Nie da się ukryć, że pod koniec minionego sezonu, gdy jeszcze reprezentował barwy Boston Celtics, Kristaps Porzingis był cieniem samego siebie. Środkowy rodem z Łotwy wielokrotnie pojawiał się w raportach medycznych z powodu bliżej nieokreślonego schorzenia, które powodowało u niego między innymi problemy z oddychaniem. Jednak na oficjalną diagnozę w sprawie dolegliwości, która pozbawiła 30-latka energii i negatywnie wpłynęła na jego postawę na parkiecie, trzeba było poczekać aż do teraz.
W swoim pierwszym sezonie w barwach Boston Celtics popularny Unicorn był niemal nie do zatrzymania. Znakomicie rozciągał obronę rywali za pomocą swojego rzutu z dystansu, świetnie bronił obręczy i odegrał niebagatelną rolę w zdobyciu przez jego drużynę mistrzostwa. W drugim roku było już nieco gorzej. Wprawdzie w regularnej części rozgrywek Kristaps Porzingis wciąż notował przyzwoite liczby (19,5 punktu, 6,8 zbiórki i 1,5 bloku na mecz przy skuteczności z gry wynoszącej 48,3%, w tym 41,2% z dystansu), jednak gdy przyszła faza play-off, wszystko się zmieniło.
Wyglądało to, jakby ten olbrzym, który jeszcze niedawno był dominującą siłą w strefie podkoszowej, z dnia na dzień stracił całą energię. Dość powiedzieć, że w 11 meczach postseasonu zapisywał na swoje konto średnio już tylko 7,7 punktu i 4,6 zbiórki. Tak słabe wyniki – nawet pomimo dość bogatej kartoteki medycznej – nigdy wcześniej mu się nie zdarzały. Jak sam mówił, jego ciało po prostu odmawiało współpracy. Dlaczego? To udało się odkryć dopiero teraz, gdy Kristaps dołączył do Atlanta Hawks.
Jak wynika z artykułu opublikowanego przez Freda Katza z „The Athletic”, łotewski podkoszowy zmagał się z bardzo rzadkim zespołem tachykardii posturalnej ortostatycznej (w skrócie – POTS). Według Cleveland Clinic jest to „schorzenie, które powoduje szereg objawów podczas przechodzenia z pozycji leżącej do stojącej, takich jak przyspieszone tętno, zawroty głowy i zmęczenie.”
O ile zazwyczaj autonomiczny układ nerwowy reguluje tętno i ciśnienie krwi, aby utrzymać prawidłowy przepływ krwi niezależnie od pozycji ciała, w przypadku POTS grawitacja sprawia, że „10 do 15 procent krwi gromadzi się w jamie brzusznej, nogach i ramionach. Oznacza to, że mniej krwi dociera do mózgu, co może powodować chwilowe uczucie oszołomienia.” Podczas gdy u osoby zdrowej mięśnie nóg pomagają pompować krew do serca, dzięki czemu objawy nie występują, w przypadku opisywanego schorzenia „organizm nie potrafi prawidłowo skoordynować zwężania naczyń krwionośnych i reakcji tętna. To oznacza, że ciało nie jest w stanie utrzymać ciśnienia krwi na stałym i stabilnym poziomie.”
Wówczas właśnie pojawiają się objawy, a głównym jest gwałtowny wzrost tętna, co pokazał przypadek Porzingisa, u którego momentami – gdy tylko wstawał – dochodziło ono do poziomu 130 uderzeń na minutę. Najgorzej, że nie istnieje na to lekarstwo, jednak dostępne są metody leczenia oraz zmiany stylu życia, które pozwalają kontrolować objawy.
– Dopadło mnie to – i uderzyło jak ciężarówka. Miałem trudności z oddychaniem. Robiłem wszystko, co mogłem, żeby czuć się jak najlepiej, ale mój silnik nie pracował tak, jak chciałem. Wiesz, czasem ludzie mówią: „Och, jestem taki zmęczony.” Ja nigdy tak nie mówiłem. Nawet nie lubię takich słów, ale naprawdę tak się wtedy czułem. W tamtym okresie mogłem leżeć na kanapie i być jak jakiś kot domowy – zdradził KP w rozmowie z Katzem.
Nie znając oficjalnej diagnozy i powagi sytuacji, Celtics opisywali dolegliwości swojego gracza jako „infekcję górnych dróg oddechowych, niezwiązaną z COVID-19”. Gdy Łotysz wystąpił w pierwszym i piątym meczu półfinałów Konferencji Wschodniej przeciwko New York Knicks (łącznie – 25 minut na parkiecie), trener Joe Mazzulla skomentował, że jego podopieczny „nie mógł oddychać.” Po ostatecznie nieudanych – tak dla zawodnika, jak i dla klubu – play-offach, prezydent ds. operacji koszykarskich, Brad Stevens, dodał, że Kristaps zmagał się z „zespołem poinfekcyjnym”, ale powinien być w stanie dołączyć do reprezentacji kraju na rozgrywki EuroBasketu.
Rzeczywiście, tak się stało, a lider reprezentacji Łotwy, która ostatecznie dotarła do 1/8 finału, gdzie lepsi okazali się Litwini, wystąpił w sześciu meczach, w których prezentował się znacznie lepiej, notując średnio 20,2 punktu, 8,7 zbiórki i 1,8 asysty, trafiając przy tym 46,8% wszystkich rzutów z gry, co jest dobrym prognostykiem w kontekście nowego sezonu NBA. Podobnie jak na przykład występ w meczu towarzyskim przeciwko Houston Rockets, w którym Kristaps zaliczył double-double (23 punkty i 13 zbiórek).
Obecnie 30-letni koszykarz próbuje radzić sobie z POTS przy wsparciu lekarzy i chce pokazać, że nadal może być wpływowym zawodnikiem. Niewykluczone, że nowy zawodnik Hawks rozpocznie sezon jako podstawowy środkowy, zastępując na tej pozycji młodszego Onyekę Okongwu. To ważne, ponieważ KP wchodzi w ostatni rok kontraktu, w ramach którego w najbliższym sezonie zarobi 30,7 milionów dolarów, a przedłużenie umowy mogłoby pozwolić mu przekroczyć próg 40 milionów rocznie, o ile nie trafi na rynek wolnych agentów. Niezależnie od wszystkiego, sam zainteresowany nie spieszy się z decyzją co do dalszej kariery i – dzięki diecie bogatej w sól i bardziej uporządkowanemu planowi odpoczynku – zamierza udowodnić, że poprzedni sezon był tylko jednorazowym przypadkiem.
– Wiem, że to jest możliwe. Chcę zobaczyć, jak potoczy się sezon. Chcę pokazać, że znów gram na wysokim poziomie, że jestem zdrowy i w pełni gotowy do gry, a reszta ułoży się sama. Zobaczymy – skomentował w rozmowie z „The Athletic”.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!