W sobotnie popołudnie w Moda Center Portland Trail Blazers zorganizowali swoje coroczne Fan Fest. Wydarzenie zgromadziło oficjalnie siedem tysięcy kibiców, którzy po raz pierwszy mogli zobaczyć swoich ulubieńców na drodze do nowych rozgrywek NBA. Po rozgrzewce i ćwiczeniach sztab szkoleniowy podzielił skład na dwie drużyny, które rozegrały sparing składający się z dwóch 10-minutowych połówek i, chociaż za najlepszego zawodnika spotkania wybrano Shaedona Sharpe’a (zdobył 10 punktów, a jego drużyna wygrała 43:42), to jednak show skradł – nie po raz pierwszy – zupełnie ktoś inny.
Od chwili, gdy Yang Hansen kończył jeść swoją porcję smażonych kurczaków na trybunach tuż przed tym, jak dość zaskakująco został wybrany z 16. numerem tegorocznego draftu, stało się jasne, że Portland Trail Blazers dodają do swojego składu zawodnika z charakterem. Wcześniej reprezentant Chin był stosunkowo mało znany – w końcu pochodził z zagranicy – a jego wybór przewidywano dopiero w drugiej rundzie. Wielu kibiców z Oregonu w ogóle nie brało pod uwagę tego, że mógłby trafić do ich drużyny.
Tymczasem lokalnych fanów basketu sympatyczny koszykarz z Azji kupił już na jednej z pierwszych konferencji prasowych, gdy spytany o swoje niezwiązane z uprawianiem sportu zainteresowania, szczerze odpowiedział: – Czasami śpię. A właściwie to cały czas. Lubię grać na PS5. Lubię jeść.
W jego przypadku nie skończyło się jednak tylko na bon motach okraszonych szczyptą poczucia humoru. Wkrótce przyszła Liga Letnia, a w niej młody środkowy również pokazywał, co potrafi, nie unikając przy tym porównań do Yao Minga czy nawet Nikoli Jokicia. Jak pisaliśmy wówczas: W piątek w swoim debiucie w lidze letniej Hansen choć w jakimś stopniu pokazał, skąd się te porównania biorą. Podkoszowy zapisał na konto 10 punktów (3-7 z gry, 1-3 za trzy), cztery zbiórki, pięć asyst oraz trzy bloki w 24 minuty gry. Szczególnie niektóre jego podania mogły robić duże wrażenie – Hansen swoje popisy zaczął zresztą już w pierwszej akcji starcia z Golden State Warriors.
20-latek pokazał, że jest w stanie nieźle radzić sobie na obwodzie. Ma dobrą wizję gry oraz niezły jak na swój wzrost drybling, który pozwala mu nawet kozłować w kierunku kosza i skutecznie dostać się pod obręcz. Hansen zaliczył także trzy bloki, świetnie broniąc swojego kosza, choć warto dodać, że w całym spotkaniu popełnił też sześć fauli. Sporo nauki jeszcze przed nim, natomiast nie ma wątpliwości, że był to naprawdę imponujący występ w wykonaniu Chińczyka.
Wracając do meczu rozgrywanego podczas Fan Festu Blazers, Yang niekoniecznie od razu zaprezentował coś wybitnego, ale też wniósł solidny wkład w zwycięstwo swojej drużyny, zdobywając cztery punkty. Szczególnie jego pierwsze trafienie mogło się podobać – jeszcze w pierwszej połowie otrzymał piłkę, ale zamiast z otwartej pozycji rzucać za trzy, ruszył pod kosz, wykorzystując fakt, że jego vis-a-vis, Donovan Clingan, wyszedł do niego z obroną. Hansen wbiegł w pole trzech sekund i serią zwodów wypracował sobie pozycję, by posłać miękki rzut hakiem nad mierzącym 218 centymetrów wzrostu rywalem.
To i jego ogólna postawa wystarczyły, by już po jednym dniu obozu treningowego można było sądzić, że Blazers świetnie trafili ze swoim wyborem. 20-latek z Chin zebrał ostatnio wiele pochwał ze strony sztabu szkoleniowego, jak i swoich kolegów z drużyny, głównie ze względu na dwie wyróżniające go cechy – umiejętność podawania i wyczucie gry.
– Już teraz jest świetny – ma wysokie koszykarskie IQ i jest bardzo dobrym podającym. Szybko się uczy i stara się być lepszy każdego dnia. Widać, że może naprawdę dobrze wpasować się w nasz system. Wie, jak grać – powiedział jeden z czołowych zawodników Portland, Deni Avdija, w rozmowie z dziennikarzem, Caseyem Holdahlem.
– Zrobił naprawdę świetną robotę. Bardzo ciężko pracował. Myśle, że w ofensywie stawiał kilka naprawdę solidnych zasłon. Pokazał też trochę umiejętności kreowania gry, ale czasem musi się jeszcze dostosować do wysokiego tempa meczu. Nie jest jeszcze przyzwyczajony do tej szybkości, ale jego wyczucie gry jest na bardzo wysokim poziomie, podobnie jak koszykarskie IQ, więc nie wygląda na zagubionego – wtórował mu trener, Chauncey Billups.
Wygląda na to, że Blazers odkryli prawdziwy diament, który jednak wymaga jeszcze ostatecznego oszlifowania. W podkoszowym z Chin drzemie prawdziwy potencjał, ale nie da się ukryć, że jego umiejętności są jeszcze dość surowe. Jak na wysokiego świetnie podaje, potrafi blokować rzuty przy obręczy i całkiem nieźle punktuje. Wciąż jednak ma przed sobą długą drogę do przejścia, z czego sam też doskonale zdaje sobie sprawę.
– Codziennie ciężko pracuję. Staram się dawać z siebie wszystko i wnosić do zespołu jak najwięcej, a także dokładać wszelkich starań, by móc wyjść na parkiet i sprawić, żeby wszyscy w Portland i w Chinach byli ze mnie dumni – powiedział w jednym z wywiadów. Rzecz jasna, musiał również wywołać powszechne rozbawienie, gdy podczas innej rozmowy został zapytany o to, kto jest najbardziej atletycznym zawodnikiem na obozie przedsezonowym. W swoim stylu, z poczuciem humoru odparł wówczas: – Świetne pytanie… Wszyscy, nie licząc mnie.
Abstrahując już od tego, że pod względem dystansu do siebie chłopak o lata świetlne wyprzedza Minga i Jokicia, do których jest porównywany, podczas Fan Fest po raz kolejny pokazał, że nie brakuje mu luzu. Gdy przyszła kolej na „przywitanie” debiutantów, zamiast zmuszać ich do śpiewania piosenek przed zgromadzoną publicznością, poproszono ich o wzięcie udziału w zainscenizowanym numerze tanecznym wraz z kilkoma członkami BlazerDancers.
Duet, składający się z Yanga i Caleba Love’a, najpierw został zapowiedziany przez legendę organizacji, samego Damiana Lillarda, a potem… musiał nadążać za układem, przy okazji nosząc małe, kolorowe i błyszczące plecaki, które – jak nakazuje tradycja – będą musieli nosić przez cały sezon. Zresztą wyglądało na to, że akurat Hansen nie miał nic przeciwko temu, tylko świetnie się bawił.
– Myślę, że on naprawdę potrafi grać. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jego wyczucie gry… On po prostu wie, jak grać. Wie, kiedy podać, kiedy wykonać odpowiednie zagranie… Kiedy dostaje piłkę w trumnie, potrafi znaleźć przestrzeń, by oddać dobry rzut. Jest fizycznym graczem. Podoba mi się też jego osobowość poza boiskiem, ale widać, że ma charakter również na parkiecie…. Dla mnie to pokazuje, że ma pewność siebie – pochwalił młodszego kolegę Dame, który niedawno wrócił do Portland po zakończonym kontuzją pobycie w Milwaukee Bucks.
Ta wypowiedź – i wcześniejsze zacytowane – potwierdza to, co fani Blazers mogli już zauważyć podczas Ligi Letniej. Jasne, że kultura organizacji wymaga, by nie mówić źle o swoich kolegach z drużyny tudzież podopiecznych, skoro jednak wszyscy wskazują te same cechy, które czynią młodego Chińczyka wyjątkowym, nie da się ukryć, że coś musi być na rzeczy.
Prawdą jest również, że Hansen wciąż potrzebuje czasu, by przyzwyczaić się do tempa gry w NBA, jednak on już teraz zdaje się rozumieć wszystko w tak wysokim stopniu, że daje mu to znacznie wyższy „minimalny poziom” niż wielu początkowo zakładało. W nowym sezonie Blazers chcą kłaść nacisk na ruch piłki i zespołową grę, a ich debiutant wygląda na idealnego zawodnika, który może w tym się odnaleźć.
Dzięki bezinteresownej grze na boisku i ujmującej, skromnej, a jednocześnie pełnej poczucia humoru osobowości poza nim, Yang będzie jednym z tych zawodników, który szybko stanie się ulubieńcem publiczności, nie tylko tej z Portland i okolic. Fani Blazers nie mogliby być bardziej zadowoleni z jego obecności w drużynie, a wszystko wskazuje na to, że on czuje dokładnie to samo.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!