Ekipa z Charlotte nadal walczy o play-offy, ale trzecia kwarta Johna Walla stanęła na ich drodze i zespół Steve’a Clifforda nie wiedział jak sobie z tym poradzić. Washington Wizards ostatecznie obronili Verizon Center i wykorzystali porażkę w Indianie ekipy Toronto Raptors.
CHARLOTTE HORNETS – WASHINGTON WIZARDS 111:118
Trzecia kwarta okazała się dla meczu decydująca. John Wall posłuchał swojego trenera sugerującego, by zagrał nieco agresywniej i ten zdominował rywala notując w dwanaście minut 14 punktów i 6 asyst. Defensywa Charlotte Hornets nie wiedziała, jak sobie z liderem Wiz poradzić. Ekipa Scotta Brooksa wróciła do domu po trzech porażkach z rzędu i dzięki zwycięstwu z Hornets i przegranej Toronto Raptors w Indianie – ekipy z DC i Kanady zrównały się bilansem w rywalizacji o 3. miejsce we wschodniej konferencji. To kolejny interesujący pojedynek w tej części tabeli.
Wizards trafili w tym meczu siedemnaście rzutów za trzy i wiele było rezultatem podania Johna Walla. – Był niesamowity. Gdy się rozpędza jest nie do zatrzymania – mówił trener Brooks na temat swojego rozgrywającego. Z kolei trener Steve Clifford jest zdania, że to wszytko wynik bardzo dobrej obrony ekipy z Waszyngtonu. – Mieliśmy kilka idiotycznych strat, które całkowicie zmieniły ten mecz i obróciły go na ich korzyść. Dobrze bronili i napędzali atak – tłumaczył Clifford. Ekipa gospodarzy przegrywała już dwucyfrowo, ale była w stanie się podnieść.
Zagrajcie defensywę – takie było przesłanie trenera Brooksa do jego zawodników w połowie meczu. Wall ostatecznie skończył zawody z dorobkiem 23 punktów (8/15 FG, 3/4 3PT, 4/5 FT), 2 zbiórek, 13 asyst, 6 przechwytów. Kolejnych 19 punktów (7/15 FG, 1/4 3PT), 2 zbiórki, 4 asysty i 3 przechwyty Bradleya Beala. Marcin Gortat spędził na parkiecie 25 minut i w tym czasie zanotował 8 punktów, 5 zbiórek, 2 asysty oraz 2 bloki. Tymczasem wychodzący z ławki Jason Smith pobił rekord kariery trafiając 5 rzutów za trzy! Skończył z 17 oczkami.
W międzyczasie Kemba Walker dwoił się i troił, by pociągnąć swoją drużynę do zwycięstwa. Ostatecznie jednak nie otrzymał wystarczającej pomocy od kolegów. Skończył mecz z dorobkiem 37 punktów (13/25 FG, 6/14 3PT, 5/6 FT), 5 zbiórek, 4 asyst i 2 przechwytów. Z ławki 16 oczek (6/10 FG, 2/4 3PT) dołożył Marco Belinelli. Gdyby Szerszenie wygrały, byłbyby tylko pół meczu od Miami Heat. Stracili dobrą szansę i by myśleć o awansie potrzebują zwycięstwa w każdym z pozostałych czterech meczów. Przed nimi bezpośredni pojedynek z Heat, z kolei Wizards zagrają z New York Knicks.
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET