James Harden nie odpuszcza i goni Russella Westbrooka w liczbie triple-double. Z tym że Rockets zostali poprzedniej nocy zaskoczeni przez Miami Heat, którzy nieoczekiwanie odnieśli zwycięstwo. Znakomite zawody rozegrał DeMar DeRozan prowadząc Raptors do wyjazdowej wygranej z Nets. Własnego parkietu nie obronili Bulls, którzy przegrali 98:99 z Mavericks, dla których to trzecia wygrana z rzędu. Spurs zatrzymali w AT&T Arena rozpędzonych Wolves, m.in. dzięki dobrej grze Kawhiego Leonarda, z kolei Lakers przegrali w Staples Center z Denver Nuggets. Z 29 punktami i 15 zbiórkami skończył Nikola Jokić.
HOUSTON ROCKETS – MIAMI HEAT 103:109
Na Florydzie coraz głośniej mówi się o tym, że prezes Pat Riley poddał już sezon 2016/2017 i całe swoje siły skupia na przebudowie Miami Heat. To logiczne, biorąc pod uwagę miejsce w tabeli jego drużyny oraz możliwości, które w tym sezonie są mocno ograniczone. Mimo to ekipa Erika Spolestra gościła poprzedniej nocy Houston Rockets i nie miała zamiaru paść na kolana przed mocnym przeciwnikiem. Ostatecznie nawet triple-double Jamesa Hardena nie zrobiło dla gości różnicy.
Dla Heat to 12 wygrana w sezonie. Nadal mają jeden z najgorszych bilansów w lidze. Poprzedniej nocy zagrali jednak kawał dobrej koszykówki. Harden zakończył spotkanie z triple-double, ale nie dostał wystarczająco dużo pomocy od swoich kolegów. Gospodarze przypuścili szarżę w finałowej kwarcie. Po runie 20:5 zbudowali przewagę, której nie oddali już do końca spotkania. To było faktyczne zespołowe zwycięstwo, bowiem nie potrzebowali heroizmów jednego gracza – wszyscy zagrali na wysokim poziomie.
– Cieszę się, że moi gracze w końcu zostali wynagrodzeni za całą ciężką pracę. To jednak niczego nie gwarantuje – mówił po meczu trener Spoelstra. – Nadal musimy pracować i ufać temu, co budujemy – dodał. W całym meczu zespoły aż 19 razy zmieniały się na prowadzeniu i doprowadzały do 15 remisów. Na 1:41 przed końcem, Goran Dragić znalazł otwartego Wayne’a Ellingtona, który trafiając swoją próbę za trzy, zapewnił drużynie najwyższe w tym spotkaniu 11-punktowe prowadzenie.
– Mieliśmy otwarte pozycje, po prostu je spudłowaliśmy. Natomiast pod koniec nie zagraliśmy tak, jak powinniśmy – komentował Harden, autor triple-double. Skończył z 40 punktami (12/30 FG, 4/15 3PT, 12/13 FT), 12 zbiórkami, 10 asystami i 2 przechwytami. Kolejnych 12 oczek (5/11 FG), 7 zbiórek, 3 asysty i 2 przechwyty zapewnił Patick Beverley. Z ławki Montrezz Harrell był 5/6 z gry i zdobył 13 oczek. Rockets grali bez chorego Ryana Andersona. Tylko 3/17 FG i 1/10 3PT Erica Gordona. Do gry po rehabilitacji złamanej piszczeli wrócił Clint Capela. Zagrał 9 minut.
Najlepiej punktującym w obozie gospodarzy był Dragić notując na swoje konto 21 oczek (8/15 FG, 1/5 3PT), 8 zbiórek, 8 asyst i przechwyt. Z double-double 14 punktów (5/8 FG), 15 zbiórek, przechwyt i blok spotkanie zakończył Hassan Whiteside. Wysokie liczby dokładali również Dion Waiters – 17 punktów, Wayne Ellington – 18 punktów i Tyler Johnson – 16 punktów. W kolejnym meczu drużyna zagra z Dallas Mavericks. Rox wracają do siebie na starcie z Milwaukee Bucks.
[ot-video][/ot-video]
MINNESOTA TIMBERWOLVES – SAN ANTONIO SPURS 114:122
Kawhi Leonard idealnie wpasował się w krajobraz San Antonio Spurs. Zaczyna być graczem, który każdej kolejnej nocy robi co do niego należy i wszystkich przestaje to już dziwić. Z jednej strony fajnie, z drugiej taka sytuacja sprawia, że Leonard jest mocno pomijany w rozmowach o MVP. Trener Minnesoty Timberwolves – Tom Thibodeau przyznał po meczu, że nie ma żadnych wątpliwości, iż gra lidera Spurs to definicja tego, czym jest prawdziwy MVP. – Nie wykręca tylko statystyk. On pomaga tej drużynie we wszystkim – przyznał.
Poprzedniej nocy pomógł odnieść swojej ekipie wygraną nad podopiecznymi Thibsa. Jednak na przerwę gospodarze schodzili z 4-punktową stratą, pozwalając Wolves na 71 punktów w 24 minuty! Jedna z najlepszych defensyw w lidze rzadko kiedy ma takie załamania. Mimo to komunikat, jaki swoim zawodnikom przekazał w szatni Gregg Popovich, musiał być bardzo skuteczny. W drugiej połowie znacznie agresywniejsza defensywa miejscowych stłamsiła ofensywny potencjał przeciwnika, któremu nagle skończyły się sposoby na zdobywanie punktów.
W przekroju trzeciej i czwartej kwarty Spurs zrobili run 20:2, na dobre uciekając młodym Wilkom z Minnesoty. To siódme zwycięstwo z rzędu drużyny z San Antonio nad ekipą Timberwolves. Po 71 punktowej pierwszej połowie, w drugiej gospodarze spotkania zatrzymali przeciwnika na 43 oczkach. – Nadal nie gramy tego, czego oczekiwaliśmy – mówił po meczu Popovich. – Wszyscy mają ten kłopot, może oprócz Golden State, ale reszta nadal walczy – dodał. – Możemy lepiej zbierać i lepiej bronić jeden na jeden – stwierdził natomiast Leonard.
To czwarty mecz z rzędu z minimum 30 punktami Kawhiego. W połowie sezonu dobił do granicy 950 punktów. Dokonał tego jako pierwszy gracz SAS od Tima Duncana z 2003. Przeciwko ekipie Wolves zanotował 34 punkty (12/17 FG, 2/3 3PT, 8/9 FT), 7 zbiórek, 5 asyst oraz przechwyt. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się również LaMarcus Aldridge – 29 oczek (12/20 FG, 5/6 FT), 4 zbiórki, 3 asysty i 2 bloki. Kolejnych 14 oczek z 13 rzutów dołożył Tony Parker. Zespół grał aż 12-osobową rotacją.
Gracze z Minneapolis nie byli w stanie uświetnić 59 urodzin swojego szkoleniowca. Thibs grał 8-osobową rotacją, opierając się głównie na produktywności starterów. 27 punktów (10/18 FG, 2/2 3PT, 5/5 FT), 16 zbiórek i blok Karla-Anthony’ego Townsa. Dobrą grę kontynuuje Ricky Rubio – 21 oczek (4/9 FG, 13/14 FT), 2 zbiórki, 14 asyst i 2 przechwyty. 18 oczek z 14 rzutów dołożył Zach LaVine. W kolejnym meczu zagrają z Los Angeles Clippers. Spurs ugoszczą Denver Nuggets.
[ot-video][/ot-video]
TORONTO RAPTORS – BROOKLYN NETS 119:109
[ot-video][/ot-video]
DALLAS MAVERICKS – CHICAGO BULLS 99:98
[ot-video][/ot-video]
DENVER NUGGETS – LOS ANGELES LAKERS 127:121
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET