Podczas jego pierwszych sezonów w NBA niektórzy nazywali go nową, teraźniejszą wersją Magica Johnsona. Ostatni mecz w najlepszej lidze świata zagrał jednak jeszcze w zeszłym sezonie. Lato spędził jako niezastrzeżony wolny agent i od tego momentu dalej cisza na temat angażu w jakiekolwiek drużynie. Utytułowany indywidualnie gracz niezmiennie „walczy” o powrót do ligi, czy już sam odpuścił?
Ben Simmons kilkukrotnie deklarował, że chciałby kontynuować grę w koszykówkę na najwyższym poziomie i nie chodzi mu o pieniądze
Ben Simmons wraz z końcem zeszłego sezonu zakończył swój ostatni rok kontraktowy. Los Angeles Clippers nie zdecydowali się na przedłużenie umowy z silnym rozgrywającym. Trudno się im dziwić, mimo że ta przygoda była krótka, to sportowo Australijczyk wypadał jeszcze gorzej niż przedtem na Brooklynie.
Simmons wystąpił w 18 spotkaniach z końcówki sezonu regularnego dla Clippers, a następnie pojawił się w play-offach na zaledwie pięć spotkań, gdzie dostawał średnio tylko osiem minut na parkiecie. Nie pomógł w wyrównanej serii z Denver Nuggets, a jego nowa drużyna odpadła już w pierwszej rundzie play-offów.
Ben Simmons podobno był tego lata zdrowy i gotowy do gry. Mógł podpisać kolejną umowę z każdą drużyną z NBA. Oczekiwania finansowe nie miały być przeszkodą. Czas mijał, a rozgłos o zawodniku spadał. Wśród zainteresowanych jego usługami miały być między innymi takie drużyny, jak Sacramento Kings czy Indiana Pacers, czyli w zasadzie takie, które szukały przejściowego rozgrywającego „po taniości”.
W międzyczasie Simmons został porzucony przez swojego dotychczasowego agenta, który reprezentował go na rynku koszykarskim. Ten miał załatwić swojemu podopiecznemu spotkanie z New York Knicks, ale zawodnik odrzucił propozycję. Wkurzony agent zapytał wprost zawodnika czy planuje zakończyć karierę, czemu ten zaprzeczył. Później zarzucał już swojemu byłemu klientowi, że nie ma woli walki i nie da się pomóc komuś, kto tej pomocy nie chce.
Ben po odejściu z Brooklyn Nets mówił, że chce wrócić do bycia sobą i nie przeszkadzają mu oferty za minimum dla weterana (tj. około trzy miliony dolarów za sezon). Tymczasem po usłyszeniu takiej propozycji od Knicks… nie był zainteresowany. Coś tu się gryzie, zwłaszcza że nie było konkurencji w kolejce. Nawet jeśli coś innego stało na przeszkodzie (może tak bardzo zżył się ze społecznością Nets z Nowego Jorku, w co szczerze wątpię), to sam zaangażowany nie sprostował tego tematu.
Warto zaznaczyć, że ostatni agent zawodnika bardzo mocno go wspierał i często bronił w mediach. Z jednej strony mogła być to część jego pracy (PR, marketing), z drugiej rzeczywiście mógł w niego wierzyć. Myślę, że powodów do porzucenia jego interesów wcześniej było co najmniej kilka.
Na czym stoi i jakie wyjścia dzisiaj ma Ben Simmons?
Przede wszystkim należy pamiętać, że Ben Simmons znalazł się w ultratrudnym położeniu. Jesteśmy w trakcie sezonu i drużyny mają już skomplementowane składy, a zakładam, że żadne kontrakty typu two-way nie wchodzą w grę, więc w większości przypadków trzeba byłoby kogoś zwolnić, żeby zatrudnić Simmonsa.
„Benny” nie ma dobrej sławy i w zasadzie nie wiadomo do końca czy warto na niego stawiać, ponieważ nie może się jednoznacznie określić. W nim zapewne dalej jest kawał koszykarza, z tym że nie wiadomo czy jego wystrzeganie się rzutów (w ogóle atakowania kosza) spowodowane jest obawami mentalnymi czy raczej zdrowotnymi (kontuzja pleców i uszkodzone nerwy), a może tym i tym.
Czy można nazwać go nieładnie krętaczem? To drażliwy temat, ale nieraz zdarzała się sytuacja w Nets, kiedy mówił, że wraca do formy i czuje się nieźle, po czym wracaliśmy do pasywnej gry i punktu wyjścia. Słaba gra? No to jakaś kontuzja! Wszyscy się w tym gubili.
Nie wierzę, że Ben Simmons pójdzie poziom niżej czy spróbować koszykówki poza Ameryką. Zarobił już wystarczająco wiele, żeby leżeć do góry brzuchem do końca życia, a mądrze zainwestowane pieniądze będą same na niego pracować. Aktualnie chyba przebywa w rodzimym kraju, czasami wrzuca zdjęcia i filmiki z łowienia ryb czy przebywania na plaży, ale nic poza tym. Koszykówka, treningi? O tym bez wzmianek.
Myślę, że gdyby naprawdę chciał, to byłby dzisiaj w NBA. Ma kontakty, mógłby przedstawić jakąś swoją wersję światu dot. jego ostatnich lat kariery. Nawet wkręcić się na siłę do jakiegoś podcastu np. u Carmelo Anthony’ego czy LeBrona Jamesa i Steve’a Nasha i zrobić odcinek w stylu „Ben Simmons pierwszy raz szczerze i otwarcie…”.
Z jednej strony odpisał jakiemuś internaucie, że nie kończy kariery, z drugiej nie widać, żeby robił cokolwiek w kierunku jej wznowienia. No ale może my tego po prostu nie widzimy?










