Kamil Łączyński w meczu z Polpharmą trafił pięć z ośmiu rzutów za trzy punkty. Dokładając do tego dwa celne rzuty wolne rozegrał punktowo najlepszy mecz w tym sezonie. Jednak czy można się dziwić, skoro na dniach urodził mu się syn Antek? Energi nie brakowało, a Anwil zrewanżował się rywalowi za porażkę w pierwszej rundzie.
Marcin Rutkowski: W tym roku ma Pan prezentów bez liku. Gdzie się nie spojrzy, to szczęśliwe Święta dla Pana. Zawodowo i prywatnie.
Kamil Łączyński: No tak. Mecz wygrany, prezent pod choinkę dostałem. Wcześniej Mikołaj do mnie przyszedł.
To teraz pod samą choinką już tak trochę biednie będzie.
Tak (śmiech). Teraz pod samą choinką to będę już tylko jadł. I nic innego nie będę robił. Cieszę się niezmiernie, bo przed takim okresem, gdzie wiadomo, chce się spędzić go ze spokojem i radością przy stole rodzinnym to fajnie, że ma się taką wyczyszczoną głowę. Po porażkach zawsze gdzieś to siedzi w głowie. Natomiast po zwycięstwach jest dużo łatwiej spędzić czas z rodziną. Także cieszę się, że w te święta głowa będzie wolniejsza od tego, co było, czysta na przyszłość.
A jak te święta będą wyglądać w tym roku?
W te święta będziemy trenować w drugi dzień świąt, dla tego prawdopodobnie szybko jadę odebrać rodzinę z Gdańska, bo moja partnerka tam rodziła, spędzimy Wigilię z jej rodziną na miejscu, a potem od razu wracamy do Włocławka i już tutaj cała rodzina będzie koczowała i przyjmowała gości.
Perspektywa najbliższych treningów wygląda na dość ciężką sprawę? Czeka Pana trochę niewyspanych nocy… a może to daje jeszcze większego kopa?
Jestem już przyzwyczajony. Myślę, że nie będę jakoś wybitnie przywiązywał do tego wagi, jako problem. Na pewno między treningami też można się wysypiać. Dziecko to nie jest problem, dziecko to jest fantastyczna sprawa i na pewno w ten sposób będę to postrzegał.
Korzystając z okazji w imieniu wszystkich zawodników i trenerów chciałbym złożyć najcieplejsze i najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Żeby były spokojne i rodzinne. Aby dużo nie jeść, bo potem będzie dużo problemów, ale oczywiście, żeby wszystkich potraw spróbować. Także wszystkiego dobrego i szczęśliwego Nowego Roku… chociaż, przecież spotykamy się jeszcze przed ostatnim dniem grudnia. Oby Nowy Rok skończył się lepiej niż ten, 2016!
z Włocławka, Marcin Rutkowski
Obserwuj @MarcinRutkowski
Obserwuj @PROBASKET