Takiej sytuacji dawno nie było! Dzisiejszy wieczór z NBA zaczynamy wyjątkowo wcześnie, bo już o 17.00 spotkaniem Dallas Mavericks i Brooklyn Nets. Spotkanie Boston Celtics – Philadelphia 76ers będzie można zobaczyć o godz. 18.00 na Canal+ Sport. Od 21.30 rywalizacja Phoenix Suns – Detroit Pistons.
Pięknie! Niedzielny wieczór z NBA już popołudniu! Zaczynają o 17! A o 18 Sixers – Celtics w @CANALPLUS_SPORT #NBAPL https://t.co/KFEHMRN3o9 pic.twitter.com/wirGvN0QXA
— PROBASKET (@probasketpl) 19 marca 2017
Dallas Mavericks- Brooklyn Nets, początek godz. 17.00
Przed koszykarzami Mavericks ciężka końcówka sezonu podczas, której mierzyć się będą m.in. ze Spurs, Grizzlies (x2), Clippers( x2) oraz Warriors. Spotkania przeciwko takim drużynom jak Nets są na wagę złota w walce o awans do playoffs. Między nimi, a aktualnie ósmymi Nuggets jest różnica zaledwie 3 zwycięstw. Pamiętajmy też, że broni nie złożył jeszcze zespół Blazers, a każda wpadka może Mavericks drogo kosztować. Rozumie to na pewno Dirk Nowitzki, u którego widać ostatnio nagły przypływ formy. Razem z nowo przybyłym Nerlensem Noelem i Harrisonem Barnesem robią dosłownie wszystko by zdobyć upragniony awans. Najciekawszym pojedynkiem spotkania będzie starcie pod koszem czyli Brook Lopez kontra niezniszczalny Dirk Nowitzki.
Boston Celtics – Philadelphia 76ers, początek godz. 18.00 na Canale+ Sport
Celtowie wrócili niedawno na 2. miejsce w tabeli konferencji wschodniej, ale wciąż walczą o nie z Washington Wizards. Do formy meczowej powrócił niedawno Al Horford, który razem z Averym Bradleyem daje świetne wsparcie liderowi Bostonu, Isaiahowi Thomasowi. Filigranowy rozgrywający jest podczas obecnych rozgrywek idealnym kandydatem do nagrody MIP. W porównaniu do poprzednich rozgrywek dostarcza średnio, aż o 7 punktów więcej rzucając także celniej( 43%-> 46%). Ponadto nie notuje żadnych spadków formy. Tylko 3 razy w trakcie 66 spotkań zszedł poniżej 20 punktów w meczu. To prawdziwy lider, który przy odpowiednim wsparciu reszty zespołu może poprowadzić Celtów do zwycięstwa nad każdym, nawet najbardziej wymagającym przeciwnikiem.
Philadelphia odkąd z gry odpadł Joel Embiid nie jest już tak chętnie oglądaną drużyną. Wciąż jednak nie można odmówić im ambicji i zadziorności do samego końca spotkania. Przekonali się o tym trzy tygodnie temu Wizards, którzy nie byli w stanie odrobić strat z drugiej kwarty. Świetne zawody zagrał wtedy Dario Sarić, który aktualnie jest jednym z faworytów do zdobycia nagrody dla najlepszego debiutanta. Nie wiadomo czy jego kolega z zespołu będzie mógł o nią kandydować, ponieważ rozegerał zaledwie 31 spotkań. Gdyby wygrał byłby to pierwszy taki przypadek (jeśli chodzi ilość meczów) w historii ligi. Póki co eksperci wskazują na kogoś z dwójki Brogdon- Sarić. Obydwaj Panowie będą mieli okazję spotkać się 8 kwietnia. Na razie warto obejrzeć mecz Chorwata przeciwko Celtom. W końcu wielu nazywa go już teraz, europejskim Larrym Birdem.
Phoenix Suns – Detroit Pistons, początek godz. 21.30
Włodarze Suns ogłosili niedawno, że Eric Bledsoe nie zagra do końca bieżących rozgrywek. Powodem odsunięcia go od gry jest rzekome oszczędzanie jego obolałych kolan przed następnym sezonem. Nie dla wszystkich była to zła wiadomość. Swoją szansę wykorzystał drobny Tyler Ulis, który mimo skromnych warunków fizycznych potrafi bez problemu wedrzeć się pod kosz przeciwnika. W dodatku wydaje mi się, że dużo chętniej dzieli się piłką niż Bledsoe. Przeciwko Pistons nie zobaczymy także Devina Bookera, który odniósł kontuzję kostki.
