Zmagania dzisiejszej nocy w NBA rozpoczęły się już o godz. 21:00 w niedzielę, kiedy Houston Rockets rozgromili na wyjeździe z Utah Jazz. O północy miało miejsce kilka ciekawych spotkań na Wschodzie. Payton Pritchard poprowadził Celtics do zwycięstwa nad Cavaliers, jednak niewiele brakowało, a rezultat meczu byłby odmienny. W Nowym Jorku Knicks bez większych trudności ograli Toronto Raptors, natomiast w Filadelfii w emocjonującym starciu z dwoma dogrywkami popis umiejętności dał Jalen Johnson, który przyćmił Tyrese’a Maxeya i poprowadził “Jastrzębie” do zwycięstwa. Po zachodniej stronie ligi Thunder pokonali stawiających twardy opór Blazers, Timberwolves z Edwardsem ograli nękanych kontuzjami Spurs, a Grizzlies wyszli “z tarczą” z pojedynku przeciwko mizernym Kings. Na koniec nocy Austin Reaves i Luka Doncić zapewnili fanom widowisko w wygranym meczu z Pelicans.
Utah Jazz – Houston Rockets 101:129
- Oczywistym faworytem tego spotkania byli Houston Rockets, którzy już w otwierającej kwarcie zaznaczyli swoją przewagę po obu stronach parkietu. Co prawda sam początek meczu był wyrównany, jednak po pierwszej przerwie na żądanie Utah Jazz zostali stłamszeni w ataku, natomiast w defensywie nie byli w stanie skutecznie postawić się rywalom. Około połowy drugiej odsłony, prowadzenie “Rakiet” urosło do pułapu ponad 20 punktów, po kilka “oczek” z rzędu zdobywali wtedy Alperen Sengun czy Kevin Durant. W efekcie, na przerwę przyjezdni schodzili z wysoką i bezpieczną przewagą (67:48).
- Drugą połowę zespół z Salt Lake City rozpoczął z przytupem i pod przewodnictwem Lauriego Markkanena zredukował stratę (64:79). “Jazzmanów” nie było jednak stać na nic więcej, ponieważ Rockets zanotowali wówczas serię 19:0 i pogrzebali nadzieje gospodarzy. Drużyna Ime Udoki nie musiała się zbytnio wysilać w tym starciu, Jazz nie potrafili znaleźć drogi do kosza nawet z najprostszych pozycji, a “Rakietom” wystarczyła solidna obrona, niezła gra z kontrataku i dominacja na tablicach.
- W ekipie z Houston bardzo skuteczny mecz rozegrał duet gwiazd: Alperen Sengun rzucił 27 punktów (10/15 trafionych rzutów z gry), a Kevin Durant uzbierał 25 “oczek”, na skuteczności 10/14 celnych prób. Imponującym double-double w niecałe 17 minut popisał się Steven Adams, który odnotował 13 punktów i 12 zbiórek. Z kolei Amen Thompson nie mógł dziś się wstrzelić, ponieważ zapisał na swoim koncie jedynie dziewięć “oczek”, rozdał jednak tyle samo asyst i zebrał osiem piłek.
- Po stronie Jazz oczekiwaniom nie sprostał Lauri Markkanen, autor 18 punktów. Jeden punkt więcej uzbierał Ace Bailey, na bardzo dobrej skuteczności 8/12 trafionych rzutów. Nieźle spisał się też Jusuf Nurkić, który szczególnie w pierwszej kwarcie utrzymywał gospodarzy w grze. Ostatecznie odnotował 14 “oczek”, dziewięć asyst i sześć zbiórek. Tragiczne zawody rozegrał Keyonte George, nie trafił żadnego z sześciu rzutów (0 punktów) i ośmiokrotnie stracił piłkę.
Cleveland Cavaliers – Boston Celtics 115:117
- W ubiegłym sezonie mecz między tymi drużynami byłby pojedynkiem wyczekiwanym przez całą ligę. Teraz jednak sytuacja wygląda zgoła inaczej, ponieważ kontuzjowany jest Jayson Tatum, a Boston Celtics muszą podwójnie natrudzić się, by wyrwać rywalom zwycięstwo. Cleveland Cavaliers z kolei, z różnym skutkiem, próbują wrócić do dyspozycji z zeszłego roku i w konsekwencji do czołówki Wschodu.
- Celtics rozpoczęli mecz z przytupem, od serii 17:5. Już wtedy można było stwierdzić, że Payton Pritchard ma dziś, mówiąc w żargonie koszykarskim, gorącą rękę. Cavaliers nie pozwolili j rywalom rozkręcić się jeszcze bardziej i pod koniec pierwszej kwarty przyjezdni z Bostonu prowadzili już tylko dwoma punktami (28:26).
- Początek drugiej odsłony należał jednak do gospodarzy, którym przewodził Evan Mobley. W tym fragmencie “Celtów” w grze utrzymywała dyspozycja strzelecka Anfernee Simmonsa. Wymiana ciosów między drużynami trwała kilka minut, lepsi okazali się w niej podopieczni Joe Mazzulli, tym razem ważne punkty zdobywał Jaylen Brown oraz Pritchard, który po pierwszej połowie (58:51) miał na koncie 18 “oczek”.
- Po powrocie na parkiet Mobley i Jalen Tyson robili co w ich mocy, by dotrzymać tempa produktywności ofensywnej Celtics. Na dłuższą metę to okazało się niewykonalne i przy stanie 72:65 Bostończycy zanotowali serię 14:0, osiągając tym samym najwyższe prowadzenie w meczu. Cavaliers nie złożyli broni i konsekwentnie zmniejszali stratę aż na niecałe osiem minut do końca meczu na tablicy widniał wynik 94:90 dla “Celtów”.
- Popis umiejętności strzeleckich Pritcharda ponownie zwiększył prowadzenie przyjezdnych, w konsekwencji na 1:24 przed końcem prowadzili oni 112:104. Wydawało się, że to zakończy mecz, lecz Donovan Mitchell dwoma trójkami zmniejszył stratę do dwóch “oczek” (112:114), a w ostatniej sekundzie rzut zza łuku Dariusa Garlanda spowodował, że Celtics mieli jedynie punkt więcej (116:115). Brak czasu uratował jednak zespół z Bostonu i ci odnieśli ważne zwycięstwo.
- W ekipie Celtics wyśmienite zawody rozegrał Payton Pritchard, który rzucił 42 punkty, trafiając 15/22 rzuty, w tym sześć trójek. Rzadki dla siebie wyczyn odnotował też Jaylen Brown, który zapisał na swoje konto czwarte w karierze triple-double (19-12-11), miał jednak problemy ze skutecznością (3/13 celnych prób). Dwucyfrową zdobycz uzyskał też Anfernee Simmons (18 “oczek”) i Jordan Walsh (14 punktów, 10 zbiórek).
- Po stronie gospodarzy wyróżniał się Evan Mobley, autor 27 punktów i 14 zbiórek. Donovan Mitchell zanotował 18 “oczek”, siedem zbiórek i osiem asyst, a Darius Garland przy takiej samej liczbie rozdanych piłek rzucił 21 punktów, jednak jego wskaźnik plus/minus był tragiczny (-27).
New York Knicks – Toronto Raptors 116:94
- W przyszłym tygodniu dwie drużyny, które zmierzyły się dziś w Madison Square Garden, zagrają w ćwierćfinałowym meczu NBA Cup. Można powiedzieć wobec tego, że rozegrany mecz jest pewnego rodzaju zapowiedzią nadchodzącego pojedynku.
- Od samego początku spotkania przeważali New York Knicks. Gospodarze zaaplikowali rywalom 41 punktów w otwierającej kwarcie, trafiając 9/14 rzutów zza łuku. Dla porównania Toronto Raptors zdobyli zaledwie 22 “oczka”. Swój moment w meczu zaliczył w tym fragmencie Miles McBride, którego cztery trójki napędziły drużynę z Nowego Jorku.
- W drugiej kwarcie rolę się odwróciły i to przyjezdni z Kanady przeważali (30:18). Świetnie spisał się Scottie Barnes, a Raptors zmniejszyli stratę do siedmiu punktów (52:59). W trzeciej ćwiartce świetnie dysponowany był Immanuel Quickley, były gracz Knicks. Dzięki jego grze zespół z Toronto zbliżył się nawet na trzy punkty (67:70), jednak wtedy kilka ważnych rzutów trafił Josh Hart i gospodarze ponownie odskoczyli z wynikiem. Ostatni fragment meczu nie przyniósł przełamania, a podopieczni Mike’a Browna jedynie zwiększali prowadzenie.
- W drużynie z Wielkiego Jabłka najwięcej punktów uzbierał Karl Anthony-Towns (22 “oczka” i siedem zbiórek), jednak jego wskaźnik plus/minus wyniósł zaledwie +3. Dużo lepiej pod tym względem spisał się Josh Hart (+24), który zanotował 20 punktów, 12 zbiórek i siedem asyst. Jalen Brunson dorzucił 18 “oczek”, sześć zbiórek i siedem asyst, a Mitchell Robinson zebrał 15 piłek z tablic (siedem w ataku). Po stronie Raptors 19 punktów uzbierał Immanuel Quickley, a Scottie Barnes zanotował jedno “oczko” mniej.
Philadelphia 76ers – Atlanta Hawks 134:142
- Wynik spotkania może sugerować, że obie strony zaprezentowały nam tej nocy pokaz siły ofensywnej. O wyniku rozstrzygnęły jednak dopiero dwie dogrywki, ale warto wspomnieć również o tym, co w ogóle do nich doprowadziło, bo jeszcze na 21,5 sekundy przed końcową syreną Atlanta Hawks prowadzili różnicą pięciu oczek (110:115).
- Wówczas, po upływie aż połowy pozostałego czasu, za dwa trafił Dominick Barlow. Był on jednak faulowany przy swoim rzucie, więc stanął na linii po „and-one”. Skrzydłowy próbował trafić, ale spudłował swoją próbę, co doprowadziło jednak do ofensywnej zbiórki Paula George’a. Ten momentalnie podał do dobrze ustawionego Tyrese’a Maxeya, który trafił zza łuku i doprowadził tym samym do dogrywki.
- Pierwszych pięć dodatkowych minut nie wyłoniło zwycięzcy. Tym razem bliżej byli Philadelphia 76ers, którzy przy 4,6 sekundy na zegarze prowadzili różnicą dwóch punktów i mieli jeszcze dwa rzuty osobiste. Maxey spudłował jednak obie próby, a następnie, niemal na równi z syreną, faulowany był Jalen Johnson. Ten zachował zimną krew, wyegzekwował obie próby i czekała nas wówczas kolejna dogrywka (126:126).
- W drugiej dogrywce dla Szóstek punktował już tylko Maxey, ale Philly mimo wszystko brakowało celności zza łuku (0/4). Hawks wykorzystywali z kolei nadarzające się okazje zza łuku, odskoczyli na kilka punktów, co w połączeniu z ofensywnym marazmem gospodarzy pozwoliło im na zwycięstwo.
- Kapitalne zawody rozegrał Jalen Johnson, autor 41 punktów, 14 zbiórek oraz siedmiu asyst. Świetnie wypadł także Nickeil Alexander-Walker (34 oczka, 8 zbiórek, 7 asyst; 6/11 za trzy). O triple-double otarł się Dyson Daniels (17 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst).
- — Chodziło dziś bardziej o wytrwałość, aniżeli opanowanie. Kiedy jednak tego opanowania nam zabrakło i popełnialiśmy błędy, mimo wszystko byliśmy w stanie iść dalej. Wyegzekwowaliśmy to, co trzeba było zrobić, kiedy miało to znaczenie — mówił po meczu trener Quin Snyder.
- Po stronie Sixers dwoił się i troił Tyrese Maxey, którego łupem padły tej nocy 44 punkty, dziewięć asyst oraz siedem zbiórek. Miał on jednak ogromne problemy ze skutecznością zza łuku (2/13). Wchodzący z ławki Quentin Grimes dorzucił podwójną zdobycz w postaci 28 punktów i 10 zbiórek.
autor: Krzysztof Dziadek
Portland Trail Blazers – Oklahoma City Thunder 115:123
- Minął nieco ponad miesiąc sezonu a Oklahoma City Thunder przypomina tytana, który miażdży wszystko i wszystkich na swojej drodze. Odnotowali do tej pory bilans 19-1 i jedynymi, którzy postawili się “Grzmotom” byli ich dzisiejsi rywale – Portland Trail Blazers.
- Ślady tamtego starcia były widoczne również dzisiejszej nocy. Od pierwszej kwarty gospodarze postawili Thunder trudne warunki, nie pozwalając im na złapanie rytmu i zbudowanie przewagi: po pierwszych dziewięciu minutach gry na tablicy widniał niepozorny rezultat 14:14, który z pewnością napawał Blazers optymizmem. Po przerwie na żądanie OKC odskoczyli jednak z wynikiem, za sprawą trzech trójek z rzędu Isaiaha Joe i zakończyli otwierającą odsłonę z prowadzeniem (24:19).
- W drugiej kwarcie “Grzmoty” miały szansę, by w swoim stylu odjechać z przewagą, a później utrzymywać rywala na dystans, tym razem nie byli w stanie wyegzekwować tego planu. Dzięki wysiłkom Deniego Avdiji i Jeramiego Granta Blazers nie tylko utrzymywali kontakt z przeciwnikami, ale też narzucili im swoje warunki gry, w konsekwencji po celnej trójce Granta gospodarze schodzili na przerwę z prowadzeniem (55:54).
- Po powrocie na parkiet żadna z drużyn nie chciała ustąpić pola, przez co obraz meczu przypominał wymianę ciosów. W ekipie przyjezdnych solidnie punktował Chet Holmgren, a gospodarzy z Oregonu w grze utrzymywał skuteczny zza łuku Toumani Camara. Efektem zmagań w trzeciej kwarcie było kosmetyczne prowadzenie Blazers (87:85).
- Ledwo zaczęła się ostatnia ćwiartka, a Thunder już odzyskali przewagę. Świetna gra między innymi Ajaya Mitchella pozwoliła “Grzmotom” objąć spore prowadzenie (105:96). Prowadzeni przez Avdiję Blazers próbowali wyrównać jeszcze stan meczu, lecz tercet gwiazd OKC, a w szczególności Shai Gilgeous-Alexander, miał wynik pod kontrolą i dowiózł prowadzenie do końca.
- Po stronie zwycięzców najlepiej spisał się Shai Gilgeous-Alexander, który zanotował gorsze niż zazwyczaj 26 punktów, cztery zbiórki i pięć asyst. Chet Holmgren dorzucił 19 “oczek”, zebrał dziewięć piłek i zablokował trzy rzuty, natomiast Jalen Williams uzbierał 16 punktów, osiem zbiórek, pięć asyst i trzy bloki. Z ławki 17 “oczek” oraz po pięć zebranych piłek i rozdanych asyst zanotował Ajay Mitchell, dwa punkty mniej zapisał na swoim koncie Isaiah Joe.
- Blazers do sukcesu próbował doprowadzić Deni Avdija, autor imponującego triple-double – 31 punktów, 19 zbiórek i 10 asyst. Skrzydłowy trafił przy tym 6/14 rzutów i aż 19/23 próby z linii rzutów wolnych. 19 “oczek”, w tym pięć trójek, dorzucił Toumani Camara, który przy okazji dobrze spisał się kryjąc Shaia.
Minnesota Timberwolves – San Antonio Spurs 125:112
- W pierwszej kwarcie pojedynku ofensywa San Antonio Spurs pokazała się ze świetnej strony. Podopieczni Mitcha Johnsona wykorzystywali ponad 62% swoich rzutów z gry, co pozwoliło im utrzymywać prowadzenie przez dłuższy czas i przełożyło się ostatecznie na skromne prowadzenie (32:37). Gospodarzom nie pomogła wówczas świetna dyspozycja Anthony’ego Edwardsa, który po 12 minutach gry miał już na swoim koncie 14 punktów.
- W drugiej odsłonie Ostrogi nie były już tak skuteczne, choć nawet mimo tego po dwóch z rzędu trafieniach Dylana Harpera zdołały powiększyć swoje prowadzenie do 10 oczek (41:51). Kluczowe okazały się dwie trójki Jaylena Clarka, po których raz za razem punktował również Julius Randle. Choć w międzyczasie akcję wsadem wykończył również Jeremy Sochan, to ostatecznie seria punktowa Timberwolves sprawiła, że do przerwy tracili oni już tylko jeden punkt (61:62).
