Gdy niespełna dwa tygodnie temu Chicago Bulls zwolnili Maca McClunga zaledwie trzy godziny po podpisaniu z nim kontraktu, wydawało się, że 26-latka czeka co najwyżej kolejny sezon spędzony w G League. Tymczasem plaga kontuzji, która dotknęła Indiana Pacers sprawiła, że zespół zdecydował się sięgnąć właśnie po niekoronowanego Króla Wsadów.
Jak poinformował Shams Charania, Mac McClung ma podpisać z Indiana Pacers niegwarantowany, wieloletni kontrakt. Niewykluczone, że pierwsza standardowa umowa w karierze wiąże się również z pierwszą prawdziwą szansą dla trzykrotnego zwycięzcy konkursu wsadów, ponieważ do tej pory otrzymywał jedynie propozycje umów dwustronnych, dzięki czemu mógł łączyć występy w NBA i G League (gdzie przeważnie występował).
Ruch ten nastąpił w momencie, w którym w Indianapolis zmagają się z licznymi kontuzjami, z których większość dotyczy zawodników obwodowych. Tyrese Haliburton to sprawa oczywista, jednak z powodów zdrowotnych mecze na początku sezonu opuścili także TJ McConnell, Andrew Nembhard, Kam Jones, Quenton Jackson, Bennedict Mathurin, Taelon Peter, Obi Toppin czy Johnny Furphy. Do tej pory trzeba było polegać na Benie Sheppardzie, który w pojedynkę starał się utrzymać porządek na pozycji rozgrywającego, a jedynym jego zmiennikiem był niezbyt doświadczony RayJ Dennis. Gołym okiem widać było, że Rick Carlisle nie ma z czego szyć i potrzebuje nowych graczy.
Numerem jeden na liście życzeń trenera Pacers był rozgrywający, który potrafi prowadzić piłkę i organizować grę, jednak na tak wczesnym etapie rozgrywek drużyna nie miała wielu możliwości, by pozyskać takiego zawodnika. Stąd decyzja o zatrudnieniu McClunga, który z pewnością zrobi wszystko, co w jego mocy, by wykorzystać nadarzającą się okazję.
By pozyskać Maca, trzeba było się pożegnać z środkowym, Jamesem Wisemanem. 24-latek, wybrany z drugim numerem draftu w 2020 roku, nigdy nie nawiązał do oczekiwań, również w powodów zdrowotnych. Czy to w barwach Golden State Warriors, czy w Detroit Pistons – nigdzie na dłużej nie zagrał miejsca. Wydawało się, że Indiana może być jego szansą na pokazanie, co potrafi, jednak już w debiutanckim meczu poprzedniego sezonu zerwał ścięgno Achillesa, przez co resztę kampanii miał z głowy.
W lutym tego roku podkoszowy został oddany do Toronto Raptors w zamian za gotówkę i drugorundowy wybór w przyszłorocznym drafcie, jednak i tam szybko podziękowano mu za współpracę. Latem Pacers postanowili dać swojemu byłemu graczowi drugą szansę, podpisując z nim dwuletnią umowę, jednak… znów skończyło się tylko na jednym występie. Chcąc pozyskać McClunga, zespół musiał kogoś zwolnić, a że rozpoczął sezon z aż czterema centrami (obok Wisemana także Isaiah Jackson, Jay Huff i Tony Bradley), najłatwiej było pozbyć się jednego z nich. Padło na Jamesa, którego kontrakt był gwarantowany na kwotę 1 miliona dolarów.
Niektórych może jednak zastanawiać, dlaczego w Indianie postawili akurat na zawodnika, znanego tylko z gry w G League (gdzie był jednym z czołowych zawodników) i trzykrotnego triumfu w konkursie wsadów, skoro w pogotowiu był na przykład szukający angażu w NBA – i z tego względu odrzucający możliwość gry w Europie – Cam Payne. Nie mówiąc już o tym, że McClung od 2021 roku występował w barwach czterech różnych drużyn, a mimo to zaliczył zaledwie sześć występów w najlepszej koszykarskiej lidze świata.
Jego atrakcyjność dla Pacers wynika z połączenia kilku czynników – jest to tyleż atletyczny co dynamiczny zawodnik, który dobrze odnajduje się w szybkim tempie gry, jest zdrowy (co w kontekście licznych kontuzji w zespole ma ogromne znaczenie), a do tego w ostatnim czasie zdecydowanie poprawił swój rzut, zarówno z półdystansu, jak i zza łuku. W Indianie z pewnością przyda się gracz tego typu, który potrafi z powodzeniem grać na obu pozycjach obwodowych.
– Musimy się skupić na tym, co mamy, a nie na tym, czego nam brakuje. To trudna sytuacja, ale rodzi też okazję. Musimy ją odnaleźć – mówił niedawno trener Carlisle, odnosząc się do fali kontuzji wśród swoich podopiecznych. Rzeczoną „okazją” może być właśnie angaż McClunga, który z pewnością będzie chciał udowodnić, że stać go na więcej, niż tylko efektowne wkładanie piłki do kosza z góry. Szczególnie po tym, jak w Chicago Bulls, gdzie liczył na szansę, zwolnili go już po trzech godzinach, dając do zrozumienia, że czeka go kolejny pobyt na zapleczu NBA.
Zatrudniając Maca, który dołączy do zespołu na pierwszym w swojej karierze standardowym – nawet jeśli niegwarantowanym – kontrakcie, Pacers zbliżyli się do progu podatku od luksusu, ale wciąż mają w zapasie około 5,3 miliona dolarów. Dzięki temu będą mieli pewną elastyczność w dalszej części sezonu, gdyby – odpukać – sytuacja się jeszcze pogorszyła.
Niewykluczone, że McClung swoją szansę dostanie już w środę, gdy jego nowa drużyna będzie się mierzyć na wyjeździe z Dallas Mavericks. Sam zainteresowany zresztą wydaje się zachwycony możliwością rozpoczęcia nowego rozdziału w swojej karierze, czego nie omieszkał skomentować na portalu X słowami: – Dzięki Ci Boże!!!
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










