Phoenix Suns zagrali we wtorek w Chase Center z Golden State Warriors i przegrali 107:118 mimo 38 punktów, jakie na konto zapisał Devin Booker. W meczu nie wystąpił kontuzjowany Dillon Brooks, ale nie przeszkodziło mu to… zgarnąć faul techniczny.
Nadal niepokonani na własnym parkiecie są w tym sezonie Golden State Warriors, którzy we wtorek ograli Phoenix Suns. Najlepszym strzelcem kalifornijskiej drużyny był Stephen Curry, który zapisał na konto 28 punktów. Sporo po meczu mówiło się o sytuacji, która miała miejsce na trzy minuty przed końcem czwartej kwarty. Przy stanie 113:105 dla Warriors na linii rzutów wolnych stanął Curry. Wtedy jednak sędziowie odgwizdali przewinienie technicznie. Kto przewinił?
Dillon Brooks, który w tym starciu nawet nie zagrał.
Brooks powiedział bowiem parę niewybrednych słów w kierunku sędziów. Powstrzymać próbował go siedzący obok niego Isaiah Livers, który zakrył usta 29-letniego kanadyjskiego zawodnika, ale to na nic się zdało. Cały incydent oczywiście mocno ucieszył fanów Warriors i rozbawił m.in. Draymonda Greena, który zwykle sam kolekcjonuje przewinienia techniczne. Nie tym razem. Curry powiększył więc tylko przewagę Wojowników i zadanie Suns stało się jeszcze trudniejsze.
Słońca finalnie nie zdołały odrobić strat, a Warriors wygrali mimo absencji Jimmy’ego Butlera, który z powodu bólu pleców nie zagrał w drugiej połowie. Wszystko wskazuje na to, że Butler nie zagra w środowym starciu Warriors przeciwko Sacramento Kings. Na pewno w meczu tym nie wystąpi Curry, który po meczu przyznał, że zmaga się z grypą. – Nie obchodzi mnie, co powiedzą lekarze. Musimy dać mu trochę odpoczynku, więc jutro nie zagra – oznajmił Steve Kerr.
Brooks tymczasem we wtorek opuścił piąte kolejne spotkanie z powodu problemów z mięśniem grzbietu. W trzech dotychczasowych spotkaniach dla Suns notował on średnio 19,3 punktu, 3,3 zbiórki i 2,7 przechwytu. Na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie wróci do gry, choć Jordan Ott – trener Phoenix – mówił kilka dni temu, że jego podopieczny jest coraz bliżej powrotu. Gdy to nastąpi, to Brooks będzie mógł z powrotem kłócić się z sędziami już z parkietu, a nie z ławki.










