Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu w obozie z Waszyngtonu zrobiło się gorąco po kilku komentarzach wskazujących na to, że John Wall i Bradley Beal mają ze sobą spory problem. Słaby początek sezonu w wykonaniu drużyny poniekąd potwierdzał przypuszczenia. Jednak od tamtego czasu w drużynie z DC wiele rzeczy uległo zmianie.
No więc jak naprawdę wyglądają relacje Johna Walla z Bradleyem Bealem? Zawodnicy mimo bardzo jasnych sygnałów, zaprzeczali jakoby mieli ze sobą problem. Owszem, tolerowali się, ale nie byli gotowi by zostać najlepszymi przyjaciółmi. Do całej historii odniósł się w rozmowie z Marcem J. Spearsem rozgrywający drużyny. Zawodnik poruszył wiele wątków i nie uniknął szczerej odpowiedzi na temat tego, jak obecnie wygląda sytuacja pomiędzy dwójką niezaprzeczalnie najlepszych zawodników rotacji Washington Wizards.
– Obaj chcemy być wyjątkowymi zawodnikami w tej lidze i gdy masz takich graczy w jednym zespole, to możesz oczekiwać między nimi rywalizacji. Każdy duet gwiazd na początku musiał się sprawdzić. Cały czas mieliśmy do siebie szacunek. Zrozumieliśmy jednak, że tylko wspólnie możemy osiągnąć nasze cele – mówi John Wall. Zawodnik pokazuje tą wypowiedzią dojrzałość, którą zdążył osiągnąć. Nie stara się zaprzeczyć, że pomiędzy nim i Bealem nigdy nie było zgrzytów, ale dla dobra zespołu zaakceptował to, że Brad jest gwiazdą, bez której Wizards nie dokonaliby tego, co udało im się zrobić w przekroju ostatnich miesięcy.
– Zrobiliśmy krok w przód. Ja pomagam jemu, on pomaga mi. […] Gra sprawia znacznie więcej przyjemności, gdy jesteśmy razem na parkiecie i pozostajemy zdrowi – mówi dalej. Zdrowie było jednym z głównych czynników ostatniej serii drużyny. Zdołali podnieść się z kolan i w efekcie przebić na 2. miejsce wschodniej konferencji. Toczą obecnie zacięty bój z drużyną Celtów. Beal prawdopodobnie od początku swojej kariery nie cieszył się takim zdrowiem i taką formą, jak obecnie. Wall natomiast walczy mimo mniejszych urazów. W ostatnim starciu z Dallas Mavericks doznał kontuzji kostki i nie wiadomo, czy zagra w następnym pojedynku.
– Nasze relacje z Bradem nigdy nie były złe – kontynuuje John. – Teraz po prostu spędzamy ze sobą więcej czasu poza parkietem. On się trzymał z Garrettem [Temple], ja miałem swoją grupę. Teraz budujemy więź, dużo żartujemy i mamy sporo zabawy. […] Nigdy nie było tak, że się nie znosiliśmy. Czasami jednak są momenty, kiedy nie lubisz swojego kolegi, bo ty chcesz piłkę w rękach i on chce piłkę w rękach – kończy. Panowie odsunęli animozję na bok i teraz rozgrywają koszykówkę, która w play-offach powinna przynieść im sporo sukcesów.
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET