Oklahoma City Thunder, obrońcy tytułu mistrzowskiego, w nowym sezonie nie zaznali jeszcze goryczy porażki. W nocy z soboty na niedzielę podopieczni Marka Daigneaulta pokonali Atlanta Hawks 117:100, co dało im już trzecią wygraną w obecnej kampanii. Jednym z motorów napędowych zwycięskiej drużyny był Chet Holmgren, który jednak o niektórych momentach z pewnością wolałby zapomnieć.
Występ podkoszowego przeciwko Atlanta Hawks przez jakiś czas stał pod znakiem zapytania ze względu na ból, który odczuwał w dolnej części pleców. Ostatecznie jednak okazało się, że Chet Holmgren będzie mógł zagrać, co było dobrą wiadomością dla Oklahoma City Thunder, którzy wciąż borykają się z absencjami takich graczy, jak Jalen Williams, Alex Caruso, Isaiah Joe czy Nikola Topić.
Nawet jednak jeżeli 23-latkowi rzeczywiście coś dolegało, na parkiecie kompletnie nie było tego widać. Chociaż środkowy OKC spędził na placu gry tylko 29 minut – dlaczego, o tym nieco później – zaliczył zdecydowanie najlepszy występ w dopiero co rozpoczętym sezonie, zapisując na swoje konto 31 punktów (8/12 z gry, w tym 6/8 z dystansu) i 12 zbiórek.
W spotkaniu miały jednak miejsce dwa momenty, o których Chet z pewnością najchętniej by zapomniał. Nie minęła jeszcze minuta gry, gdy wysoki Thunder został posłany na plakat przez Onyekę Okongwu, który efektownym wsadem spuentował znakomite podanie Trae Younga. Jak to trafnie podsumował współkomentujący starcie legendarny Dominique Wilkins: – Witamy w Atlancie.
Z kolei na nieco ponad cztery minuty przed końcem drugiej kwarty Holmgren mógł na własnej skórze przekonać się, że nieszczęścia chodzą parami. Kolejne zagranie Trae na punkty zamienił Mouhamed Gueye, nie dając najmniejszych szans próbującemu jeszcze interweniować środkowemu z Oklahomy.
Jakby tego było mało, usiłując zablokować rywala, Chet doznał kontuzji ręki. Wprawdzie musiał udać się do szatni, jednak uraz nie był na tyle poważny, by kluczowy zawodnik Thunder nie mógł kontynuować swojego znakomitego skądinąd występu, zakończonego zresztą zwycięstwem jego drużyny.
Jak do tej pory jednak postawa Holmgrena w nowym sezonie przypomina nieco sinusoidę. W otwierającym sezon, wtorkowym meczu z Houston Rockets, zdobył 28 punktów i siedem zbiórek. Chyba wszyscy się spodziewali, że w kolejnych spotkaniach pójdzie za ciosem.
Tymczasem kolejne, zakończone dwiema dogrywkami, starcie z Indiana Pacers można nazwać dyskretnym występem 23-latka – a pod względem rzutowym nawet słabym. Chociaż spędził na parkiecie aż 39 minut i zanotował okraszone dwoma przechwytami double-double (15 punktów i 12 zbiórek), to jednak trafił zaledwie 4/12 rzutów z gry, w tym fatalne 0/6 zza łuku. Być może z powodu przywoływanego na początku bólu pleców.
Tak czy inaczej, postawa Holmgrena przeciwko Hawks – mimo dwóch drobnych wpadek, które jednak są nieodłączną częścią gry w koszykówkę i zdarzały się o wiele bardziej uznanym zawodnikom – może napawać optymizmem. Sam zainteresowany póki co w tym sezonie notuje średnio 24,7 punktu, 10 zbiórek i 1,7 przechwytu na mecz. W dużej mierze od jego postawy będzie zależało, czy OKC uda się włączyć do walki o obronę tytułu, a on sam będzie miał szansę na pierwszy w karierze występ w Meczu Gwiazd.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










