Wszyscy żyjemy już nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia. Jednak dla fanów basketu, dzisiejsza data także powinna być zaznaczona czerwonym kółkiem w kalendarzu.
Dokładnie 21 grudnia obchodzimy urodziny koszykówki. Tego dnia, 1891 roku, pastor James Naismith zapragnął urozmaicić zajęcia wychowania fizycznego w Young Men’s Christian Association (YMCA) w Springfield. W tym celu powiesił dwa kosze po brzoskwiniach na wysokości około 3 metrów, wyznaczył dwie dziewięcioosobowe drużyny i zaproponował zdobywanie punktów poprzez umieszczenie piłki nożnej w koszu przeciwnika. Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że uczestniczy w meczu, który da początek jednej z najpopularniejszych dyscyplin na świecie.
Początkowa brutalność rozgrywki zniesmaczyła Naismitha, który w założeniu chciał stworzyć grę techniczną. Ustalił więc dekalog 13 zasad, który dał podwaliny tego, co dziś uznajemy w koszykówce za pewniki. Zaliczenie dyscypliny do grona zawodów olimpijskich w 1936 roku i założenie NBA dekadę później jest dostatecznym potwierdzeniem, jak lawinowo ta gra zdobyła popularność.
Dzisiaj sama liga NBA dociera do 215 krajów, w 49 językach. Do tego nie można zapominać o wszystkich ludziach grających na boiskach, halach, o wszelkich krajowych ligach. Jak powiedział Mark Tatum, zastępca komisarza najlepszej ligi świata – koszykówka jest pociągająca, ponieważ mogą ją uprawiać zarówno chłopcy, jak i dziewczyny, na hali i na zewnątrz, na obszarach wiejskich i w miastach, bez konieczności budowania rozwiniętej infrastruktury.
W naszym klimacie urodziny basketu nie wypadają w łatwej do grania porze – rozgrywka na dworze odpada, pozostaje uczczenie tej rocznicy grą na hali. Nie wszyscy mają jednak taką możliwość, dlatego będąc fanem koszykówki, wypada pomyśleć sobie dziś, choćby chwilę, co możemy zawdzięczać zamiłowaniu do tego sportu. Koszykówka jest bowiem nie tylko wrzucaniem piłki do kosza – to dla wielu filozofia całego życia, której oddali swoje serce.
Foto: fiba.com