Po bardzo zaciętym, wymagającym wręcz dogrywki meczu, Detroit Pistons poradzili sobie z jedną z najsłabszych drużyn w stawce, Washington Wizards, wygrywając ostatecznie 137:135. Spora w tym zasługa lidera ekipy z Michigan, Cade’a Cunninghama, który rzucił aż 46 punktów, dokładając spory stos cegieł do końcowego wyniku. Problem w tym, że przy okazji pobił niechlubny rekord, należący dotychczas do jednej z największych legend NBA.
Nie odkryjemy na nowo Ameryki twierdząc, że w koszykówce wszystko sprowadza się do zdobywania punktów. W nocy z poniedziałku na wtorek Cade Cunningham wziął sobie te słowa do serca i na swoich barkach niósł Detroit Pistons przez niemal cały mecz, prowadząc ich do emocjonującego zwycięstwa nad walczącymi o swoje niczym lwy Washington Wizards. W tym meczu można było zobaczyć, z jakiego materiału zrobiony jest młody lider popularnych Tłoków.
Punkt zwrotny spotkania nastąpił pod koniec czwartej kwarty, gdy Cam Whitmore dogonił Cunninghama przy szybkim ataku i ostro go sfaulował w momencie, gdy ten wzbijał się do wsadu. Według „The Athletic”, Cade upadł na dolną cześć pleców, przez co na chwilę musiał opuścić plac gry, podczas gdy kibice w Little Caesars Arena chóralnie skandowali „MVP!” Ten kontrowersyjny moment, o którym wspominał już Marcel, na nowo rozpalił zespół, który zdołał odrobić stratę, a ostatecznie – nawet jeśli dopiero po dogrywce – zwyciężyć.
Przed starciem z Wizards 24-letni rozgrywający notował średnio 25,6 punktu i 9,8 asysty (rekord kariery) na mecz. Jego ostatni występ sprawił, że statystyki tylko poszły w górę. No, może z wyjątkiem jednej – skuteczności z gry. Wprawdzie gwiazdor Pistons zaliczył klasyczne triple-double, zapisując na swoje konto 46 punktów, 12 zbiórek, 11 asyst, pięć przechwytów i dwa bloki, to jednak drogę do kosza znalazło zaledwie 14 z jego aż 45 prób rzutów z gry.
Pudłując aż 31 razy, Cade pobił niechlubny rekord samego Kobego Bryanta, który do tej pory był numerem jeden pod tym względem, przynajmniej od sezonu 1983-84, gdy zaczęto je zliczać. 7 listopada 2002 roku legendarny koszykarz Los Angeles Lakers rzucił 41 punktów w przegranym po dogrywce meczu z Boston Celtics, jednak spudłował aż 30 prób z gry (17/47).
Jeśli chodzi o Cunninghama, jego 45 rzutów zrównało go też z Bryantem na siódmym miejscu listy wszech czasów pod względem największej liczby prób rzutowych oddanych w jednym meczu od sezonu 1983-84. Tu rekordzistą wciąż jest zresztą Kobe – w ostatnim meczu swojej kariery oddał aż 50 rzutów.
Niewielkim pocieszeniem dla byłego gracza Oklahoma State może być fakt, że… w historii organizacji ze stanu Michigan był ktoś gorszy od niego. Gdy 3 lutego 2001 roku Pistons wygrali 88:81 z Cleveland Cavaliers, Jerry Stackhouse zdobył 21 punktów. Na pierwszy rzut oka to całkiem niezły wynik, ale warto zauważyć, że drogę do kosza znalazło zaledwie 7 z jego 34 rzutów z gry (20,6% skuteczności przy 31,1% Cade’a).
Najbardziej liczy się jednak ostateczny wynik, a ten był korzystny dla podopiecznych JB Bickerstaffa, którzy odnieśli zwycięstwo mimo braku aż sześciu kluczowych graczy, w tym Tobiasa Harrisa, Isaiaha Stewarta czy Ausara Thompsona. Wprawdzie CJ McCollum robił co mógł (42 punkty), to również dwa razy spudłował w samej końcówce, przez co ostatecznie jego drużyna przegrała po raz dziewiąty z rzędu, spadając do bilansu 1-10.
– Jest w nich charakter. Jest w nich twardość. Nie mógłbym być bardziej dumny z ich wysiłku. Przy tylu nieobecnych zawodnikach, po trudnym meczu poprzedniego wieczoru, przeciwko drużynie, która czekała na nas wypoczęta… mogliśmy się poddać, ale to nie leży w naturze tego zespołu – pochwalił swoich podopiecznych Bickerstaff, tym samym niejako potwierdzając, że dla jego drużyny jest to najlepszy sezon od dawna.
Nic dziwnego – po ostatniej wygranej Detroit, z bilansem 9-2, utrzymuje się na szczycie Konferencji Wschodniej i wygląda jak zbudowany na wierze i charakterze kandydat do walki o najwyższe cele. Być może niektóre z 45 rzutów Cunninghama były niepotrzebne, ale każdy z nich mówił to samo – gdy jego zespół najbardziej go potrzebuje, lider nie przestaje rzucać.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!









![NBA: Co za plakat! Najpierw niesamowity wsad, a potem kontrowersyjny faul?! [WIDEO]](https://probasket.pl/wp-content/uploads/2025/11/maxresdefault-13-218x150.jpg)
