To być może jedno z największych zaskoczeń obecnego sezonu. Jeszcze do niedawna był znany z brawurowego „shaqtina”, gdy tak skupił się na rozgrywającym, że nie zauważył wybiegającego na pozycję Tonyego Snella, którego pilnował. Dziś Otto Porter Jr., bo o nim mowa, to ważna postać w rotacji Scotta Brooksa i koszykarz z dnia na dzień coraz bardziej zaskakujący fanów poziomem swojej gry.


Washington Wizards obecnie zaliczają fenomenalny okres, zajmując trzecią lokatę na Wschodzie. Mimo, że niewiele drużyn za ich plecami można było nazwać przed sezonem murowanymi faworytami do podium konferencji, to postawa stołecznych koszykarzy jest pewnego rodzaju zaskoczeniem. Przeważnie przyczyn tej sytuacji upatruje się w grze Johna Walla. Wyczyny rozgrywającego mogą wprowadzać w zachwyt i na pewno jest on ważnym czynnikiem serii zwycięstw, jednak ramię w ramię z nim drużynę prowadzi Otto Porter Jr.

Dowody niesamowitej gry Portera mają swój początek w liczbach. Skrzydłowy zdobywa 14.2 PPG, w poprzednim sezonie notując średnio 11.6 oczek. W widoczny sposób zwiększyła się również liczba jego zbiórek, z 5.2 do 6.7 na mecz. Celowo podałem jednak najpierw te podstawowe statystyki, bo dopiero kolejne, w połączeniu z  faktycznym obrazem gracza na parkiecie, dają pogląd na jego wpływ na drużynę.

Otóż urodzony w St. Louis gracz ewidentnie znalazł sposób na niezachwianą pewność siebie. Wyraźny skok w procentowej skuteczności rzutowej to niepokojący sygnał dla wielu ekip, które stają na drodze Wizards. Efektywność z linii osobistych to 80.8% w relacji do 75.4% z poprzedniej kampanii, całościowa liczba rzutów z gry przekroczyła granicę połowy trafionych i wynosi 52.4% (do 47.3% sprzed roku), a najniebezpieczniejsza broń Portera, rzut za 3, to przodujące lidze (!) 45.6% (do 36.7% w sezonie ubiegłym).

Pewną rękę i chłodną głowę dostrzegają koledzy, o czym wspomina sam zainteresowany: – Zdołałem wyrobić sobie komfortowy rzut. Mam szacunek dla Johna [Walla] i Brada [Beala], jak i wszystkich innych za znajdowanie mnie na parkiecie, wierzenie we mnie, ufanie, że podejmę się rzutu i trafię go.

Wydaje się więc, że drużyna mocno pracuje na Otto Portera i pod niego rozgrywanych jest wiele akcji. Nie do końca jest to prawdą. Według statystyk NBA, tylko 15% akcji Wizards kończy się rzutem, osobistymi lub stratą Portera. Nie jest on więc wcale priorytetem w zagrywkach, co tylko świadczy o wysokiej użyteczności zawodnika, który marnuje bardzo mało posiadań. Co więcej, Czarodzieje średnio zdobywają 107.7 PPG na 100 posiadań, podczas gdy z Otto na boisku liczba ta wzrasta do 109.8.

Nie można nie zauważyć, że na grę skrzydłowego wpływ mają wysocy, potrafiący stawiać twarde zasłony. Marcin Gortat czy Markieff Morris to gracze potrafiący zaangażować do obrony drugiego rywala. Gdy ustawienie rozbija się poprzez pomoc na zasłonach, otwierają się szanse dla Otto Portera. Jak sam zresztą mówi: – Musisz być gotowy. Nigdy nie wiesz, kiedy dostaniesz piłkę. Oni [Wall i Beal] robią świetną robotę atakując kosz – wtedy obrona załamuje się, a Ty nie wiesz, w którym momencie piłka dotrze do Ciebie. Jestem gotowy na to, że stanie się to w każdej chwili. Gra up-tempo, preferowana przez Scotta Brooksa, wydaje się być idealnym modelem dla młodego zawodnika.

Otto to trzeci pick Draftu z 2013 roku. Zarząd Wizards wiedział co robi, sięgając po niego wtedy i dając mu nieustanne szanse na rozwój. Każdy kolejny rok to większe ilości minut, a także idące za tym większe osiągnięcia statystyczne. Przy tym wszystkim to pokorny zawodnik, który nie domagał się bycia gwiazdą od pierwszego sezonu, a sukcesywnie poprawiał mankamenty swojej gry. To wszystko stawia go w ciekawej sytuacji na najbliższą przyszłość, jednocześnie sprawiając nie lada kłopot drużynie ze stolicy.

W tegorocznym okresie letnim, nie podpisując oferty kwalifikowanej zespołu z DC, Porter stanie się zastrzeżonym wolnym agentem, zdolnym dostać od innych drużyn maksymalny 4-letni kontrakt wart około 110 milionów dolarów. Wizards zdają się na to przygotowani; ich ruchy podczas trade deadline sprawiały wrażenie podporządkowania się właśnie tej sytuacji – raz, że pozbywając się kontraktu Andrew Nicholsona dają sobie więcej pola manewru do oferowania Porterowi należnych mu pieniędzy, a dwa, pozyskując graczy takich jak Bojan Bogdanovic czy Brandon Jennings pokazują, że inwestują w drużynę i liczą na zbudowanie składu zdolnego grać nie tyle o walkę z najlepszymi, co o wygraną walkę z najlepszymi.

O jak najlepsze interesy zawodnika zatroszczy się ponadto David Falk, jego agent. Ten sam, który pod swoimi skrzydłami miał swego czasu niejakiego Michaela Jordana. Zresztą nie tylko #23 był jego klientem, lista nazwisk w portfolio Falka obsadziłaby niejeden Mecz Gwiazd. Po tylu latach doświadczenia wie, że najważniejsza jest nie tylko suma dolarów na kontrakcie – cała otoczka klubu, miasta, drużyny to osobna historia motywująca podpisywanie umów.

Otoczenie Waszyngtonu jak na razie zdaje się sprzyjać Porterowi, a i klubowi najpewniej zależy na umacnianiu swojej siły w lidze, opierając się między innymi na zdolnym i młodym skrzydłowym. Ruchy samego zawodnika, jak i drużyny, będą ciekawym punktem obserwacji podczas off-season. Oby wybrał najkorzystniejszą sportowo opcję, bo jest piekielnie solidnym i przydatnym graczem, którego z przyjemnością się ogląda.

W oparciu o artykuł Jeffa Zillgitta z USA TODAY Sports 

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    2 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments