Podczas minionego meczu z Oklahoma City Thunder, Milwaukee Bucks wygrzebali się ze straty nawet 15 punktów, która pojawiła się w pierwszej kwarcie. Deficyt ten powstał za sprawą aspektu, z którym wciąż budujący się zespół ze stanu Wisconsin się zmaga – selekcją rzutową.
Milwaukee Bucks chętnie grają w pomalowanym, wykorzystując penetracje graczy obwodowych i grę pod koszem swoich wysokich – w ostatnim czasie na uznanie zasługuje szczególnie gra Grega Monroe, który fenomenalnie rzuca po swoich spinach. Drużyna do tego stopnia prowadzi grę pod koszem, że według Team Rankings przewodzi lidze pod względem zdobytych punktów w tej strefie.
OKC pokazało, że odcinając graczy Milwaukee od punktów spod kosza, można sprawić im nie lada problem. Wynik ostateczny przechylił się na stronę gospodarzy, jednak w pierwszej kwarcie taktyka Grzmotów szybko przyniosła skutki. Ograniczenie strefy podkoszowej i krótkie krycie na obwodzie zmusiło Bucks do oddawania rzutów pod przymusem zegara. Ba, w pewnym momencie, w krótkim odstępie czasu, zegar dwukrotnie przerwał im akcję syreną. Wielokrotnie jednak lepszą pozycję rzutową zawodnicy mieli kilka sekund wcześniej – jednak nikt nie chciał podejmować ryzyka. W efekcie rozgrywanie kończyło się stratą, rzutem z o wiele trudniejszej pozycji, albo upływem regulaminowych 24 sekund.
Tymczasem Oklahoma ponad pół pierwszej kwarty utrzymywała skuteczność na poziomie 100%, bezbłędnie egzekwując zagrywki. Oni również chętnie przenosili się pod kosz, gdzie brylował Steven Adams, co jest kolejną bolączką Bucks – ciężko broni im się pod własnym koszem, gdzie jednym z najlepiej prezentujących się obrońców jest Giannis Antetokounmpo, lecz to zadanie nie do końca leży w jego gestii. Widać brak rasowego rim-protectora, który uprzykrzałby życie środkowym przeciwnika.
Milwaukee znaleźli w końcu swój rytm gry, natomiast Oklahoma zupełnie go utraciła, co skończyło się zakończeniem zupełnie odmiennym od początku. Problem zaznaczony na początku jednak nadal doskwierał graczom z Wisconsin, który dało się zaobserwować nie pierwszy raz – za linią rzutów trzypunktowych gracze wykonują zbyt dużo head-fake’ów, ścinając następnie pod kosz i nierzadko oddając do innego zawodnika stojącego na obwodzie, który powtarza schemat. Rodzi to sytuacje, gdzie zamiast punktów gracze Bucks notują stratę lub rzut z trudnej pozycji.
Taktyka obrana przez Milwaukee przyniosła im na ten moment bilans 17 – 16 i lokatę nr 6 w Konferencji Wschodniej. Jak na etap rozwoju tej drużyny to i tak bardzo dobry wynik, z niedużą stratą do wyższych miejsc. Jednak aby wyraźniej wyjść poza stosunek ok. 50% zwycięstw, Jason Kidd musi pracować ze swoim zespołem nad podejmowaniem dobrych decyzji rzutowych. Problem nie tyle leży jednak w niecelnych rzutach, co stratach – plasujące ich w połowie stawki 13.7 straty na mecz pokazuje, że przedłużanie akcji doprowadza do niekontrolowanego ruchu piłki. Ograniczając oddawanie piłki przeciwnikowi i sprowadzając kogoś, kto mocniej zagrozi przeciwnikom pod samym koszem, Bucks mają szansę na kolejną poprawę swojej i tak już cieszącej oko gry.
Foto: Gary Dineen/Getty Images