Tłoki przegrywając ostatnie 3 spotkania wypadli z premiowanej ósemki. Na parkiecie nie był widoczny żaden z zawodników pierwszej piątki. Liderował im raczej przesunięty na ławkę rezerwowych Tobias Harris. Jeśli koszykarze Pistons chcą mieć jeszcze szansę na awans to muszą dzisiejsze spotkanie przeciwko Suns wygrać. Dzisiejsza wpadka Bucks zbliżyła ich do zespołu z Wisconsin na odległość 1 przegranej. Terminarz na ostatnie 13 spotkań mają na prawdę ciekawy. Awans jest w ich zasięgu!
Minnesota Timberwolves- New Orleans Pelicans, początek godz. 23.00
Kolejny sezon bez playoffów w Minnesocie. Timberwolves pękają w szwach od nadmiaru talentu, lecz na razie nie potrafią tego wykorzystać. Z drugiej strony mamy zespół Pelikanów, dla którego przyjście Cousinsa miało być jak zbawienie. Nic z tego! Nowy Orlean grając z Boogie’m notuje bilans 3-8. Oczywiście nie jest to wina środkowego, a fatalnie obsadzonych skrzydeł w żaden sposób nie dających wsparcia liderom zespołu. Pokazało to spotkanie przeciwko Rockets, gdzie dzięki świetnej dyspozycji Salomona Hilla Pelicans mieli dużo więcej wariantów w ataku odnosząc wysokie zwycięstwo. Jeśli Andrew Wiggins mądrze wykorzysta tą lukę to Wilki mogą narobić w Nowym Orleanie większych szkód niż huragan Katrina. Spotkanie obydwóch drużyn jest też idealnym wyborem dla koneserów ciekawych indywidualnych pojedynków. Karl Anthony- Towns będzie musiał sprostać warunkom narzuconym przez Davisa i Cousinsa.
Indiana Pacers- Toronto Raptors, początek godz. 23.00
Obydwie drużyny grają ostatnio w kratkę mimo, że każda nich ma możliwość wskoczenia lokatę wyżej. Z drugiej strony prawdopodobieństwo spadku przy obecnym tłoku na Wschodzie jest chyba nawet większe. Indianę dzieli jedna przegrana od czwartych w tabeli Hawks i dwie od siódmych Heat. Przy tak nierównej dyspozycji końcowe lokaty na Wschodzie to istna loteria. Ta nieprzewidywalność jest ozdobą całego spotkania. Ogromna ilość talentu po obu stronach sprawia, że praktycznie na każdej pozycji będzie można zobaczyć prawdziwy spektakl. Największą perełką jest jednak starcie dwóch reprezentantów kadry USA czyli Paula George’a i DeMara DeRozana.
Portland Trail Blazers- Miami Heat, początek godz. 23.00
Absolutny mecz wieczoru. Rozpędzeni od stycznia Heat tworzą historię rodem z Disneya. Na początku sezonu nikt nawet nie brał pod uwagę ich kandydatury do playoffs. Zarzucano im puszczenie wolno legendy klubu, Dwyane’a Wade’a i zastąpienie go mizernym Dionem Waitersem. Wieszano także psy na Hassanie Whiteside’dzie, który pomimo swoich kosmicznych statystyk pod koszem miał stosunkowo mały wpływ na obronę zespołu. W internecie krążyło pełno liczb świadczących nawet o tym, że Heat wypadają dużo lepiej kiedy Hassan siedzi na ławce. I tak od 17 stycznia Żary notują bilans 23-5! W głównej mierze jest to zasługą fenomenalnej dyspozycji obwodowych czyli odrodzonego Gorana Dragicia czy wspominanego Diona Waitersa. Także podpisany w lato Tyler Johnson daje z ławki rezerwowych niezłego kopa. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Heat nie mają jednego lidera. Raz inicjatywę przejmuje Dragić, innym razem Waiters, a jeszcze kiedy indziej Whiteside czy Johnson. I tak podopieczni Erika Spoelstry zajmują aktualnie 7. miejsce na Wschodzie, za co szkoleniowiec Heat powinien dostać nagrodę dla trenera roku. Jeśli Miami utrzyma swoją dyspozycję to nie zdziwię się jeśli wyprzedzą w tabeli średnio grających Pacers lub Hawks.
Portland także należy do grona zespołów walczących o ósme miejsce na Zachodzie. W ostatnich dziewięciu spotkaniach wygrali, aż 7 spotkań ogrywając m.in. dwa razy z rzędu Cleveland Cavaliers. Kluczową postacią podczas tego pasma zwycięstw jest nowy nabytek Portland, Jusuf Nurkić, który tak jak wspomniałem we wczorajszej zapowiedzi wypełnił drażliwą lukę pod koszem. Podczas wygranego meczu z Hawks świetnie postawił się Howardowi zdobywając 12 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst i aż 5 bloków! Jego pojedynek przeciwko Hassanowi będzie ozdobą całego spotkania. Ciekawie zapowiada się także starcie rozgrywających Lillarda i Dragicia. Dame ostatnio naprawdę przechodzi samego siebie. Według mnie może być to jedno z najciekawszych spotkań obecnego sezonu!