Rok temu Kyle Guy dość niespodziewanie ogłosił, że kończy swoją przygodę z koszykówką. 26-letni ówcześnie zawodnik postanowił dołączyć wtedy do sztabu trenerskiego uniwersytetu Virginia, z którego w 2019 roku wyfrunął do wielkiego świata koszykówki. Teraz jednak Guy wznowił karierę, a wszystko stało się całkiem przypadkowo.
Decyzja o zakończeniu kariery, jaką Kyle Guy podjął latem ubiegłego roku, była sporym zaskoczeniem. Miał on za sobą udany sezon na europejskich parkietach. Starał się też wtedy o polski paszport i był przymierzany do kadry Igora Milicica. W tamtym czasie Guy postanowił jednak odwiesić buty na kołek i spróbować swoich sił w roli trenera. Wrócił więc na uczelnię Virginia i został tam asystentem.
I w sumie aż do 21 września tego roku sumiennie wykonywał swoje obowiązki. Tamtego dnia był w Indianapolis, by rekrutować nowych zawodników na uniwerek. W trakcie tej wizyty sam wziął udział w kilku gierkach. Dzień później wideo z jego akcjami wylądowało w sieci, a chwilę potem z zaproszeniem na obóz treningowy zadzwonili do niego… Indiana Pacers.
Jego powrót do gry to więc w dużej mierze dzieło przypadku. 28-letni obrońca dołączył więc do Pacers na obóz treningowy. Plan jest jednak taki, że po zakończeniu obozu wyląduje w G League w klubie partnerskim finalistów z ubiegłego sezonu. I jeśli spędzi tam minimum 60 dni, to otrzyma bonus w wysokości ponad 85 tys. dol. A jeśli pokaże się z dobrej strony, to Pacers na pewno zastanowią się, czy nie dodać go do głównego składu, np. w ramach umowy 10-dniowej.
Co ciekawe, uniwersytet Virginia, na którym Guy pracował przez ostatni rok, wypełnił już wakat powstały po jego odejściu. 27-latek wznawia więc karierę zawodnika i na pewno liczy, że jego licznik występów w NBA jeszcze się powiększy. Pomóc w tym ma przede wszystkim jego świetny rzut z dystansu. Do tej pory Guy (wybrany z 55. numerem draftu w 2019 roku) uzbierał łącznie 53 meczów w najlepszej koszykarskiej lidze świata w barwach Sacramento Kings i Miami Heat.