Washington Wizards na pewno nie można odmówić walki w starciu z San Antonio Spurs. Ostatecznie jednak dla Wiz klasa rywala była nie do przebicia. Natomiast Hornets wzięli rewanż na Knicks. Więcej o tym meczu w opisie. Thunder na własnym parkiecie pobili Pistons, nie dając im cienia szansy. Kolejne triple-dobule Russella Westbrooka (17 punktów, 13 zbiórek, 15 asyst). Interesujący mecz oglądali kibice Heat i Grizzlies. Znakomicie spisały się obie pierwsze piątki, ale w ostatecznym rozrachunku to Grizzlies wyjechali ze zwycięstwem. 28 punktów Marca Gasola, który wygrał pojedynek z Hassanem Whitesidem. W ostatnim meczu dnia Warriors uporali się z Wolves m.in. dzięki 34 punktom Stephena Curry’ego, którego próbował gonić Zach LaVine kończąc z 31 oczkami.
NEW YORK KNICKS – CHARLOTTE HORNETS 102:107
Ekipa z Północnej Karoliny wróciła do siebie po porażce z New York Knicks w Madison Square Garden. Podopieczni trenera Steve’a Clifforda byli wyjątkowo zmotywowani, aby po pierwsze zrewanżować się przeciwnikow, a po drugie przerwać serię czterech porażek z rzędu. Po dobrym starcie do rozgrywek, ostatni tydzień był dla ekipy bardziej problematyczny. Szerszenie musiały znaleźć odpowiedź na kilka problemów i poniekąd udało się ostatniej nocy, która może być dla zawodników przełamaniem.
Kto okazał się graczem robiącym różnicę? Dość nieoczekiwanie był nim Jeremy Lamb. Zawodnik dołączył na obwodzie do Kemby Walkera, z którym grał jeszcze na uczelni. – Zawsze dobrze mi się grało z Kembą. Jest świetnym liderem i dzisiaj to pokazał prowadząc nas do wygranej. Zdecydowanie potrzebowaliśmy dzisiaj zwycięstwa – mówił zawodnik, autor 18 punktów (8/15 FG), 17 zbiórek(!), 2 asyst i przechwytu. To jedna z najlepszych linijek w karierze wychowanka Connecticut.
Nieobecność Nicolasa Batuma (uraz oka) dała Lambowi szansę na grę w pierwszej piątce i okazało się, że Knicks nie są na niego przygotowani. Zawodnik opuścił 10 meczów tego sezonu z powodu kontuzji ścięgna podkolanowego. Trener Clifford twierdzi, że to jak się zaprezetował mimo problemów wiele o nim mówi. – Przez prawie miesiąc nie grał w koszykówkę na kontakcie. Jego gra jest oparta na umiejętnościach i dzisiaj Lamb to pokazał. Zawsze był dobrym zbierającym w ataku – dodał. Lamb dołączył do Russella Westbrooka jako jeden z dwóch obwodowych, którzy w tym sezonie przekroczyli liczbę 15 zbiórek.
W naturalnej dla siebie roli dobrze czuł się również Kemba Walker. Rozgrywający zanotował 28 punktów (9/21 FG, 2/6 3PT, 8/11 FT), 2 zbiórki, 3 asysty, przechwyt i 3 bloki. Zwłaszcza te bloki robią wrażenie biorąc pod uwagę jego wzrost. Derrick Rose nie potrafił znaleźć na Kembę sposobu w rywaliacji obu szybkich panów. Rozgrywający Knicks oddał 20 rzutów i tylko 6 było celnych, zanotował 18 punktów, 8 zbiórek i 8 asyst. Ostatecznie wiele sprowadziło się do energii. W tym meczu więcej jej mieli Hornets.
Carmelo Anthony tym razem nie był w stanie uratować swojej drużyny. Trafił tylko 7/24 FG i miał 18 punktów. Lepiej zaprezentował się Kristaps Porzingis – 25 oczek (7/16 FG, 2/5 3PT, 9/11 FT), 6 zbiórek i 2 bloki. NYK wrócili z -21 i w czwartej kwarcie objęli na chwilę prowadzenie. Jednak na 21 sekund przed końcem, 4 punkty z rzędu Kemby Walkera dały gospodarzom prowadzenie 105:99, które na dobre zamknęło rywalizację. Knicks wracają do siebie na mecz z Oklahomą City Thunder, Hornets na wyjeździe zagrają z Memphis Grizzlies.
[ot-video][/ot-video]
MINNESOTA TIMBERWOLVES – GOLDEN STATE WARRIORS 102:115
Szeregów Golden State Warriors nie mógł wzmocnić na ten mecz Draymond Green. W poprzednim starciu z Los Angeles Lakers silny skrzydłowy skręcił kostkę i zespół postanowił odsunąć go od gry. Ostatecznie jednak GSW udało znaleźć się swój naturalny rytm i zespół szybko okiełznał młody talent Minneosoty Timberwolves. Decydująca okazała się gra Stephena Curry’ego, który rozegrał i wygrał znakomite bezpośrednie starcie z Zachem LaVinem. Wychowanek UCLA podszedł do walki z MVP bardzo ambitnie.
To już jedenaste zwycięstwo z rzędu Warriors. – Musieliśmy dzisiaj głośniej krzyczeć, aby nadrobic brak Draymonda – śmiał się po meczu Klay Thompson. Na początku spotkania GSW grali odrobinę statycznie, pozwalając rozwinąć się kreatywności Wolves. Goście wygrali pierwszą kwartę 33:30. W kolejnych minutach sytuacja wracała do normy. Gospodarze wygrali drugą i trzecią odsłonę różnicą 19 punktów i w ostatecznym rozdaniu to właśnie te dwie 12-stki zrobiły największą różnicę.
– Dobrze wiedzieć, że pod nieobecność Draymonda mamy innych graczy, którzy mogą podnieść swój poziom – mówił Stephen Curry, autor 34 punktów (13/19 FG, 4/8 3PT), 8 zbiórek, 6 asyst i 2 przechwytów. Kolejnych 28 punktów (10/17 FG, 3/4 3PT), 10 zbiórek, 5 asyst i 6 bloków zanotował Kevin Durant. To głównie on zasłonił w obronie brak Greena. Natomiast Klay Thompson zapewnił od siebie 23 oczka (9/17 FG, 4/9 3PT), 6 zbiórek, 2 asysty i przechwyt. GSW trafili 11 z 21 prób za trzy i cały mecz rozegrali na 56% skuteczności.
Dla Wolves spektakularnym wsadem nad JaValem McGee popisał się Andrew Wiggins! Będzie sporą konkurencją dla ostatniego wsadu Zacha LaVine’a. Apropo Zacha, ten przeciwko GSW był w znakomitej formie notując 31 punktów (13/24 FG, 5/12 3PT), 3 zbiórki, 3 asysty i przechywt. Warriors udało się zatrzymać w środku Karla-Anthony’ego Townsa. Trafił 8/21 z gry, zdobył 18 punktów, 9 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty i blok. 16 punktów z 15 rzutów Wigginsa.
Leśne Wilki wracają do siebie na mecz z Utah Jazz, natomiast Warriors zagrają w Oracle Arena z Atlantą Hawks.
[ot-video][/ot-video]
[ot-video][/ot-video]
SAN ANTONIO SPURS – WASHINGTON WIZARDS 112:100
[ot-video][/ot-video]
DETROIT PISTONS – OKLAHOMA CITY THUNDER 88:106
[ot-video][/ot-video]
MEMPHIS GRIZZLIES – MIAMI HEAT 110:107
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET