Według większości ekspertów Victor Wembanyama z San Antonio Spurs już teraz jest głównym faworytem do wygrania nagrody dla obrońcy roku NBA. W teorii taki „kosmita” jak olbrzymi Francuz powinien bez większego wysiłku radzić sobie z każdym przeciwnikiem, niezależnie od sytuacji. Pozostaje jednak również praktyka, a ta pokazuje, że i tego kalibru i gabarytów rywal jest do przeskoczenia. Dowód tego mieliśmy w nocy ze środy na czwartek.
Victor Wembanyama i jego San Antonio Spurs mierzyli się z Miami Heat w ramach przedsezonowego meczu towarzyskiego. Już w pierwszej kwarcie rozgrywanego w Kaseya Center spotkania debiutant z drużyny gospodarzy, Kasparas Jakucionis, wjechał pod kosz, lecz zamiast próbować samemu zakończyć akcję, podał piłkę do wbiegającego mu w sukurs Jaime Jaqueza Jr.
Popularny Juan Wick, podobnie jak filmowy bohater, po którym wziął przydomek, nie zamierzał brać jeńców. Jednym płynnym ruchem wzbił się w powietrze nad próbującym go powstrzymać Wembanyamą, potężnym „tomahawkiem” pakując piłkę do kosza. Cała akcja wyglądała niezwykle efektownie, szczególnie biorąc pod uwagę okoliczności, i przypomniała wszystkim, dlaczego Jaquez już jako debiutant brał udział w konkursie wsadów podczas Weekendu Gwiazd.
Jedno trzeba sobie od razu wyjaśnić – to nie było klasyczne posłanie przeciwnika na plakat, ponieważ Wemby znajdował się nieco z boku i, stojąc na nogach, chyba nie wkładał zbyt wielkiego wysiłku w próbę zablokowania rzutu. Mimo to taki popis w wykonani zawodnika, który mierzy „zaledwie” 198 centymetrów wzrostu, i tak musi robić wrażenie. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę, że sam zainteresowany liczy na swego rodzaju odkupienie, ponieważ po obiecującym pierwszym sezonie w NBA, w drugim już nieco spuścił z tonu.
W swoim pierwszym roku w najlepszej lidze świata Jaime zaliczył 75 występów dla Heat, w międzyczasie zapisując na swoje konto średnio 11,9 punktu, 3,8 zbiórki i 2,6 przechwytu na mecz przy co najmniej przyzwoitych skutecznościach (48,9% z gry, w tym 32,2% z dystansu). Nic dziwnego, że był czwarty w głosowaniu na debiutanta sezonu.
Drugi rok nie przyniósł jednak spodziewanego progresu, lecz poniekąd można to zrzucić na karb pomniejszych problemów zdrowotnych, które prowadziły do utraty formy i pewności siebie i – w konsekwencji – do nieco mniejszej liczby minut, jakie 24-latek otrzymywał od Erika Spoelstry (średnio 20,7 w porównaniu do 28,2 sezon wcześniej). W kampanii 2024-25 Jaquez notował 8,6 punktu, 4,4 zbiórki i 2,5 asysty na mecz przy nieco niższych skutecznościach (46,6% z gry, w tym 31,1% zza łuku). Nic dziwnego, że w nadchodzących rozgrywkach liczy na poprawę liczb.
– Po prostu wracam do analizy nagrań meczowych. Myślę, że to kluczowe – przypomnieć sobie, co pozwoliło mi znaleźć się na boisku i dojść do obecnej pozycji. Staram się ponownie wykorzystywać swoje atuty, a jednocześnie pracować nad elementami, które muszę poprawić, takimi jak rzut czy gra w obronie. Najważniejsze dla mnie w tym offseason jest połączenie tego wszystkiego w spójną całość. Radzę sobie naprawdę dobrze – mój trener bardzo mnie wspiera w tym procesie i wszystko idzie w świetnym kierunku – mówił pod koniec sierpnia w rozmowie z Anthonym Chiangiem z „Miami Herald”.
Obiecująco w kontekście przyszłości wyglądał występ Jaqueza w przegranym ostatecznie 107:112 meczu ze Spurs. Zawodnik Heat zdobył w nim 19 punktów (trafił 6/8 rzutów z gry), dokładając do tego trzy zbiórki i asystę. Poza tym po raz kolejny zaskoczył wszystkich swoją nadspodziewaną atletycznością, która pozwoliła mu w 2024 roku wziąć udział w konkursie wsadów (nawet, jeśli zajął w nim ostatnie miejsce). Mimo wszystko spośród wszystkich prawdopodobnych kandydatów do wykonania skutecznego wsadu nad takim olbrzymem jak Wembanyama, raczej nie znajdowałby się wysoko na tej liście.
Tym bardziej, że – co zostało już oficjalnie potwierdzone przez ekipę z San Antonio – Victor rzeczywiście jeszcze urósł. Obecnie jego wzrost wynosi 226 centymetrów, co daje mu pozycję lidera NBA pod tym względem, zaledwie dwa centymetry przed Zachem Edeyem z Memphis Grizzlies. To tylko potwierdza, że wyczyny jak ten Jaqueza raczej nie będą się często zdarzać (a jeśli już, to będą szeroko komentowane w koszykarskim świecie). Dość powiedzieć, że ostatnia sytuacja, gdy gwiazdor Spurs rzeczywiście został posłany na plakat miał miejsce w poprzednim sezonie. Inna sprawa, że wsad Ja Moranta miał wówczas miejsce już po gwizdku, więc nie przyniósł rezultatu punktowego.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!