- Po powrocie na parkiet wynik oscylował początkowo w granicach remisu, ale Spurs, tym razem za sprawą Vassella, Harpera, a także Keldona Johnsona, znów zdołali powiększyć swoje prowadzenie (77:86). Przez całą trzecią kwartę Ostrogi raz jeszcze były wyraźnie skuteczniejsze od rywala, trafiając prawie 67% wszystkich rzutów przy zaledwie 41% w wykonaniu Timberwolves. Nie miało to ostatecznie tak znaczącego wpływu na wynik, bo gracze Minnesoty znów zdołali zbliżyć się do rywala na różnicę zaledwie dwóch posiadań (89:93).
- Kluczowa dla końcowej rezultatu okazała się czwarta odsłona, w której ofensywa Spurs popadła w całkowity marazm. Przyjezdni zupełnie nie byli w stanie wstrzelić się zza łuku (1/8), podczas gdy Timberwolves co chwilę wykorzystywali nadarzające się okazje. Gospodarze nie tylko zniwelowali wszelkie straty, ale momentalnie zbudowali sobie znaczną przewagę, czym rozstrzygnęli o losach tej rywalizacji na kilka minut przed jej zakończeniem.
- Dobre zawody na imponującej skuteczności (13/18 z gry) rozegrał Anthony Edwards, autor 32 punktów i sześciu asyst, chociaż też siedmiu strat. Double-double w postaci 22 oczek i 12 asyst dorzucił Julius Randle. Dla Leśnych Wilków jest to drugie z rzędu zwycięstwo po wcześniejszej serii trzech kolejnych porażek.
- Najlepszym punktującym San Antonio był tej nocy wchodzący z ławki rezerwowych Keldon Johnson, zdobywca 26 oczek i ośmiu zbiórek. Jeremy Sochan przebywał na parkiecie przez 12 minut i w tym czasie zapisał na swoim koncie dwa punkty i jedną zbiórkę. W rotacji Spurs brakuje cały czas kontuzjowanych Victora Wembanyamy i Stephona Castle’a.
autor: Krzysztof Dziadek
Sacramento Kings – Memphis Grizzlies 107:115
Relacja już wkrótce!
Los Angeles Lakers – New Orleans Pelicans 133:121
- Obrazą dla New Orleans Pelicans byłoby powiedzenie, że znany był zwycięzca meczu, zanim ten się rozpoczął. Niestety dla fanów drużyny z Luizjany, coś jest na rzeczy, ponieważ zespół Jamesa Borrego nie prowadził w tym spotkaniu nawet przez sekundę.
- Pierwszą kwartę kompletnie zdominowali Los Angeles Lakers, wygrywając ją 46:27, co de facto przesądziło o losach meczu. Pierwszoplanową rolę odegrał Luka Doncic, który zaaplikował “Pelikanom” w tej ćwiartce 20 punktów. Z kolei w drugiej odsłonie “Jeziorowcom” przewodził Austin Reaves.
- Pelicans podjęli próbę nadrobienia strat w trzeciej kwarcie, kiedy wykorzystali niemoc strzelecką zawodników J.J. Redicka i zbliżyli się na 11 punktów. Nie byli jednk w stanie wykrzesać z siebie nic więcej i Lakers kontrolowali mecz do samego końca.
- Pod nieobecność LeBrona Jamesa wzorowo spisał się duet gwiazd z Miasta Aniołów. Luka Doncic zanotował 34 punkty (skuteczność 9/22), 12 zbiórek i siedem asyst, a Austin Reaves rzucił 33 “oczka”, rozdał osiem asyst i zebrał pięć piłek. Kolejny dobry mecz ma za sobą także Deandre Ayton, autor solidnego double-double (22 punkty, 12 zbiórek i cztery bloki).
- Po stronie Pelicans trzech graczy uzbierało powyżej 20 “oczek”: Bryce McGowens (23 punkty, siedem zbiórek, pięć asyst), Sadiq Bey (22 punkty, 11 zbiórek) oraz Jeremiah Fears (21 “oczek”).
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










