Nie jest żadną tajemnicą, że Draymond Green to taki człowiek, który zawsze mówi to, co myśli. Nic dziwnego, że gdy Golden State Warriors przegrali już czwarty z pięciu ostatnich meczów, ligowy weteran musiał spuścić z siebie nieco pary. Słynący z gry w obronie 35-latek bez ogródek powiedział, co sądzi o obecnej sytuacji, ze szczególnym uwzględnieniem postawy swojej drużyny defensywie.
W ciągu pięciu ostatnich spotkań Golden State Warriors pozwalali rywalom na zdobycie średnio 118,2 punktu na mecz. To nie mogło ucieszyć zawodnika, który swego czasu był liderem NBA pod względem przechwytów, a w dodatku aż dziewięciokrotnie zostawał wybrany do którejś z piątek najlepszych obrońców ligi. Czarę goryczy przechyliła porażka 104:129, odniesiona w piątkowy wieczór z rąk Denver Nuggets.
Nie od dziś wiadomo, że Draymond Green traktuje defensywę osobiście. W drugim z rzędu meczu bez mającego problemy zdrowotne Stephena Curry’ego był jednak najjaśniejszym punktem ofensywy GSW. Doświadczony skrzydłowy zdobył 17 punktów, trafiając przy tym pięć rzutów z dystansu (o dwa mniej niż pozostali koledzy razem wzięci), sześć zbiórek, cztery asysty, blok i przechwyt. To jednak zeszło na dalszy plan, gdy patrzyło się, z jaką łatwością przychodziło Nikoli Jokiciowi i spółce punktowanie.
– Uważam, że nasza defensywa nie wygląda dobrze. A kiedy pojawia się tyle błędów, spada nasza mowa ciała, spada zaangażowanie. Myślę więc, że te dwie rzeczy w pewien sposób są ze sobą powiązane. Nie traktujemy osobiście pojedynków jeden na jeden. Nie jesteśmy drużyną, która dobrze wspiera się w obronie. Nie działamy jak jeden mechanizm. Obrona powinna poruszać się jak jeden zespół. My tego nie robimy – powiedział Green już po meczu.
Co ciekawe, zamiast szukać winnych wśród pozostałych graczy Warriors, Dray zdecydował się na inne, może nieoczywiste rozwiązanie. Jedynym konkretnym zawodnikiem, którego wskazał w kontekście defensywnych braków drużyny, był… on sam.
– Zawiodłem, jeśli nasza defensywa wygląda tak cholernie słabo, jak wygląda. To ja zawiodłem. Możecie wysyłać tyle komunikatów, ile chcecie. Dopóki tego nie naprawimy, to ja w tym zawodzę – dodał 35-latek, niejako biorąc na siebie winę za przegrane spotkanie.
Bez Curry’ego w składzie Warriors zdecydowanie potrzebowali świetnej defensywy, aby mieć jakiekolwiek szanse na zwycięstwo, a tymczasem w obronie pokazali się wręcz fatalnie. Nie mieli żadnej odpowiedzi na Jokicia i Jamala Murraya, którzy łącznie rzucili 49 punktów. Zresztą w sumie Nuggets trafili 46 z 82 rzutów z gry (56%) oraz 16 z 33 zza łuku (48.5%). Doszło wręcz do tego, że największy gwiazdor ekipy z Kolorado nie musiał nawet wychodzić na parkiet w czwartej kwarcie. Koledzy dowieźli wygraną bez większego wysiłku.
To zresztą drugi z rzędu mecz, w którym podopieczni Steve’a Kerra pozwolili rywalom osiągnąć pułap 120 punktów – w środę Sacramento Kings rzucili ich 121 – a łatwość, z jaką inne zespoły punktują przeciwko nim jest wręcz zatrważająca. Ale co konkretnie nie działa?
– Trzeba traktować obronę swojego zawodnika jak osobiste wyzwanie. Jeśli zostaniesz pokonany, pojawia się pomoc. Problem w tym, że teraz po prostu liczymy na to, że pomoc będzie tam, gdzie trzeba. A jeśli sam nie włożysz wysiłku, pomoc nie zdąży dotrzeć. Wszystko zaczyna się więc od jednostki – każdy musi indywidualnie podjąć wyzwanie obrony swojego zawodnika, a dopiero potem można budować resztę systemu – wyjaśnił Dray.
Słowa weterana potwierdza fakt, że w przywoływanym już starciu z Nuggets Warriors pozwolili rywalom zdobyć co najmniej 30 punktów w każdej kwarcie. Ogółem zresztą zespół ma obecnie wskaźnik defensywny na poziomie 114,2, co daje im dopiero szesnastą lokatę w lidze. I pomyśleć, że na początku sezonu, przy wyniku 4-1, Golden State wyglądało jak jeden z kandydatów do mistrzostwa. Niestety, potem wygrali już tylko jeden z pięciu meczów, przez co spadli do bilansu 5-5, który z pewnością nikogo w San Francisco nie zadowala.
Słabszą formę można częściowo tłumaczyć absencją największej gwiazdy. Nie da się ukryć, że gdy przeciwko Denver drużyna trafiła łącznie tylko 12 z 41 prób zza łuku (29,3%), brak Stepha był widoczny gołym okiem. Można się spodziewać, że dwukrotny MVP wkrótce wróci, ponieważ obecnie zmaga się tylko z chorobą, lecz jego nieobecność to tylko jeden z elementów do poprawy. A co można z tym zrobić, najlepiej przed niedzielnym meczem z Indiana Pacers?
– Uważam, że musimy być drużyną, która gra na pełnym zaangażowaniu. Musimy być świetni w obronie i grać z pełnym wysiłkiem. Jeśli te dwie rzeczy będą spełnione, wszystko inne samo się poukłada. Musimy być drużyną pełną energii i zaangażowania oraz świetną w defensywie. Jeśli nie uda nam się osiągnąć tych celów, nie mamy żadnych szans – zakończył Draymond Green.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










