Już trzecia „setka” pękła w Polskiej Lidze Koszykówki. Po Stelmecie BC Zielona Góra i PGE Turowie Zgorzelec o taką zdobycz pokusili się zawodnicy Kinga Szczecin. „Wilki Morskie” pokonały we własnej hali AZS Koszalin 100:77.
King Szczecin – AZS Koszalin 100:77 (statystyki)
Pierwsze minuty tego pojedynku pokazały, że pewniej na parkiecie czują się gospodarze. Darrell Harris i Mateusz Bartosz bez większych problemów punktowali z pola trzech sekund. Swoje zza łuku dołożyli także Paweł Kikowski oraz Sebastian Kowalczyk. Koszalinianie nie potrafili zorganizować się w defensywie – zostawiali rywalom zbyt duże pole do popisów. Przy stanie 10:21 trener akademików Dariusz Szczubiał wziął przerwę na żądanie, aby nieco uspokoić grę. Na parkiecie pojawił się powracający do Koszalina po dwóch latach przerwy Qyntel Woods. Dało się jednak zauważyć, że był z drużyną zaledwie przez kilka dni. Minie jeszcze trochę czasu zanim zastąpi najlepszego statystycznie zawodnika AZS-u – Melsahna Basabe – który rozstał się z zespołem. „Wilki Morskie” nie miały takich rozterek i konsekwentnie szły po swoje. Po 10 minutach prowadziły już 29:16.
Dobre dzielenie się piłką i szukanie kolegów na otwartych pozycjach – tak w skrócie można opisać taktykę Kinga na to spotkanie. W roli asystenta bardzo często występował Paweł Kikowski. Po stronie akademików solidnie prezentował się litewski skrzydłowy Laimonas Chatkevicius. Ożywił się także kapitan gości Jakub Dłoniak. Kibice gromadzeni w hali Arena Szczecin oglądali dużo koszykówki „na tak”, gdzie króluje ofensywa kosztem obrony. Koszalinianom udało się zniwelować straty do 7 punktów, ale potem znowu do głosu doszli gospodarze. Grę zdominowali Darrell Harris oraz Jimmy Gavin, który popisał się nawet efektownym wsadem w kontrze. Szczecinianie byli nie do zatrzymania również na zbiórkach – do przerwy zgarnęli 20 piłek, przy tylko 9 AZS-u. Akademicy ciągle zawodzili w defensywie, dlatego nie było mowy o dogonieniu rywali – przegrywali 39:54.
W trzeciej kwarcie powtórzył się scenariusz z początku meczu – nie do zatrzymania pod koszem był amerykański środkowy z polskim paszportem. Szkoleniowiec Kinga szybko zdjął go jednak z parkietu, bo złapał cztery faule. Po dwóch kolejnych udanych akcjach koszalinian Mindaugas Budzinauskas przywołał do siebie wszystkich zawodników. Gospodarze jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wytracili cały impet i patrzyli jak akademicy się zbliżają. Pod ich koszem szalał rozgrywający Diante Baldwin. Goście zatrzymali się jednak na 8 punktach straty, więcej nie byli w stanie osiągnąć. Po chwilowej zadyszce „Wilki Morskie” odzyskały inicjatywę i pewnie zmierzały do końca tej partii. Przed ostatnią odsłoną wygrywały 76:62.
AZS ciągle pozostawał w grze, a przynajmniej tak to wyglądało na początku. Goście dobre rozpoczęli decydującą kwartę, ale sam atak to było zdecydowanie zbyt mało do nawiązania równorzędnej walki. Pod nieobecność Harrisa pod koszem uwijał się Andrei Diesiatnikow. W dobrej dyspozycji pozostawał Paweł Kikowski. Zespół ze Szczecina robił dokładnie to, co w poprzednich kwartach – konsekwentnie kroczył po wygraną. Przewaga gospodarzy jeszcze rosła, a licznik ostatecznie zatrzymał się na wyniku 100:77 dla Kinga Szczecin.
Autor: Krzysztof Kurasiewicz
Fot. Adrianna Antas