Jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że Ja Morant i Anthony Edwards mogą zaserwować nam wyjątkową rywalizację o tytuł króla Konferencji Zachodniej. Zamiast rywalizacji na najwyższym poziomie, rozgrywający zapracował na dwukrotnie zawieszenie, co w połączeniu z kontuzjami sprawiło, że słuch o nim nieco zaginął. Sam zawodnik przyznaje jednak, że nigdy nie chciał reprezentować całej NBA.



Kariera Ja Moranta zapowiadała się kapitalnie. Kiedy wszyscy zdali sobie sprawę, że LeBron James, Stephen Curry czy Kevin Durant będą już tylko coraz starsi, media momentalnie rozpoczęły poszukiwania nowej twarzy NBA. W pewnym momencie potencjalny wybór padł między innymi na Anthony’ego Edwardsa oraz właśnie Moranta,

Rozgrywający Memphis Grizzlies podsycał atmosferę sugerując w grudniu 2022 roku, że w Konferencji Zachodniej nie ma zespołu, którego by się tak naprawdę obawiał, a dla ekipy prawdziwym rywalem mają być dopiero Boston Celtics. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała jednak te słowa. Prowadzony przez Taylora Jenkinsa zespół zajął 2. miejsce w sezonie zasadniczym, ale przegrał już w pierwszej rundzie play-offów z Los Angeles Lakers (2-4).

Od tamtej pory kariera Moranta nie przebiegała po jego myśli. Po drugim incydencie z zaprezentowaniem broni podczas transmisji na żywo 26-latek został zawieszony na 25 meczów, a kilka tygodni po jego powrocie na ligowe parkiety doznał urazu, przez który musiał przejść operację prawego ramienia.

W poprzednim sezonie Morant rozegrał już 50 meczów, w których zdobywał średnio 23,2 punktu, 7,3 asysty, 4,1 zbiórki oraz 1,2 przechwytu na mecz, ale w Memphis i tak nie zabrakło kontrowersji. Klub zwolnił trenera Jenkinsa na zaledwie dziewięć meczów przed końcem rozgrywek, na co wpływ miała mieć rzekomo m.in. frustracja rozgrywającego związana ze zmniejszoną liczbą kontaktów z piłką.

Morant wciąż jest młodym zawodnikiem, ale już teraz można powiedzieć, że swoją karierę poprowadził w nie do końca odpowiedni sposób. Trudno wyobrazić sobie, by 26-latek wciąż mógł stać się twarzą ligi, choć jak sam podkreśla: „Nigdy tak naprawdę tego nie chciałem. Mówię szczerze”.

— Wiąże się z tym wiele rzeczy. Gram w koszykówkę z miłości dla sportu, a nie, by zostać twarzą NBA. Oczywiście sporo o tym słyszę, ale nie nakładam na to takiej presji. Wychodzę na parkiet i gram po prostu swoje. To właśnie [taki styl gry] sprawił, że pojawiłem się w tego typu rozmowach. Ludzie mają swoją opinię, ale mnie to zbytnio nie interesuje — dał do zrozumienia w rozmowie na łamach The Athletic.

Jedną z osób, które wymieniły Moranta w gronie graczy o potencjalne na twarz ligi był Stephen Curry. Razem z Ja gwiazdor Golden State Warriors wymienił wspomnianego już Edwardsa, a także Lukę Doncicia, Victora Wembanyamę, Shaia Gilgeous-Alexandra oraz Jaysona Tatuma.  Jednocześnie Curry zaznaczył jednak, że nie przykłada do tego większej wagi, bo takie rzeczy dzieją się same, bez konieczności wyboru.

— Czuję, że to oznacza dużo więcej niż gdyby powiedział to ktokolwiek inny. Ci goście są najlepsi w historii, z pewnością członkowie Galerii Sław. Dużo więcej szacunku i docenienia ciężkiej pracy [otrzymuję] od współzawodników, ale to jeszcze nie koniec — podkreślił Morant.

Kim chce być Morant, jeżeli nie twarzą ligi w stylu Curry’ego. Rozgrywający miał przygotowaną prostą, choć klarowną odpowiedź.

Najlepszym Ja, jakim tylko mogę być. […]  Nie będę perfekcyjny na parkiecie, zawsze znajdzie się coś, w czym będę mógł stać się lepszy — podsumował trafnie.


Wspieraj PROBASKET

  • Sprawdź najlepsze promocje NIKE i AIR JORDAN w Lounge by Zalando
  • W oficjalnym sklepie NIKE znajdziesz najnowsze produkty NIKE i JORDAN oraz dobre promocje.
  • Oficjalny sklep marki adidas też ma dużo do zaoferowania.
  • Oglądasz NBA? Skorzystaj z aktualnej oferty - kup dostęp do NBA League Pass.
  • Lubisz buty marki New Balance? W ich oficjalnym sklepie znajdziesz coś dla siebie.


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    4 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments