Biorąc pod uwagę ogromne przychody, jakie generuje NBA, powszechnie uważa się, że rozszerzenie ligi jest nieuniknione. Wprawdzie rozmowy o potencjalnej ekspansji toczą się od lat i wciąż nie wiemy nic konkretnego, to jednak wydaje się, bardziej zasadnym pytaniem nie jest czy to nastąpi, a raczej – kiedy? Wszystko wskazuje jednak na to, że zanim do ligi dołączą nowe drużyny, niewykluczone są zmiany innego kalibru. Konkretnie – relokacja.



Temat wrócił na tapet w związku z dramą z udziałem Ja Moranta, która miała miejsce w ostatnich dniach. Przypomnijmy – lider Memphis Grizzlies po przegranym meczu z Los Angeles Lakers, w którym zresztą sam kiepsko zagrał, wbił szpilkę w sztab szkoleniowy drużyny, za co został zawieszony na jeden mecz. Niedługo potem rozgrywający w rozmowie z mediami przyznał, że stracił niemal całą radość gry w koszykówkę, a zapytany o to, czy są szanse na jej odzyskanie, odpowiedział krótko: – Zobaczymy.

Nie można więc całkowicie wykluczyć scenariusza, w którym prędzej czy później dojdzie do rozstania obu stron. Wprawdzie – jak pisaliśmy już w tym miejscu – osoba tyleż krnąbrnego co kontrowersyjnego gwiazdora wcale nie musi generować wielkiego zainteresowania, to jednak prawdopodobnie ktoś chętny się znajdzie. I to nie byłyby dobre wieści dla organizacji z Tennessee.

Abstrahując już od postawy – przede wszystkim tej pozaboiskowej – Moranta, nie da się ukryć, że jest twarzą Grizzlies, a jego więź z kibicami z Memphis pozostaje silna. Kiedy w poniedziałek został przedstawiony w wyjściowym składzie podczas meczu w FedEx Forum, publiczność przywitała go gromkimi brawami. Problem w tym, że nawet gdy Ja jest w formie, nie potrafi wznieść drużyny na wyższy poziom, a w dodatku popularne Miśki zwykle plasują się w dolnej części ligowych tabel frekwencji (w poprzednim sezonie – 26. miejsce według danych ESPN). Nie jest tajemnicą, że ci z fanów, którzy wciąż kupują bilety, przychodzą przede wszystkim „na Moranta.”

I tu właśnie leży pies pogrzebany. Grizzlies muszą sprzedawać bilety, a zainteresowanie nie wydaje się zadowalające. W związku z tym całkiem prawdopodobny jest zwrot ku większym rynkom, jak Seattle czy Las Vegas. Wprawdzie preferowanym przez NBA w tym kontekście rozwiązaniem jest ekspansja, to – jak miesiąc temu powiedział w rozmowie ze Sports Illustrated komisarz Adam Silver – relokacja również była rozważana. I chociaż żaden przedstawiciel ligi nie odważy się publicznie wskazać potencjalnych kandydatów do przenosin, to zdaniem Chrisa Mannixa w kuluarach najczęściej mówi się o dwóch drużynach – Grizzlies i New Orleans Pelicans – zespołach z małych rynków, których umowy dotyczące użytkowania hal wygasną jeszcze przed końcem tej dekady.

Najciekawsze w tym jest to, że… dla obu drużyn to nie byłaby pierwszyzna. Grizzlies na przykład dołączyli do NBA w ramach ekspansji w 1995, a ich ówczesną siedzibą było Vancouver. W Kanadzie pozostali do 2001 roku, gdy z powodu ograniczonych przychodów generowanych spowodowanych prawdopodobnie niezbyt zachęcającą postawą drużyny – dość powiedzieć, że w tym okresie zespół nigdy nie wygrał więcej niż 23 mecze w sezonie zasadniczym – w pierwotnej lokalizacji ich nowym domem okazało się Memphis w stanie Tennessee.

Pelicans z kolei rozpoczęli swoją działalność w 2002 roku jako New Orleans Hornets, kiedy władze ligi zdecydowały się przenieść do Luizjany ekipę z Charlotte. Gdy jednak po latach popularne Szerszenie znów zawitały do Karoliny Północnej, drużyna zmieniła nazwę na wciąż aktualną, nawiązując tym samym do jednego z lokalnych symboli.

W obu przypadkach relokacja nie zmieniła faktu, że żadna z tych drużyn nigdy nie należała do ścisłej ligowej czołówki. Największy sukces Grizzlies to awans do finałów Zachodu w 2013 roku – ich pierwszy i ostatni występ na tym etapie fazy play-off. Pelicans z kolei widywano maksymalnie w półfinałach Zachodu – w sezonach 2007-08 i 2017-18.

Również obecnie oba zespoły przechodzą trudny okres. W Memphis zmagają się ze wspomnianymi wyżej problemami dotyczącymi Moranta, zaś Pels zawodzą nawet mimo obecności Ziona Williamsona (inna sprawa, że gwiazdor z Nowego Orleanu właśnie wypadł z gry z powodu kontuzji). Nawet jeśli w niedalekiej przeszłości Luizjana była domem dla kilku ligowych gwiazd – takich, jak Chris Paul czy Anthony Davis – żadna z nich nie pozostała w klubie na długo.

W dodatku problem stanowić może biurokracja związana z wynajmem obiektów. Umowa dzierżawy Pelicans na halę Smoothie King Center wygasa w 2029 roku, a negocjacje dotyczące przedłużenia tejże lub ewentualnej modernizacji areny wciąż pozostają nierozstrzygnięte. Podobnie to wygląda w przypadku Grizzlies – ich kontrakt dotyczący korzystania z FedExForum obowiązuje do końca sezonu 2028-29, więc biorąc pod uwagę obecny chaos panujący w zespole, żadnej opcji nie można wykluczyć.

Tym bardziej, że wydająca się niezbędną pełna przebudowa składu raczej nie wchodzi w grę. Zresztą w Memphis nikomu na tym nie zależy. Władze drużyny wciąż wydają się wierzyć, że duet składający się z (mimo wszystko) Moranta i Jarena Jacksona Jr stanowi fundament zespołu, który może walczyć o najwyższe cele, a największą przeszkodą w tym kontekście jest plaga kontuzji.

Sami Grizzlies więc niekoniecznie chcą pozbywać się Ja, nawet mimo jego trudnego charakteru i kontrowersyjnych zachowań. Wydaje się raczej, że woleliby wykorzystać posiadane zasoby – w tym pakiet wyborów w pierwszej rundzie draftu, pozyskany latem z Orlando Magic w ramach wymiany z udziałem Desmonda Bane’a – by dać swojemu liderowi silniejsze wsparcie. Najpierw jednak muszą sprawić, żeby ten „typ niepokorny” naprawdę się zaangażował. To może być jego ostatnia szansa na przekonanie oficjeli z Memphis, że z tej mąki jeszcze będzie chleb, albo nie będą mieli wyjścia. Innymi słowy – albo pójdzie z drużyną, albo będzie musiał z niej odejść.

Wracając jednak do meritum, obie organizacje borykają się z jednym z największych problemów drużyn z małych rynków – trudnościami w pozyskiwaniu oraz utrzymywaniu u siebie gwiazd. Inne ekipy, jak przede wszystkim obrońcy tytułu, Oklahoma City Thunder, potrafiły to zrekompensować mądrą i konsekwentną budową zespołu, ale w przypadku Memphis i Nowego Orleanu tego zabrakło. Jeśli sytuacja się nie zmieni, czas tych drużyn w obecnych lokalizacjach może powoli dobiegać końca.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Sprawdź najlepsze promocje NIKE i AIR JORDAN w Lounge by Zalando
  • W oficjalnym sklepie NIKE znajdziesz najnowsze produkty NIKE i JORDAN oraz dobre promocje.
  • Oficjalny sklep marki adidas też ma dużo do zaoferowania.
  • Oglądasz NBA? Skorzystaj z aktualnej oferty - kup dostęp do NBA League Pass.
  • Lubisz buty marki New Balance? W ich oficjalnym sklepie znajdziesz coś dla siebie.


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments