Zwycięstwem nad MKS Dąbrową Górniczą Anwil Włocławek umocnił swoją trzecią pozycję w tabeli. Po meczu na rozmowę zaprosiliśmy Jamesa Washingtona.
Marcin Rutkowski: Jest Pan już we Włocławku kilka tygodni. Zagrywki opanowane w 100%?
James Washington: Można powiedzieć, że w większości wiem jak grać. Jednak trener jest osobą przywiązująca dużą uwagę do detali. Zdarza się, że nieraz zagramy jakiś set i jestem jeszcze w nim trochę zagubiony, jednak uczę się każdego dnia.
Miał już Pan dobre mecze, np. 11 asyst przeciwko Toruniowi. Jednak ostatniego wyjazdu do Szczecina nie zaliczy Pan chyba do udanych?
Ostatnie dwa mecze, licząc również ten, miałem słabsze. Dziś np. aż cztery straty. Ale wygraliśmy. Jeśli wygrywamy, to nie ma znaczenia czy gram lepiej lub gorzej. Najważniejsze jest zwycięstwo. Jednak oczywiście powinienem grać lepiej. Niedawno byłem trochę osłabiony, dopadło mnie jakieś przeziębienie. Ale nie lubię szukać wymówek, muszę grać lepiej i tak będzie w kolejnym meczu!
Spotkanie z MKS Dąbrową Górniczą było bardzo ważne dla układu tabeli w czołówce. Odczuwaliście wagę tego spotkania?
Przede wszystkim, kibice Anwilu są świetni. Dopiero przed meczem dowiedzieliśmy się, że nie zagra „Chylu”, wiadomo było, że nie będzie Tyler’a. Jednak trener powiedział nam, że musimy wyjść i grać, bo mamy po swojej stronie kibiców. Wiedzieliśmy, że rywal jest bardzo trudny, że mecz może nie być najładniejszy, ale też, że musimy to wygrać. Nie myśleliśmy o presji. Przecież też jesteśmy dobrą drużyną. Jesteśmy pewni swojej wartości i jeśli wychodzimy egzekwować nasz plan meczowy, to dajemy sobie szansę na zwycięstwo.
W polskiej lidze na parkiecie musi przebywać cały czas dwóch Polaków. W takiej sytuacji jak dziś, gdy nie może grać Chyliński, robi się duży problem w szeregach Anwilu.
Było ciężko, ale może załatw mi polski paszport na przyszły tydzień i będzie łatwiej (śmiech). Chyliński to świetny strzelec, mądry i doświadczony gracz. Jego nieobecność to spora strata dla naszej drużyny. Ale mam nadzieję, że nie będzie go tylko przez kilka dni. Dopiero, co skończył się mecz i muszę dowiedzieć się, co u niego. Kiedy taki gracz nie może pomóc drużynie, to wszyscy muszą zrobić coś więcej, ja muszę zrobić coś więcej. Musimy zagrać kilka akcji, które to on powinien. Wtedy wszystko będzie dobrze.
Wygraliście z drużyną, z którą za dwa tygodnie spotkacie się w Pucharze Polski. To daje Wam jakąś przewagę? Czujecie się mocniejsi?
Zawsze ciężko gra się z jakąś drużyną kilka razy w krótkim odstępie czasu. To już prawie jak play-offy. Ale mamy jeszcze jeden mecz pomiędzy i to na nim teraz się skupimy. O MKS zaczniemy znów myśleć, kiedy przyjdzie na to pora. Wtedy trener na pewno dobrze nas przygotuje, będzie odpowiednia taktyka, świetny skauting. Będziemy przygotowani na mecz, na to by wyegzekwować nasz plan.
MVP sobotniego meczu bez wątpienia możemy uznać Josipa Sobina. 28 punktów, 12 zbiórek, 11 wymuszonych fauli.
Pokazał dziś jak świetnym jest graczem. Jeśli tylko byliśmy razem na boisku, starałem się go znaleźć przy każdym pick-and-rollu. Wiedziałem, że on to wykończy. Za każdym razem mu mówię – „jeśli byś lepiej trafiał rzuty wolne, to w każdym meczu rzucałbyś po 30-40 punktów”. Jest niesamowity. Dobrze zbiera, jest świetny pod koszem… a jego haki?! Prawa czy lewa ręka, jest prawie bezbłędny.
Poprzedni mecz graliście przy prawie pustych trybunach w Szczecinie, dziś w Hali Mistrzów oglądało Was 3000 kibiców.
Tamten mecz… czułem się trochę jak na treningu. Po spotkaniu rozmawiałem z moim byłym kolegą z parkietu, Taylorem Brownem i mówię mu – „macie tak dużą halę, a na mecz przychodzi tylko tysiąc kibiców”. W takim meczu musisz po prostu znaleźć swoją drogę po zwycięstwo i to zrobiliśmy. Nie grałem dobrze, nie wszyscy graliśmy dobrze, ale znaleźliśmy sposób. Jeśli komuś nie idzie, to pojawi się inny i go zastąpi. Tak robią dobre drużyny.
z Włocławka, Marcin Rutkowski
Obserwuj @MarcinRutkowski
Obserwuj @PROBASKET