Minęło 186 dni od momentu, w którym Cleveland Cavaliers napisali historię swoim wielkim powrotem. Liga postanowiła dać nam wyjątkowe święta Bożego Narodzenia, dlatego dopiero dzisiaj Golden State Warriors ponownie zmierzą się ze swoim największym przeciwnikiem.
Bez niespodzianek – na tym etapie sezonu obie drużyny są na szczycie swoich konferencji. Golden State Warriors przegrali cztery mecze, Cleveland Cavaliers sześć. To jednak nie ma żadnego znaczenia przed dzisiejszym wieczorem. Na najważniejszy mecz pierwszej fazy sezonu, Cavs prawdopodobnie odzyskają swojego silnego skrzydłowego – Kevina Love’a. Pomóc kolegom nie będzie w stanie J.R. Smith, który po operacji kciuka straci cztery miesiące rozgrywek. Powodów do narzekań nie mają za to Warriors. Do rotacji wróci Draymond Green, który ostatnie dni spędził ze swoją partnerką oraz nowo narodzonym dzieckiem.
To będzie piętnasty mecz tych drużyn w ostatnich dziewiętnastu miesiącach. Rozegrali między sobą dwa poprzednie finały i istnieje duże prawdopodobieństwo, że rozgrywki 2016/2017 zwieńczy trzeci pojedynek z rzędu między tymi ekipami. Coraz więcej osób ze środowiska NBA zaczyna się zastanawiać, czy nie powinniśmy już przypadkiem mówić o tej rywalizacji jako o jednej z największych w historii. Trudno będzie dorównać bataliom, jakie stoczyły między sobą ekipy z Los Angeles i Bostonu, niemniej Cavs i Warriors poniekąd są współczesnym odbiciem tamtych ekip.
– Co prawda wiele drużyn zdobywa w tej erze mistrzostwa, ale jeśli te dwie drużyny (Cavs, Warriors) będą w stanie utrzymać się na szczycie, to niewykluczone, że dorównają rywalizacji Celtów z Jeziorowcami – mówił Tyronn Lue, szkoleniowiec Cavs. – Oni mają świetny zespół i my mamy świetną drużynę. Teraz gdy zaczynasz rozmawiać o koszykówce to mówisz o Cleveland, Golden State i San Antonio. Świetnie jest być w takim położeniu – dodał Lue przed świąteczną rywalizacją z Wojownikami.
Niemniej wchodzenie w dyskusję z tak wielką historią, jaką Celtics i Lakers napisali wspólnie (12 serii finałowych), nie odpowiada jeszcze randze rywalizacji pomiędzy Cavs i Warriors. Obie ekipy musiałyby stoczyć wiele dramatycznych batalii i co sezon bić się do ostatnich sekund ostatniego meczu. Będzie o to bardzo trudno, bowiem poziom rywalizacji w NBA jest obecnie tak wysoki, że utrata jednego kluczowego gracza sprawia, że faworyt staje się tylko pretendentem. Warto mimo wszystko zaznaczyć, że Lakers i Celtics nigdy nie spotkali się w trzech finałach z rzędu.
Zatem w rywalizacji miedzy Cavaliers i Warriors na pewno jest pierwiastek wyjątkowości. Ekipa z Oakland wygrała ostatnich siedem meczów, Cavaliers dziewięć z ostatnich dziesięciu. W ostatnich dwóch sezonach Cavs grali na wyjeździe, tym razem usłyszą głośne wsparcie swoich fanów. To pierwszy świąteczny pojedynek w Ohio od 2008. Przed nami jeszcze wiele rozdziałów Cleveland vs. Golden State, a kolejny już dzisiaj w ramach świątecznego meczu, który rozpocznie się o 20:30 w The Quicken Loans Arena. Mecz możecie obejrzeć za pośrednictwem Canal+ Sport.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET