Już szósty kolejny mecz na wyjeździe przegrali zawodnicy Golden State Warriors. Do tej pory kalifornijskiej drużynie nie udało się wygrać w tym sezonie spotkania w hali przeciwnika, a drużyna Steve’a Kerra pięć następne meczów rozegra w roli gości. Nic więc dziwnego, że w zespole panuje teraz napięta atmosfera, co potwierdzają słowa Draymonda Greena.
To był bardzo udany początek sezonu dla Golden State Warriors, którzy wygrali pięć z pierwszych sześciu spotkań. Jednak od początku listopada coś się zacięło. Wojownicy w tej chwili mają bilans 6-6, a na koncie sześć kolejnych porażek na wyjazdach. We wtorek nie dali rady w Oklahomie i przegrali 102:126 z obrońcami tytułu. Przegrana z Thunder przelała czarę goryczy, choć nie była aż tak wysoka jak choćby 25-punktowa porażka w Denver kilka dni temu.
Warriors mają więc w tym sezonie już sześć przegranych, a przecież w drugiej części ubiegłych rozgrywek – po pozyskaniu Jimmy’ego Butlera – zaliczyli znakomity bilans 23-8. Co się więc zmieniło? Pytany o to był we wtorek m.in. Draymond Green.
– Myślę, że wtedy wszystkim zależało na wygrywaniu i starali się o zwycięstwa na każdy możliwy sposób – oznajmił skrzydłowy. – A teraz nie czuję, żeby tak było – dodał Green.
Draymond przyznał, że w takiej lidze jak NBA każdy ma jakieś swoje osobiste cele i jest to rzecz całkowicie naturalna, natomiast jeśli chcesz wygrywać jako zespół, to musisz te cele pogodzić z celami drużyny. – Jeśli to nie działa, to albo musisz w jakiś sposób wyzbyć się swoich celów, albo to te cele na koniec spowodują, że ktoś pozbędzie się ciebie – stwierdził 35-latek.
Green dopytany potem przez ESPN o swoje komentarze wyjaśnił, że chodzi mu przede wszystkim o to, by wszyscy wzięli odpowiedzialność za kryzys w kalifornijskiej drużynie. Wtórował mu także Jimmy Butler, który zauważył, że długie serie meczów wyjazdowych powinny właśnie temu służyć: budowaniu drużyny i byciu szczerym wobec siebie oraz kolegów z zespołu.
Fani Warriors zwracają jednak uwagę na to, że kryzys drużyny po świetnym starcie rozgrywek zbiegł się w dużej mierze z niedyspozycją Stepha Curry’ego. Najpierw lider Golden State wpadł w dołek strzelecki, a potem zachorował i opuścił trzy mecze. We wtorek wrócił do gry, ale wyraźnie nie był sobą. Popełnił nawet pierwszy w swojej karierze faul niesportowy:
Wojownicy mają mało czas na przegrupowanie sił, bo zaraz po meczu z Thunder lecieli do Teksasu, gdzie w środę w ramach back-to-back zmierzą się z San Antonio Spurs. Nie wiadomo, czy w starciu z drugą obecnie siłą Konferencji Zachodniej zagra poobijany Green, a pod znakiem zapytania stoi również występ Curry’ego. Dla Warriors będzie to drugi z sześciu kolejnych meczów na wyjeździe.










