W najważniejszym spotkaniu Golden State Warriors nie dali najmniejszych szans Oklahomie City Thunder, a sam . W najwcześniejszym meczu minionej nocy Los Angeles Clippers odprawili z kwitkiem Charlotte Hornets 107:102. Wpadający w kryzys Indiana Pacers nie dali rady Milwaukee Bucks i przegrali swój trzeci kolejny mecz. Świetne występy mają za to za sobą dwie ekipy z Teksasu – zarówno Houston Rockets jak i Dallas Mavericks pewnie pokonali swoich rywali. Cleveland Cavaliers powstrzymali genialnego Nikolę Jokicia i ograli Denver Nuggets. W ostatnim spotkaniu, Utah Jazz, pomimo szaleńczej szarży w końcówce, przegrali we własnej hali z Boston Celtics.
OKLAHOMA CITY THUNDER – GOLDEN STATE WARRIORS 114:130
Najhuczniej zapowiadany mecz sezonu regularnego ostatnich sezonów. Do Oklahoma City po raz pierwszy od transferu do Golden State Warriors powrócił Kevin Durant, najlepszy gracz w historii klubu z Oklahomy właśnie. Fani Thunder nie ukrywali swojej nienawiści do Duranta, oczywiste było wygwizdywanie byłej gwiazdy gdy tylko pojawił się w hali. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania Warriors przydzielili jemu oraz jego matce, która zasiadła na trybunach Chesapeake Energy Arena, dodatkowy pakiet ochroniarzy.
https://www.youtube.com/watch?v=D1S6kivicPw
Mimo, że nie fizycznie nie było Cię w hali, od samego startu transmisji czułeś napięcie i emocje towarzyszące temu pojedynkowi. Można było odnieść wrażenie, że to Game 7 co najmniej pierwszej rundy playoff. Oczywiście KD został potraktowany buczeniem, każdy jego kontakt z piłką spotykał się z głośnymi okrzykami a pudło z wybuchem euforii, a powodów do tego było dużo, bo Durantula nie wszedł w mecz tak, jakby sobie tego życzył. Również jego były kolega Russell Westbrook (47 punktów 11 zbiórek, 8 asyst) nie mógł zaliczyć początku spotkania do udanych. Co prawda był bardzo aktywny, ale nie przekładało się to w wymierny sposób na dobrą grę zespołu – w pierwszej kwarcie RW stracił piłkę aż pięciokrotnie.
Warriors źle weszli w mecz, ale z każdą kolejną minutą wyglądali lepiej. Nabierali pewności siebie, a rozwścieczeni fani OKC już przestali im przeszkadzać. W pewnym momencie przewaga gości urosła do 20 oczek, głównie dzięki znakomitemu wsparciu z ławki. Shaun Livingston (6/2/2) i Andre Igoudala (8/5/3) naprawdę stanowili różnicę. Swoje trafiali również Stephen Curry (26/8/9) oraz JaVale McGee (16 punktów, 3 zbiórki), a Thunder powoli zaczęli tracić wszystkie swoje argumenty. Szarpać próbował Westbrook, ale bez odpowiedniego wsparcia (szczególnie z ławki) nie mógł wiele zdziałać. Wiele do życzenia pozostawiały również jego niektóre decyzje. Wojownicy mieli mecz całkowicie pod kontrolą, dość powiedzieć, że w pierwszej połowie rzucili aż 73 punkty. Durant mógł, przynajmniej schodząc na przerwę, lekko odetchnąć. Fizycznie i psychicznie.
Goście mogli się rozluźnić i faktycznie to zrobili. Thunder zaczęli skracać dystans, ale w trzeciej odsłonie zdołali zbliżyć się na zaledwie 16 punktów. Parę razy za to zagotowało się w głowach zawodników, przy głównym udziale Duranta. Raz, gdy o timeout poprosił Steve Kerr, KD wdał się w słowną przepychankę z Westbrookiem. Parę chwil później, już w cielesna przepychankę miał z Andre Robersonem (6/11/1). Nie przeszkodziło mu to jednak w trafianiu kolejnych rzutów. I choć trzecia kwarta należała do lidera gospodarzy, prowadzenie Warriors nie było zagrożone.
https://www.youtube.com/watch?v=HYyAWYh7nBE
Początek ostatniej odsłony to kolejny mini run OKC, który zmniejszył ich straty do 12 oczek. Była to najmniejsza różnica jaką udało się wypracować gospodarzom. Kolejne minuty należały już do gości. Na dobre uaktywnił się Klay Thompson (26 punktów) i gdy wszystkie tryby w Golden State działają, wiesz, że nie możesz zejść z parkietu ze zwycięstwem. Honorowo wspomnę tutaj o innych zawodnikach OKC, którzy zagrali niezłe zawody: Victor Oladipo (20/4/4), Steven Adams (13/3).
