Chicago Bulls stanęli na drodze Spurs, którzy po 13 wyjazdowych zwycięstwach z rzędu dzisiejszej nocy mieli szansę na wyrównanie rekordu ligi w wygranych poza domem bez porażki na początku sezonu – rekordu ustanowionego sezon temu przez Golden State Warriors. Zamiast tego, Chicago Bulls zdołali przerwać własną serię czterech porażek z rzędu pokonując podopiecznych Gregga Popovicha 95-91. Po ciężkiej walce z rezerwami Utah Jazz, kolejną wygraną odnieśli koszykarze Golden State Warriors wygrywając w Salt Lake City. Po raz pierwszy w sezonie koszykarze Philadelphii 76ers wygrali na wyjeździe, ogrywając Pelicans 99-88. W pozostałych spotkaniach własne parkiety obronili Wizards, Raptors i Grizzlies.
CHICAGO BULLS 95 – 91 SAN ANTONIO SPURS
Stan stłuczonego kolana Tony’ego Parkera poprawił się na tyle, że umożliwił rozgrywającemu Spurs występ przeciwko Chicago Bulls. Ci nie zdołali jednak wyrównać rekordu ligi w wyjazdowych wygranych z rzędu na rozpoczęcie sezonu i polegli w w stanie Illinois po zaciętej walce 95-91. San Antonio Spurs od samego początku mieli wielkie problemy w ofensywie. W trzeciej kwarcie strata do gospodarzy wynosiła nawet 16 punktów, jednak po kilku niewiarygodnych trafieniach w końcowych 12 minutach meczu ze strony Kawhi Leonarda, goście zdołali przedłużyć walkę o serię zwycięstw do samego końca. Czujna postawa Jimmy’ego Butlera (akcja 2+1) oraz doświadczenie Dwyane’a Wade były górą, i to gospodarze ostatecznie przerwali serię czterech porażek z rzędu.
Dla Gregga Popovicha i jego Spurs jest to pierwsza przegrana poza San Antonio w obecnym sezonie. Goście byli przede wszystkim nieskuteczni – trafili zaledwie 40% rzutów z gry, 32% za trzy. Przegrali oni także walkę na tablicach 44-50, gdzie nie do powstrzymania był zawieszony w ostatnim meczu Rajon Rondo. Rozgrywający Bulls z 12 punktami, 10 zbiórkami i 9 asystami otarł się o triple-double. Najwięcej punktów dla gospodarzy rzucił Wade – 20.
W szeregach San Antonio poza dysponowanym Kawhi Leonardem (24/8/5), Patty Millsem (4-6 za trzy) oraz powracającym na stare śmieci Pau Gasolem (16/10) trudno doszukać się pozytywów. Po raz kolejny niewidoczny był LaMarcus Aldridge, który trafił zaledwie 5 z 15 oddanych rzutów. Manu Ginobili w 19 minut spędzonych na boisku swoich sił próbował 9 razy, jednak nie zdołał trafić żadnego rzutu.
[ot-video][/ot-video]
UTAH JAZZ 99 – 106 GOLDEN STATE WARRIORS
Przed spotkaniem szkoleniowiec Jazz Quin Snyder podał do wiadomości, że w składzie oprócz kontuzjowanych Aleca Burksa, Derricka Favorsa, Rodney Hooda zabraknie także lidera Gordona Haywarda , który w ostatnim spotkaniu doznał nawrotu kontuzji palca. Kontynuujący serię wyjazdową Golden State Warriors oprócz braku Shauna Livingstona (powód – „musi odpocząć, jest stary” – tłumaczył Steve Kerr) wyszli w podstawowym składzie.
Spotkanie zapowiadało się na jednostronne widowisko i tak było, przynajmniej na początku. Warriors wybuchli od samego startu i już w pierwsze kwarcie wypracowali sobie 25-punktową przewagę. W pozostałych kwartach opanowaniem, egzekucją planu trenera zaczęli popisywać się goście. Pod koszem szalał Rudy Gobert (20/17), a z obwodu punkty dodawali Joe Ingles (21 punktów, 5 trójek) i Shelvin Mack (19 oczek). Warriors grali bardzo nonszalancko i nie byli w stanie uciec rywalom na bezpieczną odległość do samego końca. Łatwe rzuty pudłowali Klay Thompson (0-4 za trzy), Kevin Durant (7/15 z gry). Kluczowe trafienia z dystansu należały do rezerwowego Iana Clarka. Obrońca w czwartej kwarcie trał dwie ważne trójki, które nie pozwoliły gospodarzom na podejście bliżej niż na 5 punktów.
W czwartej kwarcie w ferworze walki podkoszowej lewą kostkę podkręcił Draymond Green, który z wyraźnymi grymasami bólu udał się do szatni. Na razie nie wiadomo jak poważna jest to kontuzja.
[ot-video][/ot-video]
DENVER NUGGETS – WASHINGTON WIZARDS 85:92
[ot-video][/ot-video]
TORONTO RAPTORS 124 – 110 MINNESOTA TIMBERWOLVES
[ot-video][/ot-video]
MEMPHIS GRIZZLIES 88 – 86 PORTLAND TRAIL BLAZERS
[ot-video][/ot-video]
NEW ORLEANS PELICANS 88 – 99 PHILADELPHIA 76ERS
[ot-video][/ot-video]