Już jutro o godzinie 21:00 startują play-offy NBA! Cleveland Cavaliers w swoim pierwszym meczu zagrają z Indianą Pacers. Bardzo interesujący pojedynek, zwłaszcza biorąc pod uwagę starcie LeBron James – Paul George. Ale to nie jedyna seria w tej części mapy, która przyciągnie uwagę kibiców koszykówki. W kilku słowach zapowiadamy wszystkie serię wschodu.
WASHINGTON WIZARDS (4) – ATLANTA HAWKS (5)
Bilans meczów w trakcie sezonu 2016/2017: 3-1 dla Waszyngtonu.
Washington Wizards pod koniec sezonu złapali zadyszkę. Spadli na 4 miejsce. Załamanie formy przeżywał także Marcin Gortat, który w marcu tylko 2 razy zaliczył double-double. Na dyspozycję polskiego środkowego miała wpływ coraz większa rola wracającego po kontuzji Iana Mahinmiego. Fatum ekipy z Waszyngtonu wciąż jednak trwa. Francuski środkowy naciągnął ostatnio mięsień łydki i nie wiadomo czy wróci przed końcem pierwszej rundy. Nie jest to dobra wiadomość dla Polaka, który najprawdopodobniej będzie musiał w pojedynkę neutralizować poczynania Dwighta Howarda. Center Hawks po przeprowadzce z Houston wydaje się odzyskiwać dawną pasję do gry. Podczas obecnych rozgrywek w niecałe 30 minut gry zbiera średnio 12,7 piłek z tablic.
Wyraźna przewaga Wizards to obwód. Duet Wall-Beal dzieli się obowiązkami. Ich bezpośredni przeciwnicy, Dennis Schroeder oraz Kent Bazemore podczas wzajemnych pojedynków nie potrafili zatrzymać frontcourtu Wizards, wręcz przeciwnie. To właśnie Czarodzieje wysysali z nich chęci do gry. Potwierdzeniem tego jest występ rozgrywającego Hawks sprzed 3 tygodni, gdzie Wall zmusił go do popełniania aż 10 strat. Dodatkowo z ławki rezerwowych może w każdej chwili wejść niezawodny Bojan Bogdanović czy Brandon Jennings. Mike Budenholzer ma jednak asa w rękawie. Jest nim Tim Hardaway Jr, który rzucił 36 punktów w ostatnim starciu z Cavs.
Ciekawie zapowiada się pojedynek Paula Millsapa i Markieffa Morrisa. Pierwszy nich wrócił niedawno po kontuzji. Lider Hawks wyraźnie pomógł swojej drużynie w walce o PO. Czas pokazał, że w głównej mierze właśnie od jego dyspozycji zależy zagrożenie ze strony Jastrzębi. Właśnie dlatego tak ważnym zawodnikiem jest podczas tej serii jeden z braci Morris. Jeśli nie da się zdominować i sam zagra na przyzwoitym poziomie, Wizards osiągną już połowę sukcesu. Co ciekawe, Atlanta była podczas obecnych rozgrywek jednym z ulubionych miejsc Markieffa. Skrzydłowy notował przeciwko nim średnio 17 punktów i dokładał do tego 7 zbiórek na przyzwoitym 44% z gry.
Pierwszy mecz: Niedziela 19:00
TYP: 4-2 Wizards
TORONTO RAPTORS (3) – MILWAUKEE BUCKS (6)
Bilans meczów w trakcie sezonu 2016/2017: 3-1 dla Toronto.
W tej parze szykują się pojedynki, po których nawet widzowie będą mieli prawo czuć się zmęczeni. Obie drużyny to bowiem energetyczne, młode i żądne zwycięstw zespoły. Toronto Raptors już od 3-4 lat typowani są na „czarnego konia”, jednak zdaje się, że do tej pory nakładana presja przewyższała ich możliwości. Zwiastunem rosnącej dojrzałości był poprzedni sezon, gdy ich przygodę zakończyli dopiero późniejsi mistrzowie w Finale Konferencji. Przyszedł więc czas by pokazać, jakie lekcje wyniesiono z tej porażki.
Po drugiej stronie parkietu stanie natomiast Milwaukee Bucks – skład zachwycających debiutantów, uzupełnionych dozą niezbędnego doświadczenia. Być może brak im obycia z atmosferą najważniejszej części sezonu, ale kto, jak nie głodna sukcesu młodzież, ma poprowadzić ich ku najwyższym lokatom? Ta seria będzie bez wątpienia areną znakomitej potyczki gwiazdorów obu drużyn – grający życiową, przemyślaną koszykówkę DeMar DeRozan zawalczy z fizycznym fenomenem, Giannisem Antetokounmpo. Szykowany na przyszłego MVP Grek będzie chciał udowodnić swoją wyższość, jednak DeRozan również pragnie wyjaśnić kilka rzeczy – przede wszystkim to, że „nie spali się” w najważniejszych momentach i obejmie funkcję bezsprzecznego lidera.
Bucks to z pewnością drużyna z furą talentu i ambicji, jednak obłędna atmosfera Air Canada Centre i zimnokrwisty generał Kyle Lowry złamią prawdopodobnie skrupulatne plany Jasona Kidda. Kozłom życzymy wszystkiego najlepszego, ale to jeszcze nie teraz.
Pierwszy mecz: Sobota 23:30
TYP: 4-1 Raptors
CLEVELAND CAVALIERS (2) – INDIANA PACERS (7)
Bilans meczów w trakcie sezonu 2016/2017: 3-1 dla Cleveland.
Najwyższy czas przekonać się, czy Cleveland Cavaliers mimo wszelkich problemów, z jakimi zespół mierzył się w sezonie regularnym, są gotowi obronić swoje mistrzostwo. Indiana Pacers będzie dla LeBrona Jamesa i kolegów poważnym wyzwaniem. Tym bardziej, że w ostatnich dniach sezonu regularnego – Paul George prezentował bardzo dobrą formę, prowadząc Pacers do kilku kluczowych zwycięstw. Niewykluczone, że to rywalizacja pomiędzy PG13 i LeBronem Jamesem będzie główną atrakcją serii pomiędzy ekipami. Czy LBJ ma na tyle sił i jest w stanie podnieść intensywność w obronie, by ograniczyć poczynania George’a?
Po raz czwarty w karierze obu graczy, ci spotkają się ze sobą w play-offach. Za każdym razem James ogrywał Paula. Jednak z Georgem na parkiecie, Pacers byli lepsi od Cavs o 21 punktów w meczach rozgrywek zasadniczych. Przegrali jednak 40 oczkami, gdy PG odpoczywał. Dla obrony ekipy Nate’a McMillana kluczowe będzie ograniczenie strzelców Cavs. Tylko 40% punktów ekipy z Ohio pochodzi z pomalowanego, reszta to próby z dystansu. Zatem ekipa z Indianapolis potrzebuje defensywnego planu, który w jak największym stopniu odetnie próby za trzy Cavaliers.
Pacers mają za sobą sezon, w którym raz grali lepiej, raz grali gorzej. Sam George nie wystarczy im, by pokonać utalentowanych Cavaliers. Jest Jeff Teague i Myles Turner. Rozgrywający nie był jednak przewagą, z której Pacers w sezonie mogliby być zadowoleni. Chyba oczekiwali po nim znacznie więcej. Turner z kolei rozgrywa w lidze dopiero swój drugi rok. Mimo to może być bardzo pomocny w wykorzystaniu defensywnych dziur Cavaliers pod koszem. Jego starcie z Tristanem Thompsonem zapowiada się naprawdę interesująco.
Pierwszy mecz: Niedziela 21:00
TYP: 4-1 Cavaliers
BOSTON CELITCS (1) – CHICAGO BULLS (8)
Bilans meczów w trakcie sezonu 2016/2017: 2-2
Chicago Bulls w sezonie 2016/2017 zasłynęli z braku regularności. Zespół Freda Hoiberga przeplatał gorsze serie z lepszymi i w zasadzie nie wiadomo, czego po nich oczekiwać. Dlatego właśnie Boston Celtics muszą się mieć na baczności. Ekipa z Chicago może ich zaskoczyć przede wszystkim swoją ofensywną produktywnością. Posiadanie Jimmy’ego Butlera, Dwyane’a Wade’a i skutecznego w ostatnim czasie Nikoli Miroticia stwarza dla defensywy Celtics konkretne problemy. Dlatego tak ważna będzie gra w obronie Avery’ego Bradleya i Ala Horforda – kluczowych obrońców rotacji Brada Stevensa.
W serii sezonu regularnego drużyny podzieliły się zwycięstwami. Celtics muszą znaleźć graczy, którzy regularnie będą pomagać Isaiah Thomasowi. Nie mogą skupiać całej swojej ofensywnej siły na liderze, ale w starciu z Bulls, którzy mają sporo defensywnych dziur, zwłaszcza pod koszem, przeniesienie części obowiązków na graczy skrzydłowych (m.in. Jae Crowder) powinno przynieść C’s wymierne korzyści. Dla Bulls pod znakiem zapytania stoi forma Dwyane’a Wade’a. Czy weteran wrzuci w play-offach wyższy bieg i nie będzie stanowił problemu dla tego co udało się Bykom zbudować, gdy on rehabilitował łokieć?
Celtics ostatnią serię play-offów wygrali w 2012, gdy w zespole była jeszcze Wielka Trójka. Na drużynie Stevensa ciąży zatem bardzo duża presja. W starciach sezonu regularnego przeciwko Bulls mieli spore problemy ze zbiórkami, ale głównie w meczach, w których grał Taj Gibson. Silny skrzydłowy nie jest już częścią rotacji ekipy z Wietrznego Miasta, co powinno pomóc C’s ograniczyć rywala w walce na tablicach. Isaiah Thomas rzucał w meczach przeciwko Bulls 54% z gry i 48% za trzy.
Pierwszy mecz: Poniedziałek 00:30
TYP: 4-2 Celtics
fot. Keith Allison, Creative Commons