Dziś wieczorem czeka nas to, co niedźwiadki lubią najbardziej. Nie trzeba bowiem zarywać nocki, żeby móc delektować się zmaganiami w najlepszej lidze świata na żywo. Co więcej, dzień pełen emocji rozpoczniemy od meczu San Antonio Spurs, czyli ekipie, która od trzech lat skupia na sobie szczególną uwagę polskich kibiców. Zapraszamy na zapowiedź zmagań, które rozpoczniemy już dziś o godzinie 19:00.
Nets – Spurs już o godz. 19:00
W zwyczajnych okolicznościach nie trzeba zbyt długo namawiać polskich kibiców na mecz San Antonio Spurs o przyjaznej dla europejskiego kibica godzinie. Poza grą w dalszym ciągu pozostaje jednak Jeremy Sochan, a oprócz niego „Ostrogi” muszą radzić sobie również bez De’Aarona Foxa, co niektórych może zniechęcić.
Warto jednak skorzystać z okazji i rzucić okiem na to, co na parkiecie wyczynia Victor Wembanyama. Dwa kapitalne występy Francuza przełożyły się jak dotąd na średnie na poziomie 34,5 punktu, 13,0 zbiórek, 6,0 bloków oraz 1,5 asysty na mecz. Skuteczność? Piekielnie imponująca, bo aż 63,6% z gry.
Nie powinno więc dziwić, że pomimo braków kadrowych bukmacherzy w roli faworyta doszukują się „Ostróg” i każdy inny rezultat niż ich zwycięstwo będzie można rozpatrywać w kategoriach niespodzianki.
Brooklyn Nets zatrzymali co prawda w swoich szeregach Cama Thomasa, Nica Claxtona czy utalentowanego Ziaire Williamsa, a wysłanego do Denver Nuggets Camerona Johnsona zastąpił Michael Porter Jr., ale na inaugurację sezonu przegrali z Charlotte Hornets, a to już wiele mówi o ich tegorocznych możliwościach.
Warto też wspomnieć, że Spurs świetnie rozpoczęli sezon, a mecz z niżej notowanym rywalem, który nawet w wyjątkowo przeciętnej Konferencji Wschodniej nie powinien być w stanie włączyć się do walki o miejsce w play-offach, to doskonała okazja na przedłużenie serii meczów bez porażki.
Kolejnymi rywalami podopiecznych Mitcha Johnsona będą przecież Toronto Raptors, Miami Heat i Phoenix Suns, którzy nie należą do grona pretendentów do tytułu. Potencjał na perfekcyjne wejście w nowe rozgrywki i to wciąż przed możliwością wystawienia najsilniejszego składu, jest zatem całkiem spory.
Pistons – Celtics o godz. 20:30
Podobnie jak w przypadku pierwszego tego dnia spotkania, na parkiecie zabraknie kilku zawodników. Widowisko ucierpi przede wszystkim na braku Jaysona Tatuma, którego prędko na parkietach NBA znów nie zobaczymy. Nie oznacza to jednak, że tego dnia w Michigan zabraknie emocji, o czym świadczą m.in. zdecydowanie bardziej wyrównane kursy niż w przypadku opisanego wyżej meczu.
Argumentem, który już sam w sobie powinien przyciągnąć kibiców przed ekrany telewizorów, są pierwsze spotkania obu ekip. Detroit Pistons ograli faworyzowanych Houston Rockets, którzy mogli liczyć tym razem na geniusz Kevina Duranta. Nieco mniej widoczny był tym razem Alperen Sengun, który miał problemy z odnalezieniem rytmu strzeleckiego (5/18 z gry). Byle jaki zespół nie byłby w stanie wręczyć Rakietom ich drugiej porażki w tym sezonie.
Boston Celtics weszli w nowe rozgrywki od dwóch porażek, ale przy odrobinie szczęścia spotkania te mogły zakończyć się zupełnie inaczej. Tylko geniusz Tyrese’a Maxeya i błysk debiutującego na parkietach NBA V.J. Edgecombe’a uratował Philadelphia 76ers od porażki w TD Garden.
W Madison Square Garden zabrakło nieco więcej, ale nawet kilka minut przed końcową syreną C’s mieli New York Knicks w zasięgiu 3-4 posiadań. Gdyby nie druga kwarta, którą przyjezdni z Massachusetts przegrali aż 14:42, mistrzowie z 2024 roku mogliby sprawić psikusa ekipie z Wielkiego Jabłka.
Wzrok sympatyków Celtics skierowany jest przede wszystkim na Jaylena Browna, który pod nieobecność Tatuma i po transferach Jrue Holidaya oraz Kristapsa Porzingisa musi wziąć odpowiedzialność za zespół na swoje barki. Pierwsze dwa mecze w jego wykonaniu były solidne (24,0 punktu, 5,0 zbiórek, 3,5 asysty), ale z pewnością stać go na więcej.
Pistons z kolei zdążyli już w poprzednim sezonie udowodnić, że są jednym z tych zespołów, których gra jest najprzyjemniejsza dla oka. Trudno nie zachwycać się Cadem Cunninghamem, ale warto też rzucić okiem na Ausara Thompsona, Jalena Durena czy Ronalda Hollanda II. Nie jest to już tylko młody, nieopierzony zespół, ale realny kandydat do czwartego miejsca na Wschodzie.
Trzy mecze o godz. 23:00
Z uwagi na zmianę czasu w Polsce, a także jej braku w Stanach Zjednoczonych, ci którzy chodzą spać trochę później mogą też zainteresować się trzema meczami, które rozpoczną się o godz. 23:00. Warto, bo będzie na co popatrzeć.
Najmniej atrakcyjnym starciem będzie z pewnością pojedynek Washington Wizards – Charlotte Hornets, ale alternatywy są już wyśmienite. Miami Heat podejmą New York Knicks, co oprócz historycznych aspektów może okazać się również zachwycającą rywalizacją. Najciekawiej powinno być jednak w Ohio, gdzie Cleveland Cavaliers zmierzą się z Giannisem Antetokounmpo i jego Milwaukee Bucks.
Dlaczego mecze zaczynają się tak wyjątkowo wcześnie. Śpieszymy z pomocą i rozwiewamy wszelkie wątpliwości. W poniższym artykule znajdziecie powody takiego stanu rzeczy i jak długo będzie on trwał.












