Szóstą porażkę w sezonie zaliczyli tyszanie. Tym razem silniejsza od ekipy trenera Tomasza Jagiełki okazała się być Legia Warszawa, która nie pozostawiła gospodarzom złudzeń wygrywając 89:68.
Pierwsza połowa to jeszcze dosyć wyrównana gra w której lepiej jednak spisywali się legioniści. Trzecia kwarta rozpoczęła się od serii punktowej gości na którą tyszanie nie byli w stanie odpowiedzieć. Brak skuteczności, błędy w obronie i straty spowodowały, że tyscy koszykarze swoje pierwsze punkty z gry zdobyli dopiero po siedmiu minutach. Jedyne zdobycze punktowe padły z rzutów osobistych. W tym momencie powietrze uszło z podopiecznych trenera Tomasza Jagiełki. Pomimo rozpaczliwych ataków, przez pierwsze pięć minut czwartej kwarty nie udało się gospodarzom zmniejszyć strat. Hubert Mazur dwoił się i troił, ale Legia grała swoją koszykówkę i kontrolowała grę. Goście wygrali ostatecznie 68:89
„Legia miała większe pole manewru jeżeli chodzi o rotację, szczególnie wśród graczy wysokich chociaż w Legii zabrakło Tomasza Andrzejewskiego, natomiast trzeba przyznać, że nadal mamy problemy w grze obronnej, osiemdziesiąt dziewięć punktów straconych chluby nie przynosi. Nad tym elementem trzeba się najbardziej skupić. Obrona ma napędzać nasz atak. Jeżeli przegrywamy pojedynki jeden na jeden to ciężko później zafunkcjonować w ataku. Każdy przeciwnik w tej lidze jest do ogrania, w Warszawie nie grają żadni nadludzie, nie są to oczywiście przypadkowe osoby, natomiast liga już to zweryfikowała, że nie ma zespołów nie do pokonania” – mówił po meczu Tomasz Deja.
GKS Tychy miał szanse na zrównanie się w tabeli z Legią, ale po porażce z warszawianami legitymują się bilansem siedmiu wygranych i sześciu porażek. Za tydzień tyszanie zmierza się na wyjeździe z KSK Notecią Inowrocław.
źródło: GKS Tychy
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET