Po prostu nie da się tego ująć inaczej – Indiana Pacers mają w tym sezonie poważny problem. Z powodu mocno osłabionego składu, podopieczni Ricka Carlisle’a wygrali jak dotąd tylko jeden mecz, a sytuacja wcale się nie poprawia. Czarę goryczy przelała środowa porażka 103:112 z wcześniej pozostającymi bez zwycięstwa Brooklyn Nets, w której gospodarze stracili prowadzenie już na początku czwartej kwarty. Nie da się ukryć, że w Gainbridge Fieldhouse przydałyby się posiłki.



Może – pół żartem, pół serio – powrót Reggiego Millera coś by tu zmienił? Jasne, na to się nie zanosi, ponieważ członek Galerii Sław zakończył karierę już w 2005 roku, ale z pewnością nie zapomniał, jak trafiać do kosza. Znany w koszykarskim świecie trener i specjalista ot techniki rzutu, Chris „Lethal Shooter” Matthews, niedawno udostępnił na Instagramie nagranie, na którym legendarny były obrońca Indiana Pacers celnie trafiał zza łuku w sali gimnastycznej w Los Angeles – w tym nawet dziesięć razy z rzędu.

– Szukam dziesięciodniowego kontraktu – zażartował wówczas 60-latek.

Na to się nie zanosi, nawet w obecnej (podszytej desperacją, o czym świadczą niektóre wątpliwe ruchy transferowe) sytuacji w Indianapolis, ale – jak zauważył Matthews Miller „wciąż to ma”. W swoich najlepszych latach był jednym z najlepszych strzelców, jakich widziała NBA. Dość powiedzieć, że gdy wieszał buty na kołku, był liderem ligi pod względem trafionych „trójek” (2 560). Od tamtej pory wyprzedziło go już pięciu zawodników – w tym Stephen Curry czy Ray Allen – ale nie zmienia to faktu, że Reggie nadal potrafi.

Powiedziałbym, że to pewnie zasługa butów, ale to przecież Reggie cholerny Miller – napisał na portalu X obecny, chociaż aktualnie kontuzjowany, gwiazdor Indiana Pacers, Tyrese Haliburton, w którego butach PUMA Hali 1 rzucał znakomity snajper.

Całą swoją trwającą 18 lat karierę popularny „Knick Killer” (zyskał ten przydomek dzięki temu, że zwykle najlepsze spotkania rozgrywał przeciwko New York Knicks) spędził w Indianapolis. Z nim w składzie zespół odnosił spore sukcesy, których zwieńczeniem był awans do Finałów NBA w 2000 roku. Niestety, Pacers trafili wówczas na Shaquille’a O’Neala i jego Los Angeles Lakers, co okazało się przeszkodą nie do przeskoczenia.

W międzyczasie Uncle Reg notował średnio 18,2 punktu, 3 zbiórki, 3 asysty i 1,1 przechwytu na mecz. Pięciokrotnie wystąpił w Meczu Gwiazd, trzy razy wybierany był do trzeciej piątki najlepszych zawodników NBA, by wreszcie znaleźć się w drużynie 75-lecia najlepszej koszykarskiej ligi świata, o Galerii Sław już nawet nie wspominając.

Obecnie Miller pracuje jako główny analityk meczowy w NBC i wciąż jest powszechnie uważany za najwybitniejszego zawodnika w historii organizacji z Indianapolis – chociaż, gdy wyzdrowieje, Haliburton może być w stanie za jakiś czas odebrać mu to miano, czego przebłyski pokazywał już w zeszłorocznych, pechowo dla niego zakończonych play-offach. No właśnie – mistrzostwo to jedyne, czego brakuje Reggiemu i sam niejednokrotnie przyznawał, że trochę go ten fakt boli.

– Prawie codziennie. Boli mnie to… Kiedy ludzie mówią, że nie żałują [braku mistrzostwa], kłamią. Miałem wspaniałą karierę, rozumiem to, ale pewnie nie bolałoby tak bardzo, gdybym nigdy nie był tak blisko – powiedział w 20021 roku w wywiadzie dla The Athletic.

Co ciekawe, w 2007 roku ściągnąć znakomitego strzelca z emerytury próbowali Boston Celtics. W Massachusetts Reg miałby dołączyć do Allena, Paula Pierce’a i Kevina Garnetta i, chociaż czuł że fizycznie dałby jeszcze radę, nie zdecydował się. Wolał postawić na lojalność do Pacers, gdzie spędził całą karierę, przez co przeszedł mu koło nosa triumf w sezonie 2007-08.

Wiedziałem, że oni byli wystarczająco silni, by sięgnąć po mistrzostwo – i zdobyli je. Ale po prostu nie wydawałoby mi się właściwe, żebym otwierał szampana w Bostonie, podczas gdy my [w Indianie] dorastaliśmy razem, śmialiśmy się razem, wspólnie wylewaliśmy tyle łez, bo byliśmy tak blisko przez tyle lat. Jak mógłbym siedzieć, wiwatować i się śmiać, bo zdobyłem mistrzostwo, skoro wszystko, czego kiedykolwiek chciałem, to wygrać w Indianie? – pytał po latach.

Jakby jednak nie patrzeć, i tak nie ma się czego wstydzić. Przede wszystkim wciąż jest w czołówce wszech czasów jeśli chodzi o najlepszych strzelców dystansowych w historii NBA, co robi tym większe wrażenie, że dokonał tego jeszcze przed tym, nim rzucane seriami „trójki” stały się nieodzownym elementem ligowego krajobrazu. W dodatku nigdy nie rzucał na oślep – jego średnia skuteczność z całej kariery to znakomite 39,5%.

Reggie Miller to nie tylko legenda Pacers, ale też wzór dla dzisiejszych snajperów. Gdy większość ligi wciąż grała pod kosz, on rzucał z dystansu bez lęku – i trafiał. Dziś to właśnie jego pewność siebie, zimna krew i lojalność wobec jednej drużyny sprawiają, że młodzi koszykarze widzą w nim prawdziwego pioniera „ery trójek”.

Można się tylko zastanawiać, czy nie urodził się za wcześnie. Być może gdyby mógł toczyć pojedynki strzeleckie ze Stephem, Klayem Thompsonem, Jamesem Hardenem czy Damianem Lillardem, liga byłaby jeszcze ciekawsza, a Pacers zdobyliby swoje pierwsze mistrzostwo w czasach NBA? Tego już się nie dowiemy, ale patrząc na wciąż znakomitą formę 60-letniego byłego koszykarza, można się domyślać.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Sprawdź najlepsze promocje NIKE i AIR JORDAN w Lounge by Zalando
  • W oficjalnym sklepie NIKE znajdziesz najnowsze produkty NIKE i JORDAN oraz dobre promocje.
  • Oficjalny sklep marki adidas też ma dużo do zaoferowania.
  • Oglądasz NBA? Skorzystaj z aktualnej oferty - kup dostęp do NBA League Pass.
  • Lubisz buty marki New Balance? W ich oficjalnym sklepie znajdziesz coś dla siebie.


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments