I tak razem z weekendem dobiegły końca również zmagania 1/8 Mistrzostw Europy. Tym samym poznaliśmy osiem najlepszych drużyn tegorocznej imprezy. Przed nami pojedynki ćwierćfinałowe, które rozpoczną się już we wtorek.
Łotwa- Czarnogóra 100-68
Najwięcej dla Łotwy: Timma- 21 punktów(6 asyst, 7/11 FG, 4/4 3PT), Porzingis- 19 punktów (6 zbiórek), Strelnieks- 12 punktów (7 asyst, 5/5 FG)
Najwięcej dla Czarnogóry: Dubljević- 21 punktów (7/10 FG), Vucević- 16 punktów (9 zbiórek)
Reprezentanci Łotwy podczas pierwszych minut wydawali się badać przeciwka. Później przeszli już do porządku dziennego kończąc pierwszą kwartę dwunastoma punktami przewagi. Mimo szczerych chęci Czarnogórcy nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonego przeciwnika, który nie dość że uparcie to jeszcze bardzo celnie dziurawił ich siatkę. Kristaps Porzingis bez problemu trafiał rzuty z czystych bardzo precyzyjnie wypracowanych pozycji. Pozostali zawodnicy biorąc przykład ze swojego lidera konsekwentnie realizowali założenia taktyczne. Po stronie przeciwnika jak zawsze grę próbowali ciągnąć Nikola Vucević oraz Bojan Dubljević. Niestety system uparty na umiejętnościach dwóch podkoszowych to za mało dla ekipy Kristapsa Porzingisa. W dodatku, gdy kuleje Twoja obrona. Ostatecznie Łotwa wygrała każdą kwartę z czego pierwszą oraz trzecią odpowiednio różnicą 12 i 14 punktów.
Jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości co do poziomu Łotyszów to spotkanie przeciwko Czarnogórcom wyjaśniło zdaje się wszystko. Przy okazji podopieczni Ainarsa Bagatskisa potwierdzili, że zespół owszem opiera się na Kristapsie Porzingisie, ale w żaden sposób nie jest od niego uzależniony. Dobrym tego przykładem był chociażby 25- letni Janis Timma- autor 21 punktów (7/11 z gry, 4/4 za 3pkt), 5 zbiórek i 6 zbiórek. Warto również wspomnieć o niespotykanej skuteczności Łotyszów, którzy trafili podczas tego spotkania, aż 59.3 % rzutów z gry i równe 60% za trzy. Mecz przeciwko Włochom może być prawdziwym pokazem umiejętności strzeleckich na światowym poziomie.
Serbia- Węgry 86-78
Najwięcej dla Serbii: Kuzmić- 17 punktów (10 zbiórek, 7/10 FG), Bogdanović- 17 punktów (6 asyst, 5/6 FG), Marjanović- 14 punktów (6 zbiórek), Macvan- 14 punktów
Najwięcej dla Węgier: Perl- 22 punkty (7 zbiórek, 7/12 FG), Ferencz- 15 punktów, Vojvoda- 11 punktów
Nie taki diabeł straszny jak go malują. Serbowie mimo osłabienia przyjechali na tegoroczny turniej po medal. Prowadzeni przez Bogdanovicia i Marjanovicia bez problemu zajęli pierwsze miejsce w grupie. Mecz przeciwko Węgrom określano jako jeden z najbardziej jednostronnych pojedynków 1/8, a tymczasem Madziarzy pokazali, że wytrwała realizacja założeń trenera oraz nieustępliwość popłaca. Serbowie zaczęli co prawda mecz od runu 16-3, jednak przez następne trzy minuty to Węgrzy przejęli inicjatywę w meczu topiąc przewagę przeciwnika do zaledwie 4 punktów (16-12). Bogdanović zdołał obudzić uśpionych kolegów i po raz kolejny zbudował bezpieczny dystans. W drugiej kwarcie uparci Węgrzy tak długo męczyli Serbów, aż Ci uznali ich wyższość. Na szczęście nieznaczną, co nie miało wielkiego wpływu na wynik (Węgrzy wygrali ćwiartkę jednym punktem). Takie wzajemne kłucie trwało w zasadzie przez całe spotkanie. Węgrom kilkukrotnie udawało się zbliżyć do różnicy dwóch koszy, lecz za każdym Seria odżywała wracając na właściwe tory. Ostatecznie zawodnicy Aleksandra Djordjevicia w końcówce meczu załatwili całą sprawę runem 9-0. Po stronie Węgrów najbardziej błyszczał 22- letni Zoltan Perl, który zaaplikował przeciwnikowi, aż 22 punkty dokładając do tego 7 zbiórek. Zawiódł za to kapitan zespołu Adam Hanga. Węgierski obrońca nie trafił żadnego z siedmiu rzutów z gry. Wśród zwycięzców na uwagę zasługuje Ognjen Kuzmić. Środkowy zaliczył solidne double-double z 17 punktami i 10 zbiórkami na koncie.
