Czasami jeden moment wystarczy, by całkowicie odmienić przebieg meczu. Coś o tym wiedzą Cleveland Cavaliers, dla których, w ich zwycięskim ostatecznie pościgu z Chicago Bulls, taką chwilą była akcja De’Andre Huntera. 27-letni skrzydłowy być może zbyt dosłownie potraktował określenie „ankle breaker” („łamacz kostek”), o czym boleśnie przekonał się Josh Giddey.
Była mniej więcej połowa trzeciej kwarty rozgrywanego w Rocket Arena spotkania. De’Andre Hunter znalazł się w sytuacji jeden na jednego z gwiazdorem rywali, Joshem Giddeyem. Chcąc minąć swojego vis-a-vis, skrzydłowy Cleveland Cavaliers wykonał brutalny zwód, po którym obrońca Chicago Bulls, próbując nadążyć, skręcił prawą kostkę. Australijczyk z bólu upadł na parkiet, zaś były zawodnik Atlanta Hawks zakończył udaną akcję efektownym wsadem nad Patrickiem Williamsem, zmniejszając straty do stanu 78:83.
W pierwszej chwili wydawało się, że Giddey mógł doznać kontuzji. Nic dziwnego – zwód, którego użył Hunter w koszykarskim slangu nosi miano „ankle breakera” („łamacza kostek”). Wbrew nazwie nie chodzi tu jednak o prawdziwe złamanie – to metafora zagrania, po którym defensor traci równowagę, ślizga się, przewraca lub wręcz upada, próbując zareagować na crossover atakującego.
Tym razem jednak wszystko mogło pójść o krok dalej. By zejść z parkietu, koszykarz z Antypodów potrzebował pomocy kolegów. Kulejąc, udał się do szatni, by sprawdzić stan swojej kostki. Chociaż wyglądało na to, że mógł doznać kontuzji, przez co będzie potrzebował przerwy od gry, to jednak 23-latek wrócił na parkiet już po zaledwie kilku minutach.
Inna sprawa, że od tego momentu nie był już w pełni sobą. Rozgrywający z Chicago pokazał dużo hartu ducha, grając mimo ewidentnego bólu, ale nie da się ukryć, że ten incydent wpłynął na jego grę w dalszej części spotkania. Dość powiedzieć, że Giddey nie trafił już żadnego z siedmiu rzutów z gry, co przyczyniło się do porażki Bulls 122:128.
– Kiedy wykonał zwód, stałem na palcach i próbowałem zmienić kierunek, a moja kostka trochę się skręciła. Ale tak, to nie jest fajny moment do pokazania w skrótach… dobry ruch z jego strony – skomentował zaistniałą sytuację Josh, który póki co rozgrywa zdecydowanie najlepszy sezon w karierze.
Dość powiedzieć, że w dziewięciu dotychczas rozegranych meczach notował średnio 21,4 punktu, 9,6 zbiórki i 9,3 asysty. W dodatku całkiem niedawno przeszedł do historii organizacji, gdy został drugim – obok samego Michaela Jordana – koszykarzem w historii Bulls, który zaliczył triple-double w dwóch spotkaniach z rzędu.
Dla Huntera z kolei obecna kampania jest już siódmą w lidze, w tym drugą w barwach Cavs. Pozyskany z Atlanty koszykarz miał w zamierzeniu być cennym wzmocnieniem skrzydła, zapewniając zarówno skuteczny rzut, jak i defensywę na poziomie. Akcja, w której „połamał kostki” Giddeyowi była tylko zwieńczeniem znakomitego występu, w którym zapisał na swoje konto 29 punktów (trafił 10 na 16 rzutów z gry, w tym 4 na 8 zza łuku), cztery zbiórki, dwie asysty i blok. Tym samym dołożył swoją, całkiem sporych rozmiarów cegiełkę do wygranej drużyny.
27-letni skrzydłowy zresztą również rozpoczął trwające rozgrywki w co najmniej przyzwoity sposób. Do tej pory zaliczył siedem występów, notując w nich średnio 18,4 punktu, 5,3 zbiórki i 2,7 asysty.
Co ciekawe, to nie jedyna podobna sytuacja, która miała miejsce w NBA w ostatnich dniach. 8 listopada, w wygranym przez Miami Heat 126:108 meczu z Charlotte Hornets skrzydłowy gospodarzy, Jaime Jaquez Jr, podobnym „ankle breakerem” posadził na parkiecie debiutanta, Siona Jamesa, by po chwili wsadzić piłkę do kosza nad sporo wyższym Ryanem Kalkbrennerem. W tym przypadku jednak 22-letniemu obrońcy nic się nie stało.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










