LeBron James jest w znakomitej formie podczas finałów. To jednak nie wystarcza, by pociągnąć Cleveland Cavaliers na własnych barkach. Obserwujemy retrospekcję z poprzednich porażek, gdy sfrustrowany James próbował samodzielnie zdobyć dla swojego zespołu mistrzostwo. Co Cavs planują na starcie numer trzy?
W meczu numer dwa serii przeciwko Golden State Warriors, LeBron James zanotował dziewiąte triple-double w finałach NBA. Zrównał się z Magicem Johnsonem. Mimo to podkreśla, że nie ma to dla niego żadnego znaczenia. Cleveland Cavaliers wracają do Ohio i spróbują obronić się przed sweepem. Potrzebują znacznie więcej niż heroizmu LBJ-a. W pewnych momentach meczu numer dwa, James sprawiał wrażenie wyraźnie zmęczonego. Łapał ciężko oddech. Rzadko widzimy takie obrazki.
Próbuje co w jego mocy, by znaleźć dla swojej ekipy przewagę, ale nie jest w stanie odeprzeć skali talentu Warriors. Sytuacja wygląda podobnie do tej sprzed dwóch lat. James w finałach z GSW notował na swoje konto średnio 35,8 punktu, 13,3 zbiórki i 8,8 asysty, ale ekipa z Oakland ostatecznie wygrała ten pojedynek w sześciu rywalizacjach. Rok temu na ostatniej prostej otrzymał pomoc od Kyriego Irvinga i Kevina Love’a. Znakomita postawa tej dwójki była czynnikiem, który przechylił szalę na stronę Cavs.
– Przyjrzymy się wideo i zobaczymy, co możemy jeszcze poprawić – mówił. – Nie mówię, że musimy coś robić inaczej, bo ciężko pracowaliśmy, by dotrzeć do tego punktu, ale możemy poczynić kilka zmian w obronie i w ataku. […] Dzisiaj graliśmy fizyczniej i wymusiliśmy 20 strat. Mimo to nadal mocno nas pobili. W końcówce straciliśmy kontrolę, ale tym się nie martwimy. Czasami ucinaliśmy do kilku punktów, ale oni potem robili runy 9:0 i 12:0. Tak właśnie grają. W pewnym momencie popełniłem błąd i zalała nas fala – dodał.
Według komentatorów – największym błędem Cavaliers jest to, że próbują dorównać tempem Golden State Warriors, tymczasem znacznie bardziej sprzyjałaby im gra w długo kreowanym ataku pozycyjnym. Zamiast takiego rozwiązania, LBJ i jego koledzy postanowili biegać w szaleńczym tempie. W końcu ich to dopadło i Warriors przejęli kontrolę, bo w takiej koszykówce czują się znacznie lepiej. Zaraz po tym starciu LBJ wyglądał na mocno wkurzonego. Odmówił udziału w konferencji, a podczas rozmowy z prasą nie miał wiele cierpliwości. Mecz numer 3 w nocy z środy na czwartek o 3:00.
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET