Magic Johnson nie miał litości, gdy tłumaczył, dlaczego Los Angeles Lakers zrezygnowali z D’Angelo Russella i postawili na perspektywicznego Lonzo Balla. Wychowanek UCLA przedstawił się jako bardzo dobry play-maker wspierający grę całej drużyny. Russell od początku kariery skupiony był głównie na sobie.
Los Angeles Lakers przedstawili Lonzo Balla na oficjalnej konferencji prasowej. Spełniło się marzenie młodego zawodnika. Wychowywał się oglądając wielkich Jeziorowców Kobego Bryanta, a teraz sam ma szansę na walkę o sukcesy w koszulce swojej ukochanej drużyny. Magic Johnson nie ukrywa, że ma wobec Lonzo bardzo duże oczekiwania. Poprosił go nawet, by ten nie odebrał mu wszystkich rekordów, które ustanowił, gdy sam decydował dla zespołu o mistrzostwach. – Zostaw mi jeden lub dwa, okay?
Co natomiast z wytransferowanym do Brooklyn Nets D’Angelo Russellem? Według prezesa Lakers – D’Angelo nie był zawodnikiem, jakiego zespół z LA potrzebował na pozycji numer jeden. – Dziękuje bardzo D’Angelo za wszystko, co dla nas zrobił. Jest znakomitym zawodnikiem i może być All-Starem. Potrzebowaliśmy jednak lidera – zawodnika, z którym pozostali będą chcieli grać – stwierdził Johnson, wbijając w ten sposób szpilę w Russella. Zawodnik do Brooklynu został odesłany razem z 54 milionami w umowie Timofieja Mozgowa.
Okres Russella w Los Angeles pozostawił wiele znaków zapytania w kwestii jego dojrzałości. Na parkiecie brakowało mu regularności, z kolei poza nim jego podejście doskonale określiła sytuacja z Nickiem Youngiem i Iggy Azaleą. Wychowanek Ohio State ma jeszcze wiele do udowodnienia i w kolejnym sezonie spróbuje potwierdzić swoją wartość jako zawodnik trenera Kenny’ego Atkinsona. w poprzednich rozgrywkach zagrał dla Lakers w 63 meczach i notował średnio 15,6 punktu, 3,5 zbiórki i 4,8 asysty trafiając 40,5 FG% oraz 35,2 3PT%.
Natomiast Ball jest nową twarzą organizacji. Magic Johnson przyznał, że oczekuje iż pewnego dnia koszulka z numerem dwa i nazwiskiem „Ball” zawiśnie pod kopułą Staples Center. Zatem na wychowanka UCLA spadła naprawdę duża presja i nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Natomiast generalny menadżer zespołu – Rob Pelinka w przyszłym sezonie postara się dołożyć do składu dwa nazwiska z górnej półki, by uczynić Lakers gotowymi do walki z Golden State Warriors. Oprócz Paula George’a, na rynek trafią LeBron James, Russell Westbrook czy DeMarcus Cousins.
– Razem z przyjściem Ervina zespół nabrał zupełnie nowej energii. Panuje tu teraz dużo radości i odnoszę wrażenie, że zawodnicy to widzą i będą chcieli dla nas grać – mówił Pelinka. – Moim zdaniem wkrótce będziemy w stanie postawić się najlepszym drużynom. Potrzebujemy tylko dwóch supergwiazd, które zasilą skład – dodał. Zatem przed organizacją i kibicami Lakers bardzo ekscytujący okres.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET