Świetne występy dwójki Joel Embiid – Ben Simmons poprowadziły Filadelfię 76ers do pierwszego zwycięstwa w sezonie. Osłabieni brakiem Dennisa Schrodera Atlanta Hawks nie mieli większych szans w starciu z Miami Heat. Swój pierwszy mecz w sezonie przegrali koszykarze Houston Rockts, a ich katami okazali się zawodnicy Memphis Grizzlies. Golden State Warriors bez problemów zwyciężyli na wyjeździe z Dallas Mavericks (Stephen Curry 29 punktów, 8 asyst). Kolejny świetny mecz rozegrał Giannis Antetokounmpo (32 punkty, 14 zbiórek, 6 asyst), prowadząc swój zespół do kolejnego W – tym razem nad Charlotte Hornets. Dobrze zagrana ostatnia kwarta wystarczyła San Antonio Spurs do odniesienia triumfu nad Toronto Raptors. Trzeci mecz z rzędu wygrali Washington Wizards, którzy w tym sezonie jeszcze nie przegrali, tym razem ogrywając Denver Nuggets 109:104. W ostatnim meczu minionej nocy Phoenix Suns odnieśli pierwsze zwycięstwo w sezonie, ogrywając Sacramento Kings 117:115.
DETROIT PISTONS – PHILADELPHIA 76ERS 86:97
Jeżeli w Filadelfii ma w końcu zacząć być różowo, ten mecz może być tego początkiem. Szóstki szybko osiągnęły wyraźne prowadzenie – w jednej chwili ich przewaga sięgała aż 21 oczek. Sytuacja zaczęła nieco przypominać przegrany mecz z Boston Celtics, ale tym razem 76ers wykazali się większą dojrzałością, dowożąc prowadzenie do końcowej syreny. Nie mieli łatwego zadania – Pistons naciskali, momentami dochodzili rywali na dystans jednego posiadania. Ostatecznie jednak ich starania spełzły na niczym.
Do pierwszego zwycięstwa Szóstki poprowadziło dwóch zawodników: Joel Embiid (30 punktów, 9 zbiórek) oraz Ben Simmons (21 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst) – obaj przerastali swoich dzisiejszych przeciwników o klasę. Pierwszy przez całe spotkanie miał za nic obecność w pomalowanym jednego z najbardziej dominujących centrów w lidze i kompletnie zdominował strefę podkoszową. Drugi, zaliczając swoje pierwsze triple-double w zawodowej karierze, dał wyraźny znak, że porównywanie go z LeBronem Jamesem jest jak najbardziej trafne. Po drugiej stronie parkietu na wyróżnienie zasłużył jedynie Andre Drummond (14 punktów i 14 zbiórek).
Martwić może za to dotychczasowa postawa Markelle Fultza, który wyraźnie ma problem z aklimatyzacją w nowym środowisku i nie gra na miarę swoich możliwości. Nie inaczej było dzisiaj, numer jeden tegorocznego draftu rzucił zaledwie 2 punkty, do których dołożył 2 zbiórki, 3 asysty oraz 3 straty. Pozostaje mieć nadzieję, że to pokłosia niedawnej kontuzji ramienia i gwiazda pochodzącego z Maryland zawodnika szybko rozbłyśnie pełnym blaskiem. Na razie nie wygląda to obiecująco, ale pozostaje wierzyć, że początki z reguły bywają trudne.
Szansa dla rehabilitacji dla Pistons już w najbliższą środę kiedy to podejmą oni zespół Minnesoty Timberwolves. Z kolei 76ers, również we wtorek, będą próbowali wygrać we własnej hali z zawsze groźnymi Houston Rockets.
HOUSTON ROCKETS – MEMPHIS GRIZZLIES 90:98
Pojedynek dwóch różnych stylów i filozofii koszykarskich. Z jednej strony ofensywna myśl Mike’a D’Antoniego, z drugiej defensywna Davida Fizdale’a. Górą, mimo przedmeczowych spekulacji, okazała się ta druga. Grizzlies skutecznie narzucili swój wolny styl gry i to dało im zwycięstwo. Rockets rzucili w drugiej połowie zaledwie 33 oczka – wszystko dzięki bardzo dobrej defensywie rywali oraz własnej nieporadności.
Rakiety dobrze weszły w mecz, starali się grać szybko, wykorzystywać swoje atuty, trafiać zza łuku. Grizzlies nie mogli znaleźć na to odpowiedzi. Udało im się co prawda momentami zbliżyć się z wynikiem do gospodarzy, ale za każdym razem Rockets odpowiadali kilkoma trafieniami z rzędu. Dobrze w roli startera sprawdzał się zastępujący Chrisa Paula w wyjściowym składzie Eric Gordon (27 punktów, 7 asyst, 4 zbiórki). Wszystko układało się po myśli D’Antoniego… Do czasu.
Po zmianie stron Rockets stracili swój wigor oraz pomysł na grę. Apogeum tego kryzysu przypadło na szóstą minutę ostatniej kwarty, kiedy to Grizzlies w mgnieniu oka odrobili 10 punktową stratę, a następnie wyszli na pierwsze od otwierającej ćwiartki prowadzenie. Gospodarzom wyraźnie zabrakło obecności na parkiecie CP3, który w trudnych momentach wziąłby ciężar rozgrywania na siebie – James Harden (22 punkty, 8 asyst, 5 zbiórek) został w kluczowej akcji zablokowany przez Marca Gasola (25/5/2).
Oprócz wspomnianego wyżej Gasola na wyróżnienie w ekipie Fizdale’a zasługują: trafiający kluczowe rzuty Mike Conley (17 punktów, 4 asysty, 3 zbiórki), Mario Chalmers (11 punktów, 4 asysty) oraz James Ennis III (14 punktów, 11 zbiórek). Następne swoje spotkania obie ekipy rozegrają na wyjeździe we wtorek – Grizzlies pojadą do Dallas na mecz z tamtejszymi Mavericks, Rockets z kolei zagrają z Filadelfią 76ers.
https://www.youtube.com/watch?v=Sh3ABsIr7pY
SAN ANTONIO SPURS – TORONTO RAPTORS 101:97
https://www.youtube.com/watch?v=ykZhw1CUAgk
DENVER NUGGETS – WASHINGTON WIZARDS 104:109
[ot-video][/ot-video]
MIAMI HEAT – ATLANTA HAWKS 104:93
https://www.youtube.com/watch?v=x1EFEw6TQ9M
MILWAUKEE BUCKS – CHARLOTTE HORNETS 103:94
https://www.youtube.com/watch?v=h_crzM0Z3sM
DALLAS MAVERICKS – GOLDEN STATE WARRIORS 103:133
https://www.youtube.com/watch?v=OczalXc42i8
PHOENIX SUNS – SACRAMENTO KINGS 117:115
[ot-video][/ot-video]
[social title=”Obserwuj autora” subtitle=”” link=”https://twitter.com/DominikKoldziej” icon=”fa-twitter”]
[social title=”Obserwuj PROBASKET” subtitle=”” link=”https://twitter.com/probasketpl” icon=”fa-twitter”]