Sezon NBA rusza już we wtorek 17 października. Zanim się jednak rozpocznie, my przyjrzymy się wszystkim drużynom – jakich zmian dokonali, o co będą walczyć i czego można po nich oczekiwać. Jedną z ciekawszych ekip są na pewno Miami Heat, którzy w drugiej połowie zeszłego sezonu byli prawdziwą sensacją ligi. Jak będzie podczas tegorocznych rozgrywek? Czy Żary ponownie zawitają w play-offach?
Miami Heat
Przyszło 6, odeszło 4 zawodników
Zostali: Goran Dragic, Wayne Ellington, Udonis Haslem, James Johnson, Tyler Johnson, Josh Richardson, Dion Waiters, Hassan Whiteside, Justise Winslow, Rodney McGruder(niegwarantowany), Okaro White(niegwarantowany)
Przyszli: Bam Adebayo (debiutant), A.J. Hammons (Mavericks), Jordan Mickey (Celtics), Kelly Olynyk (Celtics), Derrick Walton (debiutant), Matt Williams (debiutant)
Odeszli: Luke Babbitt (Hawks), Chris Bosh, Josh McRoberts (Mavericks), Willie Reed (Clippers)
Sezon 2016/17: 41 zwycięstw i 41 porażek. 9. miejsce w Konferencji Wschodniej
Opuszczenie Miami przez Dwyane’a Wade’a było dla fanów Heat chyba najboleśniejszym ciosem w historii całej organizacji. Flash był ikoną klubu oraz przede wszystkim ulubieńcem kibiców. To właśnie on doprowadził Miami do pierwszego mistrzostwa ogólnie zdobywając ich w sumie trzy. Odejście Wade’a i zastąpienie go mizernym oraz wyśmiewanym przez wszystkich Dionem Waitersem zwiastowało na Florydzie gruntowną przebudowę. Cały zarząd klubu, a w szczególności Pat Riley zostali zmieszani z błotem.
Heat od początku sezonu konsekwentnie realizowali przypisaną im rolę drużyny szorującej ligowe dno. Nic więc dziwnego, że jeszcze pod koniec grudnia Pat Riley oświadczył – Mamy do czynienia ze słowem, którego nienawidzisz w życiu, musimy się odbudować, ale zrobimy to bardzo szybko. Nie chcę błąkać się przez najbliższe trzy, cztery lata sprzedając ludziom w Miami tę samą piosenkę. Mamy naprawdę wspaniałych fanów, którzy niestety są sfrustrowani. Przez ostatnie 10 lat byli przyzwyczajeni do sukcesów, więc obecnie wszyscy jesteśmy dosyć trafieni. Myślę, że można to zmienić, ale musimy zrobić to szybko.
Prezydent klubu słowa dotrzymał. Cały proces trwał tak tyle ile obiecał- nie trzy, cztery lata, a w zasadzie…dwa tygodnie, bowiem od 13 stycznia Heat weszli na naprawdę wysokie obroty stając się jedną z najgorętszych ekip ligi. Efektywny system prowadzony przez niesamowitego Gorana Dragicia oraz krwiożerczego Diona Waitersa nie dawał najmniejszych szans nawet największym gigantom ligi. Żarom ulegali m.in. Warriors, Cavaliers(3 razy!), Rockets, Raptors czy Wizards (2 razy). W konsekwencji Heat wygrali 30 z 41 meczów, lecz ostatecznie nie udało im się awansować do fazy play-offs. Władze klubu nie zamierzały składać jednak broni. Prawdziwa walka miała być dopiero przed nimi.
