Gdy Memphis Grizzlies wreszcie złapali wiatr w żagle i wydawało się, że zespół Jarena Jacksona Jr’a i zbliżającego się do powrotu Ja Moranta może popłynąć w górę Konferencji Zachodniej, na horyzoncie ukazał się kolejny sztorm. Sezon pełen ciągłego zgrywania się składu i zmian w rotacjach natrafił na kolejną przeszkodę. Zach Edey, który był dostępny do gry od zaledwie około miesiąca i prezentował dobrą formę, znów musi sobie zrobić przymusową przerwę.
Według najnowszych informacji podkoszowy rodem z Kanady będzie pauzował co najmniej miesiąc z powodu reakcji obciążeniowej w lewej kostce. Co gorsza, to ta sama kostka, której operację Zach Edey przeszedł już w trakcie offseason, przez co potem musiał opuścić pierwsze 13 meczów sezonu.
W Memphis Grizzlies są jednak dobrej myśli. Jak powiedział w rozmowie z Shamsem Charanią agent koszykarza, Mark Bartelstein: – Jest to plan zarządzania obciążeniem mający na celu optymalizację długoterminowego zdrowia Zacha, opracowany we współpracy z Grizzlies i ekspertami medycznymi. Po tym etapie zarówno krótkoterminowe, jak i długoterminowe rokowania dla Zacha są doskonałe.
W skrócie – wszyscy w Memphis liczą, że po kolejnym zabiegu 23-latek już w pełni doprowadzi kostkę do porządku i będzie w stanie grać, nie ryzykując ewentualnego nawrotu. Nie da się jednak ukryć, że nieobecność olbrzyma będzie widoczna gołym okiem nie tylko z powodu jego gabarytów.
W ostatnich trzech tygodniach z nim w składzie Grizzlies zanotowali serię 7-2 i powoli zaczęli piąć się w górę naszpikowanej gwiazdami Konferencji Zachodniej, ale nie da się ukryć, że na chwilę obecną ich bilans wciąż jest negatywny (11-13), co daje dopiero dziewiąte miejsce. W tym kontekście, jeśli w Tennessee marzą o grze w fazie play-off (albo przynajmniej w turnieju play-in), margines błędu jest już tylko minimalny.
Wprawdzie we wciąż trwającej kampanii Edey zaliczył – jak dotąd – zaledwie 11 występów, to jednak można zacząć o nim mówić w kategorii objawień sezonu. Grając średnio niespełna 26 minut na mecz, notował w międzyczasie 13,6 punktu, najlepsze w drużynie 11,1 zbiórki i 1,9 bloku.
Mało? Gdy Zach był na parkiecie, Miśki zdobywały o 17,7 punktu więcej od rywali na 100 posiadań. Gdy z kolei środkowy siedział na ławce – jego drużyna traciła 8,2 punktu na 100 posiadań. Nie dziwne więc, że jego absencja będzie olbrzymią stratą dla trenera Tuomasa Iisalo i jego sztabu. Nie mówiąc już, że cały misterny plan, jaki mieli, trzeba będzie przynajmniej przełożyć.
W Memphis zakładano, że powracający Ja Morant zgra się z nową podstawą zespołu podczas stosunkowo łatwego terminarza w końcówce 2025 roku. Zamiast tego Grizzlies stoją teraz przed trudnym zadaniem utrzymania formy bez zawodnika, który – zaryzykujmy stwierdzenie – w ostatnich tygodniach ciągnął ich grę.
Wszystko wskazuje na to, że teraz podstawową „piątką” zespołu ponownie zostanie Jock Landale, który po dołączeniu do drużyny latem, przy początkowej nieobecności Edeya, dostawał swoje szanse w pierwszym składzie. Grając po 21,4 minuty na mecz, 30-letni Australijczyk notował średnio 10,9 punktu i 5,4 zbiórki na całkiem dobrej skuteczności (53,1% z gry, w tym 43,1% zza łuku). Nie jest to poziom Kanadyjczyka, ale starszy z centrów oferuje większy zasięg rzutowy i mobilność. Dobre występy w nadchodzącym miesiącu mogłyby ustawić go w świetnej pozycji przed latem, gdy zostanie wolnym agentem. A swoje szanse pod koszem mogą dostawać też przecież były obrońca roku NBA, Jaren Jackson Jr, a nawet Santi Aldama, więc może jakoś uda się przetrwać.
Jakby jednak nie patrzeć, okres absencji Zacha Edeya nie polega na tym, by Grizzlies musieli na nowo wymyślać swoją tożsamość. Chodzi raczej o utrzymanie tempa gry, pozostanie przy tym, co ostatnio działało i – w przypadku Iisalo – powstrzymanie pokusy nadmiernego obciążania kluczowych zawodników. Że to zazwyczaj nie zdaje egzaminu – udowadniali swego czasu New York Knicks pod wodzą Toma Thibodeau.
Jeśli prognozy medyczne się potwierdzą, ekipa z Memphis powinna odzyskać swojego środkowego w pełni zdrowego i wypoczętego na decydującą część sezonu. Miesiąc bez niego na parkiecie nie powinien jednak zdefiniować tych rozgrywek. To, w jaki sposób fiński szkoleniowiec poradzi sobie z nieobecnością swojej gwiazdy, zadecyduje o tym, jak będzie wyglądał skład już po jej powrocie i jak daleko ta drużyna ostatecznie może zajść.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Zastanawiasz się jakie rekordy NBA mogą jeszcze paść w tym sezonie? Sprawdź nasz najnowszy artykuł.










