Nie ma co owijać w bawełnę – Polacy zagrali fatalny mecz, w drugiej kwarcie oczy bolały, a zęby same zgrzytały od patrzenia na grę biało – czerwonych, potem było tylko minimalnie lepiej. Ciężko też się spodziewać, że oceny dla naszych reprezentantów od 1 do 10 będą wysokie…
Litwa – Polska 75:55 (13:17, 25:8, 18:14, 19:16)
Łukasz Koszarek – 6 – jeden z dwóch jasnych punktów reprezentacji Polski. Trafił kilka naprawdę trudnych rzutów, bardzo pozytywnie wypadł w obronie, gdzie był aktywny (3 przechwyty). Grał przy tym zespołowo, może szkoda, że wobec kompromitacji zespołu na dystansie nie próbował tych rzutów częściej samemu (2/2, reszta drużyny żenujące 1/21…).
Kamil Łączyński – 3 – przypominał niestety bardziej siebie samego z pierwszej niż ze świetnej drugiej połowy w meczu z Węgrami. Starał się uruchamiać kolegów, ale za dużo było w tym ryzykownych podań, jak zupełnie niepotrzebne za plecami na obwodzie lub strata w podkoszowym tłoku.
Przemysław Zamojski – 2 – co tu dużo mówić, to był fatalny dzień Przemka. Dwukrotnie niesłusznie odgwizdano mu faul, ale jego nieskuteczności z dystansu (0/5) oraz irytujących, niewymuszonych, bardzo prostych nieraz strat – aż 4 w meczu – nic nie tłumaczy.
Karol Gruszecki – 3 –ładnie wymusił dwa faule przy rzucie i to byłoby na tyle. Starał się w obronie, ale zbyt często Litwini mieli wolne pozycje do rzutów za trzy, by móc pochwalić funkcjonowanie strefy, miał bardzo prostą stratę, z której Litwini zdobyli darmowe punkty.
Filip Matczak – 3 –ciężko go oceniać za trzy minuty, zebrał piłkę, był w tym czasie ukryty, nie wychodził do piłki, nie pokazał swojej przebojowości, choć wynik był już rozstrzygnięty.
Mateusz Ponitka – 3 – nie pamiętam, kiedy widziałem w jego wykonaniu mecz, w którym pokazałby tak mało energii. Kompletnie niewidoczny, odpalił dwa rzuty z dystansu, które nie były dobrą decyzją, nie atakował kosza, najlepsze co dał to 4 zbiórki. Niestety nie był liderem w tym trudnym meczu.
Michał Sokołowski – 5 – starał się, jak to on, ale nie zagrał świetnie jak czwartej kwarcie meczu z Węgrami. Na plus na pewno trzeba policzyć mu 4/4 z rzutów wolnych, choć trafiał gdy mecz był już rozstrzygnięty. No i czemu uznał, że biegnącemu w kontrze Kuligowi powinien narzucić alley – oopa? Największy wygrany meczów eliminacyjnych.
Aaron Cel – 3 –walczył o zbiórki i ten element trzeba mu policzyć na plus. Lepiej wypadł w obronie niż w meczu z Węgrami, szczególnie dobrze wyglądał w pierwszej kwarcie. Znów jednak pudłował z dystansu i nie pomagał zespołowi w ataku.
Tomasz Gielo – 2 – niestety, bardzo słaby występ Tomka. Znów oddał rzut z nieprzygotowanej pozycji, potem grał bardzo elektrycznie, zupełnie nie przypominał siebie z Badalony, również w obronie nie pokazał swoich umiejętności, nie pomógł też na deskach.
Damian Kulig – 3 – szybko wpadł w kłopoty z faulami, a będąc na boisku, poza ładnym podaniem w kontrze i ponownie bardzo fajną walką o zbiórki nie pomagał. Na potęgę pudłował rzuty za trzy, również z dobrych pozycji, brakowało wykończenia pod koszem.
Przemysław Karnowski – 4 – jego pierwsze wejście było znakomite. W każdej akcji agresywnie grał na bloku, punktował na mniejszych Litwinach, zbierał piłki. Za wejście w drugiej połowie dostałby jednak 1. Nie nadążał w obronie, wymuszał rzuty, nie pokazał ani jednego podania, z których słynie, grał egoistycznie w ataku i leniwie w obronie.
Jakub Wojciechowski – 6 – zachowując odpowiednie proporcje – dał nam namiastkę Gortata w kadrze. Rolował pod kosz, zbierał piłki, świetnie pomagał w obronie w pomalowanym, zaliczył dwie ładne dobitki. Pospieszył się z kilkoma rzutami, ale pokazał, że jest dla niego miejsce w kadrze i warto na niego stawiać.
Autor: Marcin Śledziński