W ostatnim czasie Charlotte Hornets przechodzą poważne zmiany w strukturach zarządu, a modyfikacje nie omijają również składu drużyny. Tylko w ostatnich miesiącach do Karoliny Północnej sprowadzili się – oprócz zawodników wybranych w drafcie – Pat Connaughton, Mason Plumlee Spencer Dinwiddie, Tre Mann czy Collin Sexton. Napływ nowych graczy sprawia, że ktoś musi odejść, by zrobić dla nich miejsce. Niewykluczone, że wkrótce na listę transferową trafi nawet powszechnie uważany za największą gwiazdę drużyny LaMelo Ball.
Jednym z bardziej znanych nazwisk, które już pożegnały się z Charlotte Hornets – obok Vasilije Micicia, który ostatecznie związał się z Hapoelem Tel Awiw – jest z pewnością Nick Smith Jr. Zawodnik, który został wybrany pod koniec pierwszej rundy draftu, tak naprawdę nigdy jednak nie zdołał w pełni rozwinąć skrzydeł, także przez problemy z kolanem, które dokuczały mu jeszcze za czasów gry w Arkansas.
Nie znaczy to jednak, że jego dotychczasowy pobyt w NBA można całkowicie spisać na straty. W minionym sezonie 23-letni obrońca zdołał zaliczyć 60 występów, notując w nich średnio 9,9 punktu, 2,1 zbiórki i 2,4 asysty, przy skuteczności wynoszącej 39,1% z gry, w tym 34% z dystansu. Nie można więc całkowicie go skreślać, nawet jeśli karierę będzie kontynuował już w innym otoczeniu. Dlaczego musiał odejść? Jak napisał Brett Siegel z ClutchPoints: – Po odejściu Smitha Hornets mają obecnie 16 zawodników w aktywnym składzie, w tym Moussę Diabate, którego kontrakt nie jest gwarantowany aż do meczu otwarcia sezonu. Hornets planują jednak zatrzymać Diabate w składzie, co oznacza, że w Charlotte szykują się kolejne zmiany kadrowe.
Kto by się jednak jeszcze niedawno spodziewał, że mogą one dotknąć LaMelo Balla, który miał być twarzą organizacji? Tymczasem jednak wybrany w drafcie przez poprzednie kierownictwo, które wówczas słuchało swojego właściciela, samego Michaela Jordana, 24-letni rozgrywający wydaje się tracić na wartości w oczach nowego zarządu i właścicieli. W związku z tym, jak poinformował w najnowszym odcinku swojego autorskiego podcastu Kevin O’Connor, jeśli przygoda najmłodszego z braci Ball z zespołem nadal będzie zmierzać w złym kierunku, Hornets nie zawahają się go wymienić.
– Zobaczymy, jak to wszystko potoczy się w kolejnych latach i co ostatecznie zrobią z LaMelo. Wiem jedno: nowe kierownictwo i nowi właściciele nie zawahaliby się zrezygnować z LaMelo Balla, jeśli jego sytuacja do końca obecnego kontraktu nadal będzie się pogarszać – powiedział dziennikarz Yahoo! Sports.
Powyższy komentarz wywołał spore poruszenie wśród fanów NBA, których zdaniem oddanie Balla byłoby ogromnym błędem. Decydując się na taki ruch, Hornets nie tylko straciliby zawodnika na poziomie All-Star, będącego twarzą ich organizacji, ale także musieliby zapłacić mu za odejście, ponieważ jego już i tak sowity (prawie 38 milionów dolarów tylko za sezon 2025-26) kontrakt zawiera klauzulę 15% podwyżki w przypadku transferu.
Jest jednak i druga strona medalu. Od momentu pierwszego (i jedynego) występu w Meczu Gwiazd w 2022 roku, forma Balla pogorszyła się – głównie z powodu kontuzji – przez co w ostatnich dwóch sezonach nie spełniał pokładanych w nim oczekiwań. Wprawdzie w minionej kampanii LaMelo notował średnio 25,2 punktu, 7,4 asysty i 4,9 zbiórki, co naprawdę nie jest złym wynikiem, to jednak już trzeci raz z rzędu 24-latek nie zdołał rozegrać ponad 50 meczów w jednych rozgrywkach. W Charlotte powoli mają tego dość, czego nikt nie zamierza ukrywać.
– Jest twarzą klubu oraz najlepiej zarabiającym zawodnikiem w zespole, a z tym wiążą się pewne obowiązki, dlatego Hornets chcą zobaczyć, jak Ball wykonuje krok do przodu jako lider – cytowaliśmy niespełna tydzień temu wypowiedź Ricka Boone’a z „The Charlotte Observer”.
Czy mu się to uda? Nic pewnego. Nie da się ukryć, że gra lidera Hornets ma też poważne wady. Jest wręcz ewolucyjnym archetypem kogoś, kto „strzela na siłę”. W samym tylko poprzednim sezonie oddawał średnio 21,3 rzutu z gry na mecz (w tym absurdalne 11,2 zza łuku) przy rozczarowującej skuteczności (41% z gry, 34% z dystansu). W dodatku miewa poważne problemy ze stratami (średnio 3,6 na mecz w minionej kampanii), ale i tak największym zarzutem jest jego podatność na kontuzje.
Hornets, którzy minione rozgrywki zakończyli z wręcz fatalnym bilansem 19-63, niedawno zostali sprzedani przez wieloletniego właściciela, Michaela Jordana, i przejęci przez nowych większościowych udziałowców – Ricka Schnalla i Gabe’a Plotkina. W obliczu pytań i wątpliwości dotyczących dopasowania Balla do reszty drużyny (jak sugerował Mike Lacett z Carolina Sports Live, przed tegorocznym draftem jeden z zawodników miał nie chcieć trenować z Hornets ze względu właśnie na LaMelo) i jego pozaboiskowe decyzje (na przykład dziwaczny nowy tatuaż) wygląda na to, że nowe władze pozostawiają sobie wszystkie opcje otwarte. A to zdecydowanie nie wyklucza scenariusza, w którym LaMelo odchodzi z drużyny.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!