Kluczowe zmiany
Heat kilkukrotnie pojawiali się w rynkowych spekulacjach. Na celowniku Żarów znajdował się przede wszystkim Gordon Hayward kuszony również ofertami z Utah czy Bostonu. Pod uwagę brano także kandydaturę Blake’a Griffina oraz Paula Millsapa, jednak żaden z wymienionych zawodników nie zdecydował się przeprowadzić na słoneczną Florydę. W związku z tym władze klubu postanowiły nie dokonywać żadnych gruntownych zmian utrzymując tzw. status quo. Zamiast transferów zdecydowano się hojnie przedłużyć kontrakty dotychczasowych filarów zespołu ( Dion Waiters, James Johnson, Josh Richardson– łącznie 149 mln $). Zawodnicy, którzy wzmocnili tego lata szeregi klubu to prospekci wybrani podczas draftu oraz gracze mający uzupełnić braki kadrowe. Zdecydowanie najgłośniejszym nabytkiem Żarów jest Kelly Olynyk. Kiedy Boston zrezygnował z usług absolwenta Gonzagi, aby zrobić miejsce dla Gordona Haywarda Heat nie zamierzali zwlekać i zaproponowali mu czteroletni kontrakt o wartości 50 mln $. Olynyk do tej pory pokazał się na parkietach NBA jako bardzo solidny środkowy z niezłym rzutem zarówno zza łuku jak i półdystansu. Podczas poprzednich rozgrywek pokazał, że w ataku może funkcjonować jako stretch-four. Zawodnik jest także niezłym podającym. W 75 meczach poprzedniego sezonu notował 9 punktów, 4,8 zbiórki i trafiał 51,2 FG% oraz 35,4 3PT%. Wszechstronność Kanadyjczyka świetnie wpasowuje się w system Erika Spoelstry umożliwiając mu bardzo ciekawy wachlarz zagrań.
Wsparcie dla Whiteside’a
Drugim ciekawym wzmocnieniem Żarów jest Bam Adebayo. Podczas gdy tegoroczny draft obfitował w wiele ciekawych zawodników obwodowych Heat zdecydowali się postawić na najlepszego gracza podkoszowego tej klasy wybierając go z 14. numerem.
Absolwent Kentucky posiada niewiarygodny ciąg na kosz rywali, gdzie większość akcji stara się zakończyć widowiskowo najczęściej wsadem. Świetnie uaktywnia się podczas kontr, do których rusza zaraz po przejęciu piłki. Sprytnie wykorzystuje też wszelkie podania lobem. Dzięki atletyzmie oraz interesującym warunkom fizycznym ( do tej pory bazował głównie na sile, ale posiada również spory zasięg ramion – ok. 221cm) bez najmniejszych skrupułów potraf zdominować obrońcę. Co najważniejsze dla Heat ich nowy nabytek radzi sobie z bronieniem czwórek i ustawień typu small ball. Nie bez powodu energiczny 20- latek jest porównywany do Shawna Kempa czy Dwighta Howarda.
Niestety Adebayo jak każdy zawodnik ma również swoje wady. Przede wszystkim nie odnajduje się w pick&rollach (zarówno w defensywie jak i ataku), często daje się ogrywać pod własnym koszem, gdzie niekiedy wykazuje absolutny brak zaangażowania. Podkoszowy bardzo wolno podejmuje decyzje oraz jest ograniczony jako podający. Sporo do życzenia pozostawia też broniona tablica, ale zawodnik ma spory potencjał by ten element poprawić. Podsumowując im Adebayo jest bliżej kosza tym jest bardziej efektywny.
20-letni środkowy miał do tej pory okazję zaprezentować się w całej okazałości jedynie podczas tegorocznej Ligi Letniej w Las Vegas i Orlando, gdzie zebrał bardzo dobre recenzje. W siedmiu meczach notował średnio 16.7 punktu, 8.4 zbiórki, 1.3 przechwytu oraz 1.4 bloku. Jeśli chodzi mecze przedsezonowe już tak kolorowo nie jest. Adebayo spędza na boisku średnio niecałe 7 minut. Do tej pory udało mu się trafić tylko jeden z dziesięciu rzutów z gry. Pamiętajmy jednak, że tak naprawdę ocenić go będzie można dopiero za jakiś czas. Na razie 20- latek wydaje się być kolejnym po Tylerze Johnsonie, Joshu Richardsonie a także Kelly Olynyku motorem napędowym ławki rezerwowych, która wygląda jeszcze groźniej niż rok temu. Miejmy nadzieję, że Erik Spoelstra umożliwi mu zaprezentowanie tego, co potrafi.
Lojalność- czy to się opłaca?
Jak już wspomniano Heat po nieudanych próbach przechwycenia Haywarda oraz Griffina postanowili zatrzymać ubiegłoroczny trzon. Mowa tutaj o Jamesie Johnsonie oraz Dionie Waitersie, zdecydowanie największych niespodziankach zeszłego sezonu. Przed początkiem sezonu 2016/17 nikt nie powiedziałby, że będą filarami ekipy bijącej Warriors czy Cavaliers. Świadczyły o tym chociażby ich niskie wynagrodzenia. Dobra dyspozycja ma jednak swoje dobre i złe strony, ponieważ znacząco podbiła wartość obydwóch zawodników. Jeśli Miami chcą na nich liczyć w przyszłym sezonie muszą niestety płacić. I tak zarobki obydwóch panów uległy diametralnej zmianie. James Johnson z 4 mln $ wszedł na poziom 15 mln$ za sezon, a Dion Waiters 2.9 do 11 mln$ za sezon. To jednak nie koniec wynagrodzeń lojalnościowych, bowiem władze klubu przedłużyły również kontrakt z Joshem Richardsonem ( 4 lata warte 42 mln$). Do tego dochodzi jeszcze wspomniana umowa Olynyka (4 lata warte 50 mln$) oraz drastycznie wzrastające zobowiązania wobec Tylera Johnsona, któremu Żary będą musiały zapłacić przez najbliższe dwa lata odpowiednio 18.8 i 19.6 mln $.
Pat Riley od zawsze walczył o najwyższe cele. Nie bez powodu więc od czasu odejścia LeBrona stara się ściągnąć do zespołu kolejną gwiazdę. Choć Brylantowy Pat nie posiada sentymentów do żadnego zawodnika ( przykładem jest chociażby Wade) jego talent menadżerski jest niepodważalny. Niezależnie od roli w klubie, generalny menadżer Miami nieraz potrafił zaskoczyć całą ligę tworząc genialny zespół w krótkim czasie. W końcu to właśnie on ściągnął na Florydę Shaqa O’Neala czy stworzył Wielką Trójkę.
Plany Rileya mogą zostać niestety pokrzyżowane przez niego samego czyt. lojalność wyrażona hojnością kontraktów nie daje niestety dobrej prognozy na przyszłość. Aby ściągnąć gwiazdy potrzeba pieniędzy, a Żary mają obecnie czwarty najbardziej obciążony budżet w lidze (do zapłaty przeszło 126 mln$), który za rok będzie wyglądał jeszcze gorzej (przeszło 8 milionów $ więcej). Jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji wydaje się być transfer, choć pamiętajmy że Pat Riley już nie raz potrafił zaskoczyć koszykarski świat prostym zagraniem.
Prognoza PROBASKET
Przed drużyną Erika Spoelstry prawdziwy sprawdzian. Żary muszą udowodnić, że dyspozycja z początku tego roku nie była przypadkiem. Walka o najwyższe cele może okazać się trudna, ponieważ niektóre ekipy takie jak np. 76ers dokonały poważnych wzmocnień, nie wspominając już o zeszłorocznych gigantach- Celtics oraz Cavaliers. Mimo to powinniśmy zobaczyć Heat wśród premiowanych do fazy play-offs zespołów.
Czego możemy spodziewać się po Heat w przyszlym sezonie?
- Bez problemu awansują do play-offs, ale nic więcej (49%, 166 Votes)
- Możliwe, że powalczą o play-offs (25%, 83 Votes)
- Sprawią niespodziankę i ponownie utrą nosa najlepszym (22%, 73 Votes)
- Jedna niespodzianka juz była. Miami ponownie poza premiowaną ósemką (4%, 14 Votes)
- Trudno powiedzieć (1%, 2 Votes)
Total Voters: 338
Zapowiedź sezonu NBA 2017/2018: Philadelphia 76ers – wiele zagadek do rozwiązania