Hiszpania- Turcja 73-56
Najwięcej dla Hiszpanii: Rubio- 15 punktów, P. Gasol- 11 punktów (7 zbiórek), Rodriguez- 11 punktów ( 9 asyst)
Najwięcej dla Turcji: Korkmaz- 20 punktów, Mahmutoglu- 10 punktów
Początkowo mecz zapowiadał ich kolejne łatwe zwycięstwo. La Roja dzięki dobrej dyspozycji „starej gwardii”, głównie braci Gasol forsowali zasieki obronne przeciwnika kończąc pierwszą kwartę z 9- punktową zaliczką. Turcy wyglądali na bezradnych, a niewidoczny był ich dotychczasowy lider Cedi Osman. Znak do ataku dał jednak bardzo zmotywowany Furkan Korkmaz. Jego zryw nastąpił już pod koniec pierwszej ćwiartki, jednak dopiero w drugiej odsłonie dołączyła do tego skuteczna obrona. Turcy na wszelkie sposoby próbowali uprzykrzać życie Hiszpanom- pressing na całym boisku, podwajanie braci Gasol oraz fizyczna gra sprawiły, że La Roja musieli się mocno namęczyć by zdobyć chociaż jeden punkt. Turecka nawałnica bardzo wolno, lecz niezwykle skutecznie zbierała swoje żniwa. Dystans pomiędzy obydwoma zespołami wahał się od 4 do 6 punktów. Hiszpanie na początku czwartej kwarty złapali oddech i kilkoma skutecznymi akcjami powiększyli przewagę. Wtedy do odrabiania strat zabrał się Korkmaz. Obrońca ponownie stopił przewagę Hiszpanów. Wydawało się, że mecz zaczyna się od początku, ale z zaświatów powrócił samuraj Rubio. Nękany ciągłym pressingiem obrońców zdecydował się na odwet. Rozgrywający najpierw trafił za trzy. Pół minuty później dorzucił do tego dwa rzuty wolna by znowu zaaplikować punkty zza łuku. Zryw Rubio bardzo zdemotywował ambitnych Turków, a nakręcił z kolei Hiszpanów. Niesieni falą pozytywnej energii nie oddali już zwycięstwa i ostatecznie odesłali do domu ostatniego z gospodarzy turnieju.
Chorwacja- Rosja 78-101
Najwięcej dla Chorwacji: Bogdanović- 28 punktów, Sarić- 13 punktów (3/14 FG!), Zorić- 11 punktów
Najwięcej dla Rosji: Shved- 27 punktów (12 asyst), Zubkov- 14 punktów, Kulagin- 14 punktów
Do przerwy obydwie ekipy szły łeb w łeb. Swoje muskuły prężyli szczególnie liderzy zespołów- Aleksiei Shved oraz Bojan Bogdanović. Panowie zdobywali punkty na przeróżne sposoby raz po minięciu innym razem zza łuku. Wszystko wskazywało na niezwykle emocjonujący pojedynek obydwóch drużyn, który swój finał znajdzie dopiero w końcowych sekundach meczu. Zwłaszcza, że podczas nieobecności głównodowodzących pozostali zawodnicy walczyli z równą zawziętością. Wszystko zmieniło się jednak w trzeciej kwarcie. Rosjanie szybko zamienili kilka akcji na punkty. Świetne spotkanie rozegrał wspomniany Shved, któremu Chorwaci pozwalali robić wszystko co chciał. Rozgrywający bez najmniejszego oporu wdzierał się pod kosz rywala. Korzystał z wielu zasłon zostawiając później za sobą zbyt wolnego, aby go zatrzymać wysokiego. Penetrował także po minięciu, a kiedy skupił uwagę dwóch czy trzech obrońców rozsyłał piłkę na odwód. Tam czyhali już głodni punktów Frizdon lub Khvostov. Po drugiej stronie z kolei Rosjanie bardzo mocno ograniczyli pole manewru Chorwatów wypychając ich za linię 3- punktową. Tam pilnie strzegli aktywnych do tej pory strzelców w tym m.in. Bogdanovicia. Chorwaci nie mogli w takiej sytuacji liczyć niestety na pomoc Dario Saricia, który był tego dnia całkowicie bez formy. Zawodnik 76ers próbował zdobywać punkty dzięki izolacjom, ale jego rzuty przez ręce rywala nie znajdowały drogi do kosza. Niefrasobliwość, brak pomysłu oraz słaba skuteczność z osobistych sprawiały, że Rosjanie zaczęli przejmować spotkanie. 15-punktowa przewaga rywali mocno osłabiła morale Chorwatów, którzy nie zdołali już podnieść się z kolan. Rosjanie jako druga drużyna przekroczyła tego dnia granicę 100 punktów. Kto wie jak daleko zajdzie tak wyśmienicie grająca Rosja. Póki co muszą skupić się na przyszłym spotkaniu, gdzie będą musieli zmierzyć się z rozpędzonymi ostatnio Grekami.