Warriors wygrali i prowadzą w sezonowej serii z Thunder już 3-0. Ostatnia szansa dla Westbrooka i jego kolegów na pokonanie Warriors w sezonie regularnym będzie miała miejsce dopiero 20 marca, również w Chesapeake Energy Arena. Na razie obydwie ekipy powinny jednak skupić się na najbliższych spotkaniach. Thunder we wtorek zmierzą się na wyjeździe z Washington Wizards, natomiast Warriors, również w delegacji będą próbować pokonać Denver Nuggets.
https://www.youtube.com/watch?v=obmRMQlqKAs
UTAH JAZZ – BOSTON CELTICS 104:112
Utah Jazz chcieli dzisiejszym meczem zrewanżować się Celtom za porażkę w pierwszym pojedynku tych ekip i jednocześnie wyrównać stan rywalizacji. Mieli oni już na starcie ułatwione zadanie gdyż z powodu kontuzji w dalszym ciągu zagrać nie mógł Avrey Bradley, a w ostatniej chwili ze składu wypadł również Jae Crowder.
Jakkolwiek Jazz chcieli, mało im wychodziło, przynajmniej na początku. Słabo bronili, pozwalali Celtom na łatwe punkty, a Ci skrzętnie korzystali z okazji. Nie była to ta co zawsze, szczelna defensywa drużyny z Salt Lake City. Zawodziła również egzekucja na atakowanej połowie, nie była w stanie zmienić tego ławka rezerwowych, która była zdecydowanie słabsza od tej Celtics. Świetne minuty dawali przede wszystkim Gerald Green (16 punktów) oraz Kelly Olynyk (19 punktów, 7 zbiórek, 3 asysty). Ogólnie cała drużyna przyjezdnych grała na wysokim procencie. W pewnym momencie przewaga sięgała 18 oczek.Historią pierwszej połowy z pewnością było 67% trafionych rzutów z gry ekipy przyjezdnej.
Jeśli gospodarze chcieli coś jeszcze ugrać, musieli rozpocząć trzecią kwartę od mocnego uderzenia. I tak zrobili, ale tylko przez chwilę. Udało im się kilka razy zatrzymać Celtów i strata momentalnie zmalała do ośmiu oczek. Niestety dla kibiców Jazz, ich pupilom zabrakło konsekwencji i przyjezdni zaczęli ponownie odjeżdżać. Jazz nie potrafili znaleźć drogi do kosza, aż przykro było oglądać. Momentami kosz wyglądał naprawdę na zaczarowany. W pewnym momencie stosunek skuteczności z gry wynosił 33% do 60% z gry oraz 19% do 42% na korzyść gości. Gdyby nie dobra postawa na linii rzutów wolnych, Jazz nie mieliby prawa myśleć o jakimkolwiek sukcesie. A tak, na ostatnią kwartę schodzili z 12-punktową stratą.
Szybko jednak strata ta urosła do 20 oczek i mecz można było powoli zamykać. Jedynym zawodnikiem w szeregach gospodarzy zasługującym na wyróżnienie był Gordon Hayward (31/1/4). Celtics do zwycięstwa poprowadzili niezawodni w ostatnim czasie Isaiah Thomas (29/2/5) i Al Horford (16/9/3). Kolejne spotkanie Nutki zagrają we wtorek, również u siebie, a ich przeciwnikiem będą Los Angeles Clippers. Z kolei Celtowie, w poszukiwaniu kolejnego zwycięstwa wybiorą się do Dallas na spotkanie z tamtejszymi Mavericks, również we wtorek.
[ot-video][/ot-video]
CHARLOTTE HORNETS – LOS ANGELES CLIPPERS 102:107
https://www.youtube.com/watch?v=Dl1v0MAee1Y
INDIANA PACERS – MILWAUKEE BUCKS 100:116
https://www.youtube.com/watch?v=Z2M6Y0pFLwM
PHILADELPHIA 76ERS – MIAMI HEAT 117:109
https://www.youtube.com/watch?v=a0qNJzVXqTU
DALLAS MAVERICKS – ORLANDO MAGIC 112:80
[ot-video][/ot-video]
HOUSTON ROCKETS – PHOENIX SUNS 133:102
[ot-video][/ot-video]
CLEVELAND CAVALIERS – DENVER NUGGETS 125:109
https://www.youtube.com/watch?v=bHQ4Av1NsLU
[social title=”Obserwuj autora” subtitle=”” link=”https://twitter.com/DominikKoldziej” icon=”fa-twitter”]
[social title=”Obserwuj PROBASKET” subtitle=”” link=”https://twitter.com/probasketpl” icon=”fa-twitter”]
NBA: Znamy składy meczu celebrytów, Jason Williams znowu zaczaruje