rywala 30 punktów. Środkowy Szóstek powiedział Drummondowi, że ten nie umie grać w obronie, na co zawodnik Tłoków odpowiedział mu tweetem- Widzimy się 2. grudnia. Center Pistons nie chciał rozmawiać przed meczem z dziennikarzami, lecz zdążył powiedzieć Fox Sport Detroit- Nie mogłem porozmawiać z gościem, który nie rozgrywa meczów back-to- back
– Z rywalizacji po raz kolejny zwycięsko wyszedł Joel Embiid, który znacząco przyczynił się do triumfu drużyny zdobywając 25 punktów i 10 zbiórek. Drummond z kolei zanotował linijkę na poziomie 14 punktów, 11 zbiórek 6 asyst i 5 przechwytów.
– Przez dwie pierwsze kwarty Szóstki nie dawały Pistons zbyt dużego pola do popisu, dzięki czemu podopieczni Bretta Browna przed przerwą osiągnęli 16- punktową przewagę.
– Los odwrócił się jednak w trzeciej kwarcie, gdzie nieskuteczność i brak skupienia młodzieży Philadelphii został wykorzystany przez czyhających na ich moment słabości Pistons. Tłoki cierpliwie i skutecznie pracowały po obu stronach boiska. Wreszcie, 49 sekund przed końcem kwarty stepbacka trafił pierwszoroczniak Luke Kennard wyrównując stan meczu. Mimo, że wisienkę na torcie postawił właśnie absolwent Duke to odrobienie strat było zasługą świetnie grającego Reggie Jacksona oraz Tobiasa Harrisa. Zdobyli oni w tej ćwiartce odpowiednio 12 i 13 punktów.
– Rozwiązanie całej sprawy nastąpiło w ostatniej odsłonie. Początkowo obie drużyny szły łeb w łeb, a przez większość czasu na prowadzeniu była ekipa Pistons. Małym podstępem posłużył się jednak Joel Embiid, który w ciągu minuty zmusił Andre Drummonda do popełnienia dwóch przewinień zamieniając je na punkty. Środkowy Tłoków na 2 minuty przed końcem z powodu sześciu fauli musiał opuścił boisko. Pistons pozbawieni swojego lidera nie byli w stanie nawiązać już równej walki z Sixers i odnieśli drugą przegraną z rzędu.
[ot-video][/ot-video]
MILWAUKEE BUCKS- SACRAMENTO KINGS 109:104
– Mimo małych zrywów Królów, Kozły od początku następnej kwarty konsekwentnie powiększały dystans pomiędzy sobą, a rywalami. W połowie trzeciej ćwiartki różnica wynosiła nawet 20 punktów, co wróżyło spokojną wygraną gospodarzy.
– Niestety, liczne straty, brak skupienia i słaba skuteczność spowodowały, że przewaga Bucks zaczęła drastycznie topnieć. I tak, za sprawą dobrej dyspozycji Buddy Hielda oraz Bogdana Bogdanovicia Kings zmniejszyli stratę do zaledwie 1 punktu. Do końca meczu pozostały niecałe 2 minuty, dlatego Kozły musiały znaleźć jak najszybszy sposób na zatrzymanie niezwykle agresywnych gości. Kings zbyt bardzo podnieceni zniwelowaniem przewagi stracili moc i spudłowali następne 2 rzuty, na które gospodarze odpowiedzieli czterema celnymi osobistymi. Goście nie dali rady już tego odrobić.
– Najlepszy na boisku był bez wątpienia Giannis Antetokounmpo. Grek zaaplikował rywalom 33 punkty (8/15 FG) dokładając do tego 13 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwyty. Zawodnik zdobył ponad połowę swojego dorobku punktowego z linii- 17, bijąc przy okazji prywatny rekord kariery oddanych rzutów osobistych (22). Na linii często stawali też pozostali zawodnicy. Podopieczni Jasona Kidda trafili łącznie 35 z 42 oddanych rzutów osobistych.
[ot-video][/ot-video]
DENVER NUGGETS- LOS ANGELES LAKERS 115:100
– W przerwie meczu pod kopułą hali zawisła koszulka z numerem 12, która należała do wieloletniego zawodnika Nuggets- Fata Levera, który na swoim koncie ma, aż 43 triple- double
– Obie drużyny naprzemiennie wymieniały się prowadzeniem. Raz 9- punktową przewagę mieli Nuggets, innym razem na 8 punktów oddalili się zawodnicy Lakers.
– Przełom nastąpił w czwartej kwarcie, kiedy po celnym lay-upie Brandona Ingrama na tablicy wyników pojawił się rezultat 100:100. Od tamtego momentu punkty zdobywali już tylko gospodarze, których prowadził niezawodny Will Barton. Zawodnik zdobył w końcówce spotkania 13 ze swoich 16 punktów, dzięki czemu Nuggets zaliczyli run 15:0 i odnieśli kolejne zwycięstwo w tym sezonie.
– Bryłki po raz kolejny poradziły sobie pomimo ogromnego osłabienia spowodowanego brakiem Nikolicia, Millsapa oraz Chandlera. Tym razem godne zastępstwo dla nich zapewnili Jamal Murray autor 27 punktów oraz Will Barton. Obydwaj Panowie odegrali kluczową rolę w kluczowym momencie spotkania. Po stronie Jeziorowców najlepiej spisał się Brandon Ingram, zdobywca 20 oczek.
[ot-video][/ot-video]
PORTLAND TRAIL BLAZERS- NEW ORLEANS PELICANS 116:123
– No Davis, no problem. Pomimo urazu środkowego Pelicans potrafili przeciwstawić się warunkom stawianym przez gospodarzy. Największa w tym zasługa rewelacyjnego tego wieczoru DeMarcusa Cousinsa, który całkowicie zdominował pomalowane rywali notując 38 punktów i 8 zbiórek.
– Anthony’ego Davisa zastąpił w pierwszej piątce… Dante Cunningham. Początkowo wydawało się to absurdalnym pomysłem, zwłaszcza patrząc na ewentualną odpowiedź Blazers. Cunningham rozegrał jednak bardzo dobre spotkanie ocierając się o double- double (8 punktów, 12 zbiórek) i kilkukrotnie wyciągając na obwód podkoszowych gospodarzy.
– Do przerwy Pelicans prowadziło trzema punktami. Przełom nastąpił w trzeciej kwarcie, podczas której ofensywa Pelikanów zdobyła, aż 38 punktów nie dając najmniejszych szans obrońcom rywali. Blazers mimo najszczerszych prób nie zdołali odrobić już 16- punktowej przewagi i tym samym musieli uznać wyższość rywali.
– Blazers podczas obecnych rozgrywek notują na własnej hali bilans 7-6– Tak, musimy być lepsi- powiedział po meczu Terry Stotts– Jeśli chcemy być takim zespołem jakim marzymy, żeby być to musimy grać lepiej u siebie, bez wątpienia- dodał szkoleniowiec.
[ot-video][/ot-video]